Projekt przepisów mających chronić dzieci w świecie wirtualnym trafił do Sejmu. Branża telekomunikacyjna liczy, że zostanie tam poprawiony.

Nowe regulacje mają ochronić najmłodszych przed materiałami pornograficznymi publikowanymi w sieci. W tym celu projekt ustawy o ochronie małoletnich przed dostępem do treści nieodpowiednich w internecie zobowiązuje dostawców tego medium, aby zapewnili abonentom „możliwość skorzystania z nieodpłatnej usługi ograniczenia dostępu do treści pornograficznych” w postaci funkcjonalności pozwalającej w przystępny sposób blokować strony z niepożądaną zawartością.

„Badania wykazują, że osoby małoletnie oglądają materiały pornograficzne regularnie, wskazując jednocześnie, że dostęp do pornografii jest w Polsce zbyt łatwy” – tak autorzy projektu przygotowanego przez resort cyfryzacji uzasadniają nałożenie na operatorów internetu nowych obowiązków. „Treści pornograficzne, w przeważającej części dostępne bezpłatnie w internecie, są wymieniane jako jeden z głównych czynników przyczyniających się do destabilizacji psychiki i zdrowia małoletnich” – dodają.

Podatna definicja

Planowana regulacja przynosi pierwszą w polskim prawie definicję treści pornograficznych. Są to „wszelkie treści ukazujące rzeczywiste lub symulowane zachowania o charakterze seksualnym, w tym prezentujące różne formy kontaktów seksualnych oraz przedstawiające organy płciowe w funkcjach seksualnych”.

– Ta definicja jest względnie jasna, ale niestety będzie podatna na interpretacje, gdyż posłużono się bardzo ogólnymi sformułowaniami – ocenia Jakub Woźny, partner z Kancelarii Prawnej Media, radca prawny specjalizujący się w prawie komunikacji elektronicznej. Przewiduje, że problemy z interpretacją ustawowej definicji zaczną się, gdy ktoś zakwestionuje zablokowanie albo niezablokowanie jakiejś strony.

Jak podkreślono w uzasadnieniu ustawy, choć pojęcie treści pornograficznych pojawia się w polskich ustawach (np. w kodeksie karnym i ustawie o radiofonii i telewizji), to w żadnej nie zostało sprecyzowane. Z kolei prawodawstwo unijne definiuje pornografię dziecięcą (w dyrektywie 2011/93 w sprawie zwalczania niegodziwego traktowania w celach seksualnych i wykorzystywania seksualnego dzieci oraz pornografii dziecięcej). Na niej właśnie opiera się zapis w omawianym projekcie.

– Z tym że jest to raczej rozszerzająca interpretacja, a nie przeniesienie wprost definicji z dyrektywy unijnej – zastrzega Jakub Woźny.

Autorzy ustawy argumentują, że ich definicja jest uniwersalna i „wyłącza ryzyko blokowania treści o charakterze wyłącznie naukowym czy artystycznym”. Rodzi się jednak pytanie, jak jej stosowanie do ochrony małoletnich w internecie będzie wyglądało w praktyce.

Bez rejestru

– Przedsiębiorcy, jak do tego dojdzie, zrobią wszystko, żeby realizować nałożone na nich obowiązki – odpowiada Jakub Woźny. Zastrzega jednak, że sami nie będą mieli jednak zasadniczo możliwości typowania stron do blokowania, bo wymagałoby to permanentnej kontroli wszystkich witryn.

– Pewnie poszukają więc wśród rozwiązań, które mogą powstać na rynku. To może być np. umowa z podmiotem, który prowadzi rejestr stron pornograficznych, chociażby w ramach filtrów do narzędzi do kontroli rodzicielskiej – mówi prawnik.

Za niewypełnienie lub nienależyte wypełnienie nowych wymogów firmom będą groziły kary pieniężne. Projekt ustawy przewiduje, że mogą wynieść do 1 proc. rocznego przychodu (ale nie więcej niż 1 mln zł).

– Przewidując problemy z realizacją tego obowiązku, operatorzy proponowali, aby to rząd prowadził taki rejestr stron pornograficznych, jak np. przy grach hazardowych. Jednak postulat ten nie został zaakceptowany, a obowiązek interpretacji definicji ma spaść na przedsiębiorców – dodaje mec. Woźny.

Autorzy projektu regulacji uznali, że „taki publiczny wykaz mógłby stanowić dodatkowe źródło wiedzy na temat stron pornograficznych, tym samym stając w kontrze do celu projektowanej ustawy”.

Andrzej Dulka, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji (PIIT), deklaruje zdecydowane poparcie dla celu nowej regulacji.

– Nie podzielamy i nie zgadzamy się natomiast ze sposobem realizacji tego celu. Projektowane przepisy są nieoptymalne, niezgodne z prawem Unii Europejskiej i zwyczajnie niesprawiedliwe – stwierdza. Jego zdaniem projektowana ustawa z naruszeniem zasady proporcjonalności wszystkie obowiązki związane z ochroną małoletnich przed treściami pornograficznymi składa na barki polskich dostawców internetu, nie nakładając dosłownie żadnych na dostawców treści pornograficznych.

Zdaniem PIIT skuteczniejsze byłoby rozwiązanie wzorowane na mechanizmach stosowanych w Niemczech czy we Francji, gdzie obowiązki związane z ochroną dzieci przed pornografią w sieci są adresowane do dostawców tych treści i sprowadzają się do skutecznej weryfikacji wieku osób chcących uzyskać dostęp do publikowanych treści. W takim modelu zadaniem dostawców internetu jest blokowanie domen, które wymogu weryfikacji nie stosują (wskazanych przez właściwe organy).

Czas wdrożenia planowanych rozwiązań Ministerstwo Cyfryzacji przewiduje na 1 września br. – z wyjątkiem mniejszych dostawców, wobec których nowe obowiązki będą egzekwowane po upływie 24 miesięcy.

Andrzej Dulka ocenia, że taka data wejścia w życie ustawy, nad którą prace parlamentarne dopiero się zaczynają, nie uwzględnia skali wyzwania i problemów, z jakimi będą się musieli zmierzyć operatorzy, aby wywiązać się z nowych obowiązków.

– Prace projektowe i wdrożeniowe powinny być uruchamiane już po uchwaleniu prawa przez Sejm i Senat, a nie na podstawie projektowanych przepisów, które zmieniają się podczas prac – zwraca uwagę prezes PIIT. Wylicza, że jeśli prace parlamentarne będą trwały tylko dwa–trzy miesiące, to może się okazać, że pomiędzy ustaleniem finalnego tekstu przepisów a ich wejściem w życie nie będzie żadnego vacatio legis.

– Obawiamy się, że termin 1 września jest w większym stopniu podyktowany logiką kampanii wyborczej niż realną troską o ochronę małoletnich przed zagrożeniami w sieci, co nie wróży dobrze całemu przedsięwzięciu – komentuje Dulka.

Branża telekomunikacyjna liczy przy tym, że obecny kształt przepisów nie jest wersją finalną.

– Mamy nadzieję, że na etapie prac parlamentarnych projektowana ustawa zostanie poprawiona tak, aby obowiązki adresowała na podmioty i praktyki będące źródłem problemu, przy wsparciu ze strony organów administracji publicznej i dostawców internetu, tak aby skutecznie i efektywnie ograniczyć ekspozycję małoletnich na treści pornograficzne – podsumowuje Andrzej Dulka.©℗