Zgodnie z najnowszym orzeczeniem NSA skorumpowany polityk lub biznesmen może się domagać od wydawcy prasy usunięcia swoich danych z nieprzychylnych dla niego artykułów. Przynajmniej w tekstach archiwalnych.

Zgodnie z wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego „pierwszeństwo wolności prasy nad ochroną prawa do prywatności możliwe jest tylko do chwili, gdy są realizowane cele działalności prasowej”. Chodzi o takie wartości jak prawo obywateli do rzetelnej informacji, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej. Zdaniem sądu dotyczy to jednak wyłącznie artykułów, które mają „przymiot aktualności”. Archiwalne materiały prasowe już go nie mają, a to oznacza, że każdy może się domagać usunięcia z nich swych danych na podstawie prawa do bycia zapomnianym.
- Wyrok może mieć daleko idące negatywne konsekwencje dla jawności i integralności życia publicznego. Istnieje ryzyko powoływania się na brak aktualności jakiegoś artykułu w celu ukrycia prawdy niewygodnej dla byłego polityka. Polityka, który miesiąc później może do czynnej polityki wrócić, a opinia publiczna będzie miała ograniczoną wiedzę na temat jego przeszłości - zauważa Krzysztof Izdebski, ekspert forumIdei Fundacji im. Stefana Batorego.
- Wątpliwości budzi też skoncentrowanie się sądu na tym, że media mają się zajmować dostarczaniem bieżących i aktualnych informacji. Informowanie o przeszłości np. osób wykonujących kiedyś funkcje publiczne też jest rolą prasy - dodaje.
Jakie konsekwencje może mieć to orzeczenie? Można sobie wyobrazić przypadek radnego, który znęcał się nad żoną. Po opisaniu tego przez lokalną prasę nie został wybrany na kolejną kadencję. Powołując się na to, że nie pełni już funkcji publicznych, może on się domagać usunięcia nazwiska z archiwalnych tekstów. A za jakiś czas znów wystartować w wyborach.

Wyjątek dziennikarski...

Wyrok NSA (jako pierwsza opisała go „Rzeczpospolita”) dotyczy wniosku skierowanego do jednego z wydawców. Wnioskodawca zażądał usunięcia swych danych osobowych z artykułu, który opublikowano kilkanaście lat wcześniej, a który wciąż jest dostępny na stronie internetowej gazety. Gdy spotkał się z odmową, złożył skargę do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
Ten odmówił wszczęcia postępowania. Wyjaśnił, że nie jest uprawniony do zbadania podstaw przetwarzania danych osobowych, albowiem wyjątek dziennikarski z ustawy o ochronie danych osobowych wyłącza stosowanie tego przepisu do działalności dziennikarskiej (patrz: grafika). Zdaniem prezesa UODO to wyłączenie obowiązuje także w przypadku tekstów archiwalnych.
Zarówno Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (sygn. akt II SA/Wa 100/21), jak i ostatnio NSA zwróciły uwagę, że wyjątek dziennikarski nie obejmuje prawa do bycia zapomnianym, o którym mowa w art. 17 RODO.
„NSA podziela stanowisko sądu pierwszej instancji, iż prawodawca unijny w przepisie art. 17 ust. 3 lit. a RODO wyłączył stosowanie reguł ogólnych prawa bycia zapomnianym, jedynie gdy jest to niezbędne do korzystania z prawa do wolności wypowiedzi i informacji (…), nie zaś ogólnie - w zakresie prawa do wolności wypowiedzi czy informacji” - podkreślono w uzasadnieniu wyroku.
W przypadku aktualnych artykułów sąd nie ma wątpliwości, że są one publikowane przez prasę w ramach wypełniania jej zadań, co jest niezbędne do korzystania z prawa do wolności wypowiedzi i informacji. W przypadku aktualnych tekstów nie można więc domagać się usunięcia danych.

