Jeśli jedna ze stron kontraktu przyczyniła się do opóźnień w jego realizacji, to klauzula rebus sic stantibus nie znajdzie zastosowania. O nadzwyczajnej zmianie stosunków można mówić tylko wtedy, gdy są one spowodowane przyczynami zewnętrznymi (np. klęską żywiołową), na które strony nie miały wpływu – uznał Sąd Apelacyjny w Warszawie. Sąd niższej instancji miał odmienne zdanie.

Sprawa dotyczyła przebudowy linii kolejowej Warszawa – Radom. Przy realizacji tej inwestycji doszło do dużych opóźnień. Głównie na etapie tworzenia dokumentacji projektowej, co odbiło się na firmach pełniących rolę nadzoru inwestorskiego. Umowy na nie były terminowe, przy czym tak skonstruowane, że nadzór na etapie projektowym mógł kosztować nie więcej niż 1 proc. całości kontraktów. Aż 99 proc. wynagrodzenia przysługiwało za nadzór nad robotami budowlanymi.
Prace projektowe opóźniły się o ponad 20 miesięcy. Tymczasem kontrakt wygasł po 27 miesiącach. W tej sytuacji firmy zajmujące się nadzorem mogły zafakturować tylko nieco ponad 100 tys. zł, zamiast 8 mln zł, jakie miało wynieść wynagrodzenie. Przez cały czas trwania kontraktu musiały zaś utrzymywać kilkudziesięcioosobowy personel i ponosić koszty stałe.
Sąd, do którego skierowano pozew, uznał w pierwszej instancji, że sytuacja, jaka zaistniała przy realizacji tej inwestycji, kwalifikuje się do zastosowania art. 3571 k.c., czyli klauzuli rebus sic stantibus. Mówi ona, że jeśli z powodu nadzwyczajnej zmiany stosunków spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą, czego nie można było przewidzieć, sąd może zmienić sposób wykonania zobowiązania, wysokość świadczenia lub nawet rozwiązać umowę. W tej sprawie skład orzekający postanowił zmodyfikować kontrakt, dodając do niego postanowienie, zgodnie z którym 50 proc. ustalonego wynagrodzenia zostanie wypłacone w sytuacji, gdy w terminie zakończenia umowy nie zostanie ona wykonana w całości z przyczyn, które nie leżą po stronie wykonawców.
Według sądu firmy, które pełniły nadzór inwestorski, miały prawo zakładać, że poszczególne etapy umowy będą realizowane terminowo. Nie mogły przewidzieć, że wystąpią opóźnienia, a zwłaszcza tak długie. W zawartych kontraktach w żaden sposób nie wskazano na takie ryzyko. Umowy miały być realizowane przez okres 29 miesięcy zarówno w zakresie nadzoru nad tworzonymi projektami, jak i samymi pracami budowlanymi. Przedsiębiorcy powinni otrzymać wynagrodzenie zarówno za jedne, jak i drugie prace. Zwłaszcza że inwestor narzucił sposób rozliczenia, który uniemożliwiał równomierne rozłożenie kosztów w czasie.
„Nadzwyczajna zmiana stosunków nie musi być spowodowana wyłącznie nadzwyczajną przyczyną (np. klęską żywiołową), powyższe nie wynika z treści art. 3571 k.c. Niewątpliwie zmiana stosunków, jaka nastąpiła w niniejszej sprawie, nie ma charakteru powszechnego, globalnego, jednakże była zmianą nie do przewidzenia, bardzo rzadko zdarzającą się. Z doświadczenia życiowego wynika, że nie zleca się prac w sytuacji, gdy nie ma pewności, że prace te nie będą mogły być wykonane. Niewykonanie projektów przez podmiot trzeci przez okres ponad 20 miesięcy (a więc przez ok. 3/4 czasu, na jaki została zawarta umowa) wykracza poza zwykłe ryzyko kontraktowe” – uzasadnił wyrok Sąd Okręgowy w Warszawie (sygn. akt XXVI GC 1032/17).
Sąd drugiej instancji nie podzielił tej argumentacji. Jego zdaniem klauzuli rebus sic stantibus nie można zastosować, jeśli zmiana stosunków wynikała z przyczyn leżących po jednej ze stron kontraktu. Nawet jeśli była to zmiana nadzwyczajna i nawet jeśli spowodował ją podmiot trzeci, czyli w tej sytuacji firma, która przygotowywała dokumentację projektową. Inwestor był bowiem za nią odpowiedzialny.
„Istotą nadzwyczajnej zmiany stosunków, o jakiej mowa w art. 3571 par. 1 k.c., jest właśnie zmiana stosunków zewnętrznych, która w nadzwyczajny sposób wpływa na możliwość lub sposób wykonania zobowiązania, najczęściej przez jedną ze stron. Klauzula rebus sic stantibus nie znajdzie natomiast zastosowania w przypadku wystąpienia okoliczności, także nadzwyczajnych, po którejkolwiek ze stron danego stosunku zobowiązaniowego. Nie znajdzie zatem zastosowania w przypadku niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania przez jedną ze stron, także jeśli przyczyny tego stanu rzeczy leżałyby po stronie podmiotów trzecich” – można przeczytać w opublikowanym niedawno uzasadnieniu wyroku.
Zdaniem Sądu Apelacyjnego w Warszawie nie można było zmienić treści umowy na podstawie klauzuli rebus sic stantibus. Mimo wszystko jednak firmy, które wniosły pozew, uzyskały znaczącą kwotę z dochodzonego roszczenia (ok. 2,8 mln zł). Podstawę prawną stanowił jednak art. 471 k.c., czyli przepis nakazujący naprawienie szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania. ©℗

orzecznictwo

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 9 maja 2022 r., sygn. akt VII AGa 965/21 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia