- Część przedsiębiorców założyła, że jako pierwsza będzie wdrażana dyrektywa Omnibus. Te firmy wydały już duże sumy na dostosowanie się do niej, a potem były zaskoczone, że najpierw trafił do parlamentu projekt dotyczący dyrektywy cyfrowej - mówi w rozmowie z DGP dr Aleksandra Musielak, dyrektorka departamentu rynku cyfrowego Konfederacji Lewiatan.

ikona lupy />
dr Aleksandra Musielak, dyrektorka departamentu rynku cyfrowego Konfederacji Lewiatan / Materiały prasowe
W Sejmie na rozpatrzenie czekają dwa projekty nowelizacji ustawy o prawach konsumenta - jeden, przygotowany w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumenta i mający implementować tzw. dyrektywę Omnibus (dyrektywa 2019/216), i drugi, autorstwa Ministerstwa Sprawiedliwości, wdrażający dyrektywę cyfrową (dyrektywa 2019/770 w sprawie niektórych aspektów umów o dostarczanie treści cyfrowych i usług cyfrowych) oraz towarową (dyrektywa 2019/771 w sprawie niektórych aspektów umów sprzedaży towarów). Jak duże zmiany z punktu widzenia przedsiębiorców przyniosą planowane nowelizacje?
Przede wszystkim trzeba zauważyć, że te projekty należało procedować łącznie. Są one ze sobą tak połączone tożsamościowo, że można by traktować je jako jeden. Skala wyzwań dla przedsiębiorców jest duża. Zmiany wymuszą na przedsiębiorcach - przede wszystkim, choć nie tylko, sprzedających produkty i usługi online - szereg zmian organizacyjnych. Działający w sieci będą musieli dokonać solidnej rewizji regulaminów świadczenia usług. Bardzo dużo zmian pojawi się na stronach internetowych, zwłaszcza platform internetowych. W związku z tym potrzebne będą prace informatyczne. Z kolei zarówno sprzedawcy online, jak i tradycyjni będą musieli dostosować się do nowych przepisów dotyczących oznaczania cen. To szczególnie duże wyzwanie dla sklepów wielkopowierzchniowych. W niektórych przypadkach firmy będą musiały też zmienić treść stosowanych standardowo umów, tak żeby były zgodne z nowym brzmieniem przepisów o rękojmi i gwarancji konsumenckiej oraz zgodności towarów i usług cyfrowych z umową.
Część tych zmian przyniesie jedna ustawa, a część druga. To będzie problem dla biznesu?
Naszym zasadniczym postulatem jest, żeby prace nad projektami zsynchronizować tak, żeby przepisy weszły w życie w tym samym czasie. W przeciwnym razie firmy będą musiały dwukrotnie zmieniać umowy i regulaminy i ponosić związane z tym koszty. Rozsądek podpowiada, że lepiej, aby to wszystko odbyło się w jednym kroku.
Co na to rząd?
Prowadzimy rozmowy zarówno z Ministerstwem Sprawiedliwości, jak i z UOKiK. Podczas niedawnego posiedzenia Rady Dialogu Społecznego padła deklaracja ze strony UOKiK, że urząd dostrzega potrzeby rynku i chciałby, żeby prace nad projektami zostały zsynchronizowane. Widać to po harmonogramie prac Sejmu. Na ubiegłotygodniowym posiedzeniu odbyło się pierwsze czytanie projektu ministerstwa, a na kolejnym, już na samym początku posiedzenia posłowie mają się zająć projektem UOKiK. MS na poziomie roboczym także dawało nam do zrozumienia, że zależy im, żeby termin wejścia w życia obu ustaw był ten sam.
Dlaczego w ogóle te projekty są od samego początku procedowane oddzielnie? Ministerstwu i UOKiK nie udało się dogadać?
Można to wytłumaczyć przebiegiem procesu legislacyjnego na poziomie unijnym. Dyrektywy, które mają być implementowane przez nowe ustawy, były prowadzone przez dwie różne dyrekcje generalne Komisji Europejskiej, więc ta silosowość ujawniła się już w działaniach KE. Nie było oczywiście przeszkód, żeby te kwestie połączyć na poziomie krajowym, ale zdaje się, że obydwa polskie organy chciały pokazać, że mają do odegrania swoją rolę.
Lewiatan apeluje też o to, żeby wydłużyć okres vacatio legis nowych przepisów do 6 miesięcy zamiast planowanych 14 dni. Na przygotowanie do czego przedsiębiorcy mogą potrzebować tyle czasu? Co do zasady z tekstów dyrektyw wynika przecież już teraz, jakie będą wobec nich wymogi.
Istnieje obawa, że coś zmieni się podczas prac w Sejmie. Czasem zdarza się na przykład, że zgłaszana jest autopoprawka, która może wywrócić do góry nogami miesiące pracy choćby programistów przygotowujących firmy do nowych wymogów. Od przedsiębiorców dostawałam też sygnały, że część z nich, jeszcze zanim projekty trafiły do Sejmu, założyła, że jako pierwsza będzie wdrażana dyrektywa Omnibus. Te firmy wydały już duże sumy na dostosowanie się do Omnibusa, a potem były zaskoczone, że najpierw trafił do parlamentu drugi projekt, przygotowany w MS. Niektóre firmy przygotowały się z kolei w ten sposób, że biorą pod uwagę dwa scenariusze wchodzenia nowych przepisów w życie, co niesie za sobą olbrzymie koszty. Wciąż nie ma pewności, czy przepisy wejdą w życie oddzielnie, czy jednak w jednym czasie. Gdybyśmy byli pewni, że stanie się to równocześnie, to inaczej patrzylibyśmy też na vacatio legis. Dwa tygodnie to naprawdę bardzo mało. Ten okres trzeba wydłużyć, bo część z firm - choćby te, które przygotowały się w pierwszej kolejności do wejścia w życie Omnibusa, będzie musiała wiele zmienić i rozpocząć nowe przygotowania.
Jednym z powodów krótkiego vacatio legis jest też pewnie to, że termin implementacji wszystkich dyrektyw już minął.
Na pewno. W rozmowach ze stroną rządową można często usłyszeć, że wszystkim zależy na tym, żeby te terminy były przekroczone w jak najmniejszym zakresie.
Co z tych wszystkich nadchodzących zmian zobaczy podczas zakupów przeciętny konsument?
Zarówno online, jak i w sklepach stacjonarnych rzucą się w oczy zmiany w oznaczeniach cen. Oprócz aktualnej ceny produktu i ewentualnie przekreślonej ceny sprzed obniżki będzie widoczna informacja o najniższej cenie, jaką produkt miał w ciągu ostatnich 30 dni. Ma to przeciwdziałać nieuczciwym promocjom, w ramach których sklepy informowały o wysokich obniżkach cen, ale wcześniej sztucznie je zawyżały. Mam już informacje od firm działających w państwach UE, gdzie Omnibus został już wdrożony, że klienci bywają zaskoczeni tą dodatkową informacją. Zmieni się też sposób wyświetlania ofert na platformach handlowych. Będą one miały teraz obowiązek informowania o tym, co decyduje o kolejności i wyróżnianiu wyświetlanych produktów. Platformy będą też musiały oznaczać reklamy tak, by można było odróżnić je od pozostałych ofert produktów wyświetlanych na stronie. Biorąc pod uwagę obecnie prowadzone kontrole, można założyć, że UOKiK będzie przykładał do tego dużą wagę. Ciekawy wątek to wymóg weryfikacji opinii zamieszczanych w sieci. Zgodnie z dyrektywą Omnibus opinie o produkcie muszą pochodzić od konsumenta, który ten produkt zakupił. To oznacza koniec ery tworzenia sztucznych komentarzy - tych od złośliwej konkurencji czy dodawanych masowo przez boty.
Rozmawiał Paweł Kubicki