...nie dla archiwów

Inaczej jest, zdaniem NSA, z artykułami archiwalnymi. „Udostępnianie materiałów prasowych w sieci Internet - tworzących w istocie, wobec dostępnych instrumentów wyszukiwania, bazę danych osobowych - nie należy do wymienionych wprost ustawowo zadań prasy - wykracza poza bieżące informowanie o wydarzeniach czy prezentowanie ich ocen przez konkretne osoby. A contrario udostępnianie przez wydawcę publikacji archiwalnej przechowywanej na stronie internetowej nie stanowi działalności prasowej polegającej na redagowaniu, przygotowywaniu, tworzeniu lub publikowaniu materiałów prasowych w rozumieniu ustawy Prawo prasowe” - podkreślił NSA w uzasadnieniu wyroku.
To założenie jest kluczowe dla wyroku, bo właśnie na podstawie tej argumentacji możliwe jest skorzystanie z prawa do bycia zapomnianym, czyli w praktyce usunięcia swego nazwiska z niekorzystnego dla siebie tekstu.
- Trudno się zgodzić z tezą NSA, że utrzymywanie internetowych archiwów nie realizuje zadań prasy. Pomija ona zupełnie ewolucję współczesnej roli mediów, dla której impulsem był właśnie proces migracji archiwów prasy do internetu. W erze papierowych archiwów media faktycznie pełniły funkcję przede wszystkim dostarczycieli aktualnych informacji, ale dziś, dzięki internetowym archiwom, nie służą już tylko (lub głównie) teraźniejszości, bieżącemu informowaniu, lecz w coraz większym stopniu przyszłości - komentuje Dorota Głowacka z Fundacji Panoptykon.

ETPC myśli inaczej

Ekspertka wskazuje, że rolę tę dostrzegł już kilka lat temu Europejski Trybunał Praw Człowieka, podkreślając bardzo istotne znaczenie internetowych archiwów mediów w kontekście swobody wypowiedzi i wolności prasy.
- Trybunał uznał wprost udostępnianie archiwalnych materiałów w sieci przez prasę za współczesny element istoty zawodu dziennikarskiego obok wykonywania „tradycyjnych” zadań „publicznego stróża”. Co więcej, stwierdził, że udostępnianie internetowych archiwów jest nie tylko przywilejem i dodatkową funkcjonalnością oferowaną przez media, lecz wręcz ich obowiązkiem wobec społeczeństwa - dodaje prawniczka, przywołując m.in. wyroki ws. Węgrzynowski i Smolczewski p. Polsce, Fuschmann p. Niemcom, Hurbain p. Belgii.

UODO w roli cenzora

Po wyroku NSA wydawcy muszą się spodziewać, że więcej osób zechce zniknąć z ich archiwów. Jeśli spotkają się z odmową, mogą skierować nie tylko skargę do UODO, lecz także pozew do sądu cywilnego. I zażądać pieniędzy.
- Droga postępowania cywilnego to pozwanie wydawcy o naruszenie dóbr osobistych przez np. naruszenie prawa do prywatności ze względu na przetwarzanie danych osobowych w materiale prasowym, który utracił walor aktualności, czyli w takim, w którym nie są już realizowane cele działalności prasowej. W postępowaniu cywilnym dotyczącym naruszenia dobra osobistego ciężar udowodnienia, że działanie wydawcy nie było bezprawne, spoczywa na tym podmiocie. To ta strona postępowania będzie się bronić, wykazując, że nie naruszyła prawa do ochrony danych osobowych, udostępniając materiał prasowy w archiwach internetowych - zauważa Piotr Liwszic, prawnik i autor serwisu Judykatura.pl.
W przypadku drogi administracyjnej decyzję będzie podejmować UODO. To ten organ ma więc rozstrzygać, czy przetwarzanie danych jest niezbędne do korzystania z prawa do wolności wypowiedzi i informacji, czy też nie.
- Niestety, w wyroku nie ma konkretnych wytycznych dotyczących tego, na jakiej podstawie prawnej organ administracji publicznej ma ocenić zaistnienie przesłanek uzasadniających nakazanie usunięcia danych. Sąd zdaje się nie zauważać, że organ może dokonać oceny legalności przetwarzania danych zwykłych zgodnie z przesłankami określonymi w art. 6 ust. 1 RODO. Nie może natomiast oceniać, czy publikacja określonych informacji jest prawdziwa. Podobnie rolą organu nie jest wydawanie wiążących ocen, czy w konkretnym przypadku dane były niezbędne dla sporządzenia i przygotowania materiału prasowego - ubolewa Adam Sanocki, rzecznik prasowy UODO.
Zaznacza, że wyrok NSA ma olbrzymie znaczenie dla działalności organu.
- Z jednej strony chodzi o zachowanie swobody prasy, poszanowanie tajemnicy dziennikarskiej, wolności wyrażania opinii i krytyki, z drugiej zaś o poszanowanie prawa do ochrony danych osobowych. Istnieje ryzyko nadużywania przepisów w celu usuwania danych z publikacji prasowych przez osoby niezadowolone z poruszonych w nich kwestii - zauważa rzecznik. ©℗

orzecznictwo

Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 9 lutego 2023 r., sygn. akt III OSK 6781/21 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia
Z czego zwalnia wyjątek dziennikarski / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe