Fermy przemysłowe powinny powstawać tylko tam, gdzie przewidziano to w planach zagospodarowania przestrzennego – przekonywali w Sejmie przedstawiciele komitetów protestujących przeciwko tworzeniu zagłębi producentów mięsnych na podstawie zwykłych decyzji o warunkach zabudowy.

Ministerstwo Rozwoju było przeciwne przyjęciu takiej poprawki, ale obiecało przyjrzeć się problemowi i być może zgłosi własne propozycje.

Polska jest największym w Europie producentem mięsa drobiowego. To, co cieszy producentów, martwi ludzi, którzy mieszkają w sąsiedztwie mięsnych ferm przemysłowych, bo nie tylko o kury chodzi. Liczyli, że posłowie uwzględnią ich głosy przy nowelizacji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym.

Jak czytamy w analizie, którą na zlecenie stowarzyszenia Otwarte Klatki przygotował dr inż. Jerzy Kupiec, adiunkt w Katedrze Ekologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, w Polsce bardzo dużym problemem jest koncentracja produkcji mięsa. Ponad 71 proc. wielkich ferm zlokalizowana jest w pięciu województwach: wielkopolskim, mazowieckim, kujawsko-pomorskim, zachodniopomorskim i łódzkim.

„W konkretnych lokalizacjach koncentracja zwierząt przekracza zdolności absorpcyjne ekosystemów pod względem pochłaniania i neutralizowania zanieczyszczeń emitowanych przez fermy, ale także przekracza możliwości środowiskowe zagospodarowania odchodów. (…) Intensywna produkcja zwierzęca jest zupełnie oderwana od ziemi i nie jest wpasowana w uwarunkowania przestrzenne i środowiskowe w miejscu funkcjonowania” – pisze dr Kupiec.

Z informacji zebranych przez Koalicję Społeczną Stop Fermom Przemysłowym wynika, że w latach 2009–2019 w całej Polsce odbyło się 841 protestów lokalnych społeczności przeciwko lokalizacji ferm. Przedstawiciele takich społeczności byli na połączonym posiedzeniu komisji infrastruktury oraz komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej, które poprzedziło głosowanie nad największą od 20 lat przygotowaną przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii nowelizacją ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym.

– Jesteśmy ofiarami braku planów zagospodarowania przestrzennego w gminach, przez co dochodzi do powstawania zagłębi drobiarskich i nie tylko drobiarskich. Obecnie cały wschód Polski jest zagrożony tym zjawiskiem. Dlatego prosimy o uwzględnienie poprawki, która pozwalałaby na zgodę na lokalizację takich inwestycji tylko na tych terenach, które są objęte miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego – mówiła Elżbieta Sokołowska z komitetu protestacyjnego w Żeszczynce.

Poprawkę tej treści zgłosiła posłanka niezrzeszona, Hanna Gill-Piątek. Obecny na posiedzeniu komisji wiceminister rozwoju i technologii, Piotr Uściński, był jej przeciwny. Taka też była decyzja większości posłów zasiadających w komisjach. Wiceminister Uściński tłumaczył, że przyjęcie poprawki wymaga konsultacji. Obiecał, że przyjrzy się problemowi i być może będzie szansa na zaproponowanie zmian na kolejnych etapach legislacyjnych. Jednak 26 maja Sejm nowelizację ustawy przyjął, odrzucając propozycję ograniczającą lokowanie ferm przemysłowych.

– To rozwiązanie byłoby korzystne zarówno dla mieszkańców, jak i inwestorów. Dzisiaj, gdy tego typu inwestycje są realizowane głównie na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, mieszkańcy są zaskakiwani takim sąsiedztwem. Ktoś podejmuje decyzję o najważniejszej inwestycji w życiu, jaką dla większości jest budowa domu, i nie ma pewności, czy obok nie powstanie ferma przemysłowa. Kłopot mieszkańców jest tym większy, że sprzedaż domu, który znajduje się w polu oddziaływania kurzej fermy czy chlewni, jest bardzo trudna i jeśli już uda się znaleźć nabywcę, to cena, którą można uzyskać, nie wystarcza na budowę domu w innym miejscu – mówi posłanka Gill-Piątek.

Posłanka ma nadzieję, że uda się wprowadzić zmiany do ustawy w Senacie, a posłowie je ostatecznie poprą. Wśród posłów PiS są bowiem także ich zwolennicy. ©℗