Dziś luksemburski trybunał ma odpowiedzieć m.in. na pytanie, czy sądy mogą „naprawić” umowę kredytu poprzez zastąpienie nieuczciwego kursu stosowanego przez bank średnim kursem NBP

Pięć pytań prejudycjalnych zadał Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie. Dotyczą one kilku kluczowych kwestii występujących w sporach, jakie toczą z bankami osoby, które zaciągnęły kredyty indeksowane bądź denominowane we franku szwajcarskim
- Z mojego punktu widzenia wszystkie pytania skierowane przez polski sąd do TSUE są ważne i wielkimi krokami przybliżają nas do ujednolicenia krajowego orzecznictwa sądowego w sprawach dotyczących kredytów powiązanych z walutą obcą, w szczególności kursem franka szwajcarskiego. Co prawda trybunał wielokrotnie zajmował się już podobnymi zagadnieniami, także i w polskich sprawach, dlatego nie spodziewam się przełomu, lecz podtrzymania przez TSUE dotychczasowej, bardzo korzystnej dla konsumentów, linii orzeczniczej - komentuje Karolina Pilawska, adwokat z PZ Pilawska Zorski Adwokaci, która przed sądami reprezentuje frankowiczów.

Średni kurs NBP zamiast klauzul abuzywnych?

Jedną z kwestii, jaką ma rozstrzygnąć dziś TSUE, jest ta odnosząca się do możliwości zastąpienia występujących w umowie zapisów abuzywnych kursem średnim NBP na podstawie art. 358 par. 2 kodeksu cywilnego. Zgodnie z tym przepisem wartość waluty obcej określa się według kursu średniego ogłaszanego przez Narodowy Bank Polski z dnia wymagalności roszczenia, chyba że ustawa, orzeczenie sądowe lub czynność prawna zastrzega inaczej.
Zdania prawników są w tej kwestii podzielone.
- Jeśli jedynym problemem jest określony abuzywną klauzulą spread walutowy, to średni kurs NBP daje, moim zdaniem, remedium adekwatne i niesprzeczne z celem dyrektywy 93/13 - uważa prof. Maciej Gutowski, adwokat. Chodzi o dyrektywę, która chroni konsumentów w UE przed nieuczciwymi warunkami w standardowych umowach dotyczących zakupu towarów i usług.
- Skoro więc podstawowym celem ochrony tego aktu prawnego jest przywrócenie równowagi w umowie, a nie unieważnienie jej, a wadliwość klauzuli jest punktowa, to „wypełnienie luki” mogłoby być wystarczające - argumentuje prof. Gutowski. Jak jednak zaznacza, orzecznictwo jest w tej materii niezwykle sceptyczne i zasadniczo przyznaje konsumentowi wiążące prawo do zdecydowania o takim wypełnieniu.
Z kolei Karolina Pilawska jest przekonana, że wypełnienie umowy średnim kursem NBP nie jest możliwe.
- W mojej ocenie nie ma wątpliwości, że TSUE wypowie się przeciwko możliwości zastąpienia nieuczciwego fragmentu umowy przepisem dyspozytywnym, a w szczególności kursem średnim NBP. Przepis ten odnosi się bowiem do zobowiązań wyrażonych w walucie obcej, tymczasem kredyty denominowane i indeksowane były udzielane w walucie złoty polski - uważa prawniczka.

Przedawnienie w umowach frankowych. Jak liczyć?

Kolejnym istotnym pytaniem, na jakie ma odpowiedzieć dziś TSUE, jest to dotyczące momentu, od którego należy liczyć przedawnienie roszczeń przysługujących konsumentowi względem banku. Luksemburg wskaże, czy przedawnienie należy liczyć osobno dla każdej spłaconej raty, czy może początek biegu przedawnienia rozpoczyna się, gdy klient dowiedział się o występowaniu w umowie klauzul niedozwolonych.
- Już w wyroku z 10 czerwca 2021 r. w połączonych sprawach C-776/17 do C-782/19 przeciwko bankowi BNP Paribas TSUE orzekł, że konsumenta nie dotyczy termin przedawnienia roszczeń do momentu, aż nie dowie się o nieuczciwych postanowieniach w umowie kredytowej. Oznacza to, że frankowicze mogą domagać się zwrotu wszystkich wpłaconych rat kredytowych, niezależnie od tego, czy upłynęło już od tego momentu więcej niż 10 lat - tłumaczy mec. Pilawska.

Jakie roszczenie przysługuje bankom

Warto w tym miejscu przypomnieć, że na rozstrzygnięcie przez TSUE oczekuje jeszcze jedna sprawa zainicjowana przez warszawski sąd rejonowy. Chodzi o orzeczenie, jakie ma zapaść 12 października br. Będzie ono mieć kluczowe znaczenie zarówno dla banków, jak i ich klientów, którzy zaciągali kredyty indeksowane bądź denominowane we franku szwajcarskim. Kredytobiorcy, którym udało się przed sądami unieważnić tego typu umowy, otrzymują bowiem pozwy, w których kredytodawcy domagają się od nich pieniędzy z tytułu wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Takich spraw toczą się obecnie tysiące. Wśród prawników istnieje zaś spór co do tego, czy takie roszczenie w ogóle przysługuje bankom. Część z nich uważa bowiem, że byłoby to sprzeczne z unijną dyrektywą 93/13/EWG. Innego zdania jest jednak prof. Gutowski.
- Tu nie chodzi o to, aby jedna ze stron po unieważnieniu umowy wzbogaciła się kosztem drugiej. Chodzi o to, aby zagwarantować, że konsument nie znajdzie się w gorszym położeniu, niż by to miało miejsce, gdyby postanowienia abuzywne w umowie nie występowały. I to jest ten minimalny standard ochrony, o której mowa w dyrektywie 93/13 - tłumaczy prof. Gutowski. Jak dodaje, cała reszta, a w tym sposób dokonania rozliczeń między stronami po unieważnieniu umowy, należy do domeny prawa krajowego i może być rozwiązana na różne sposoby.
- Trzeba się zastanowić, czy naprawdę powinno być tak, że konsekwencją zawarcia przez banki postanowień abuzywnych w umowach jest otrzymanie przez konsumenta darmowego kredytu. Moim zdaniem tak określona ochrona konsumenta byłaby zbyt daleko idąca i prowadziła do bezpodstawnego wzbogacania - mówi prof. Gutowski. Jego zdaniem na problem ten warto spojrzeć z szerszej perspektywy i zapytać, czy byłoby to uczciwe wobec tych kredytobiorców, którzy w swoich umowach nie mieli klauzul abuzywnych. Oni bowiem muszą spłacać zarówno kapitał, jak i odsetki.
Odmiennego zdania co do możliwości żądania przez bank tego typu roszczenia jest m.in. rzecznik praw obywatelskich, których dołączył do postępowania toczącego się przed warszawskim sądem. Jego zdaniem, gdyby taka możliwość istniała, to byłoby to całkowicie sprzeczne z dotychczasowym orzecznictwem TSUE na tle dyrektywy 93/13. RPO stoi na stanowisku, że naruszałoby to zwłaszcza obowiązek wywołania efektu odstraszającego w stosunku do przedsiębiorców, którzy wprowadzają do swoich umów nieuczciwe postanowienia umowne.
Jak zauważa rzecznik, banki, które są zaangażowane w spory na tle kredytów indeksowanych bądź denominowanych do franka szwajcarskiego, prowadzą obecnie masową akcję wytaczania pozwów, w których domagają się od klientów właśnie wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. „Jej celem (…) jest wywołanie efektu mrożącego w stosunku do konsumentów, aby zniechęcić ich do (…) składania pozwów skierowanych przeciwko bankom” - czytamy w uwagach, jakie RPO skierował do prezesa i członków TSUE. ©℗
Coraz więcej spraw frankowych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe