Nie zakładam znaczących zmian w ustawie antylichwiarskiej. Jesteśmy jednak gotowi na dyskusję dotyczącą limitu kosztów pozaodsetkowych - mówi Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.

Projekt ustawy antylichwiarskiej na dniach ma trafić do Sejmu. Czy coś istotnego zmieni się w nim na etapie prac parlamentarnych?
Jesteśmy oczywiście otwarci na dyskusję. Nie zakładam jednak znaczących zmian w tej ustawie.
Kontrowersje budzą limity kosztów pozaodsetkowych.
Przypomnę, że obecnie wynoszą one 25 proc. na 30 proc., co oznacza gigantyczne dochody dla branży pożyczkowej. W projekcie proponujemy 10 proc. na 10 proc., co najbardziej odpowiada limitom, które obowiązują we Francji, w Niemczech czy Czechach. Jesteśmy gotowi na dyskusję dotyczącą limitu kosztów pozaodsetkowych. Bo przecież, wbrew temu, co nam się zarzuca, nie jest naszym celem wyrzucanie firm pożyczkowych z rynku. Nie jest nim też - co twierdzą firmy pożyczkowe - wpychanie ludzi w objęcia lombardów czy zmuszanie banków do przejęcia roli sektora pożyczkowego. Nasz sektor bankowy - w odróżnieniu od francuskiego czy niemieckiego - nie chciał przyjąć tej roli. Tam pożyczek udzielają banki, często odbywa się to na zasadzie zwiększenia linii kredytowej, co obserwowaliśmy podczas wizyt w tych krajach.
Czy to oznacza, że możliwy jest powrót do obniżonych limitów, które - na mocy tarczy antykryzysowej - obowiązywały do końca czerwca tego roku?
Ten limit - 15 proc. i 6 proc. - zaproponowany przez UOKiK, nie był do końca dobrze wyważony. Te nożyce były zbyt rozwarte. Przypomnijmy, że pierwszy parametr odnosi się raczej do pożyczek krótkoterminowych, jest niezależny od czasu, na jaki jest zaciągane zobowiązanie, a drugi zależy od czasu, na jaki pożyczka jest udzielana i wpływa przede wszystkim na pożyczki długoterminowe. Mieliśmy wówczas do czynienia z sytuacją, gdy pułap tego drugiego parametru był określony za nisko. W konsekwencji zniechęcało to do udzielania pożyczek na dłuższe terminy. My uważamy, że parametry te powinny być o wiele bardziej zbliżone.
A co z notyfikowaniem ustawy Komisji Europejskiej?
Ewentualny termin do notyfikacji projektu ustawy dopiero zaczyna biec z momentem przyjęcia go przez Radę Ministrów. Dołożymy w tej sprawie wszelkiej staranności. Jesteśmy w dialogu z Ministerstwem Rozwoju, które analizuje, na ile są to przepisy techniczne, które wymagają notyfikacji. Będziemy w tej sprawie polegać na opinii resortu rozwoju.
Kluczowym argumentem krytyków ustawy jest brak konsultacji publicznych. To elementarny standard. Dlaczego ich zaniechaliście?
Projekt był znany już wcześniej - taką regulację rząd przyjął w czerwcu 2019 r. Nowe rozwiązania to efekt propozycji KNF. Poza tym - ze względu na to, że przepisy tarczy przestały obowiązywać w czerwcu - konieczne było pilne działanie w tej sprawie. Dodatkowe argumenty to inflacja czy wzrost stóp procentowych, na czym branża pożyczkowa, obok banków, bardzo korzysta. Debata będzie w Sejmie.
Które z rozwiązań projektu uważa pan za kluczowe?
Nadzór Komisji Nadzoru Finansowego nad branżą pożyczkową, wprowadzany poprzez zmianę ustawy o kredycie konsumenckim, i precyzyjne opisanie wszystkich kosztów pozaodsetkowych, czyli marż, prowizji, opłat etc. Ich definicja znajdzie się w ustawie o kredycie konsumenckim, kodeksie cywilnym i kodeksie karnym.
Czemu nadzór KNF jest tak istotny?
Jesteśmy chyba ostatnim krajem w Unii Europejskiej, w którym branża pożyczkowa nie ma nad sobą żadnego regulatora. Dzięki zmianie m.in. ograniczymy ryzyko „zarażania” sektora bankowego przez firmy pożyczkowe, które polega na wpychaniu w spiralę zadłużenia konsumentów mających również kredyty w bankach. Zmienią się też warunki rejestracji firm pożyczkowych. Wzrośnie - z 200 tys. do 1 mln zł - kapitał zakładowy takich przedsiębiorstw, a dodatkowo będą one musiały przybrać formę spółek akcyjnych. Wprowadzamy też kary dla członków zarządów - w wysokości do 150 tys. zł czy zawieszenia w wykonywaniu czynności. A także karę do 15 mln zł dla instytucji i możliwość wykreślenia jej z rejestru. Umożliwi to eliminowanie z rynku ewidentnie toksycznych podmiotów. Zapobiegnie też sytuacjom, w których - gdy klienci mają problem z daną firmą - muszą iść do sądu.
Jakie będą skutki tych zmian?
Koncentracja i większa transparentność rynku. Małe podmioty trudno nadzorować, bo co z tego, że KNF nałoży karę, jak podmiot zniknie? Firmy pożyczkowe będą miały czas na dostosowanie się do nowych reguł do końca przyszłego roku. Te, które nie będą miały 1 mln zł kapitału zakładowego oraz formy spółki akcyjnej, powinny zniknąć z rynku.
Wróćmy do definicji kosztów.
Limity kosztów obejmą, oprócz pożyczek, kredyty konsumenckie zaciągane w bankach czy SKOK-ach oraz zakupy na raty. Przykładowo w przypadku pożyczki w wysokości 5 tys. zł zaciąganej na dwa lata dziś koszty pozaodsetkowe opiewają na 5 tys. zł, a po zmianach będzie to 2 tys. zł. Jeżeli chodzi o definicję kosztów, to - nawet po zmianie ustawy o kredycie konsumenckim z 2015 r. - była ona dziurawa jak durszlak, w żaden sposób nie odpowiadała na pomysłowość firm pożyczkowych. Na mocy tych przepisów dochodzi np. do sytuacji, gdy przy pożyczce w wysokości 9 tys. zł klient, zamiast - zgodnie z ustawą - zapłacić finalnie 13,9 tys. zł, płacił 20 tys. zł, z czego 11 tys. zł stanowił „kredyt na zapłatę kosztów pożyczki, potrącany na wniosek klienta” albo „koszt udzielenia gotówki”. Możliwe jest również „rolowanie” pożyczek. Zaś na ulicach, z powodu nieszczelnego przepisu o badaniu zdolności kredytowej, co chwilę spotyka się ogłoszenia typu „pożyczka bez BIG w 5 minut”. To niezgodne z dyrektywą o kredycie konsumenckim, która miała być wdrożona w 2015 r. A że nie zostało to właściwie uczynione, widać na powyższym przykładzie. Tamta zmiana dokonana przez PO była wręcz zachętą dla lichwiarzy do obchodzenia ustawy i korzystania z licznych luk, które ona miała.
Takie oferty dzięki nowym przepisom mają zniknąć?
Tak, przyczyni się do tego obowiązek badania zdolności kredytowej.
Powiedzmy jeszcze o zmianach w kodeksie cywilnym.
To nowość. Dotyczy pożyczek między osobami fizycznymi, ale także tych zaciąganych przez drobnych przedsiębiorców, o ile pozostają tylko w pośrednim związku z prowadzoną działalnością. Przewidujemy, że maksymalny limit kosztów poza odsetkowych w całym okresie spłaty będzie wynosił 25 proc. kwoty pożyczki plus ustawowe maksymalne odsetki.
Jeżeli ktoś pożycza 10 tys. zł na rok, ile będzie musiał oddać?
Koszty pozaodsetkowe w skali roku to 2 tys. zł plus maksymalne odsetki, które są ruchome, dziś jest to ok. 10 proc., czyli 1 tys. zł. W sumie więc pożyczkobiorca musiałby spłacić ok. 13 tys. zł.
Czy to dotyczy wszystkich pożyczek, także tych bez podpisanej umowy?
Czarna lichwa jest przestępstwem i tutaj działa bardzo sprawnie prokuratura. Przypomnę, że tylko w jednym śledztwie na Pomorzu pod lupą prokuratorów jest ok. 1 tys. aktów notarialnych, a łączne szkody wyrządzone przez lichwiarzy biednym ludziom wynoszą ok. 26 mln zł. To są pozabierane domy, mieszkania osób potrzebujących niekiedy kilku tysięcy złotych na leczenie swoje lub najbliższych. Często te dramaty były akceptowane przez notariuszy, bowiem przewłaszczenie nieruchomości na zabezpieczenie było przecież dokonywane w ich asyście.
To co może zrobić osoba, która zadłużyła się w szarej czy czarnej strefie?
Powinna w pierwszej kolejności poszukiwać pomocy u organów ścigania. Sprzyja temu zmodyfikowany art. 304 par. 2 i 3 kodeksu karnego. Należy z kolei pamiętać, że w razie stwierdzenia popełnienia przestępstwa zastosowanie znajdzie art. 58 par. 1 k.c. Nie bez znaczenia przy tym jest to, że zgodnie z art. 11 k.p.c. ustalenia wydanego w postępowaniu karnym prawomocnego wyroku skazującego co do popełnienia przestępstwa wiążą sąd w postępowaniu cywilnym.
Dodatkowo należy pamiętać, że w końcowej fazie procesu legislacyjnego jest projekt ustawy zmieniającej instytucję wyzysku (druk senacki nr 587). Wprowadzona w nim zostaje dodatkowa przesłanka podmiotowa, obok istniejącego już wykorzystania przymusowego położenia, w postaci braku rozeznania co do przedmiotu umowy. Wprowadzono też domniemanie, że dysproporcja świadczeń jest rażąca, jeżeli wartość świadczenia jednej ze stron w chwili zawarcia umowy przewyższa co najmniej dwukrotnie wartość świadczenia wzajemnego. Nie bez znaczenia jest też wydłużenie okresu poszukiwania ochrony z dwóch do trzech lat, a w przypadku konsumentów - do sześciu lat od dnia zawarcia umowy.
Nowe obowiązki obejmą też notariuszy.
Obejmą one sporządzanie aktu notarialnego o poddaniu się egzekucji przez dłużnika. Notariusz będzie miał obowiązek odmówić sporządzenia aktu notarialnego, jeśli miałoby dojść do naruszenia przepisów o maksymalnych kosztach pozaodsetkowych w wysokości 25 proc. w całym okresie spłaty. Ponadto sąd będzie zobowiązany do tego, by nie nadawać w takich sytuacjach klauzuli wykonalności. Będzie to dotyczyć też sytuacji, w której nie zostanie wykazane stosownym dokumentem, że przedmiot pożyczki został wydany pożyczkobiorcy lub wskazanej przez niego osobie. Chodzi o to, by zapobiegać na przyszłość takim aferom, jak ta związana z mafią mieszkaniową, w której notariusze odegrali poczesną rolę.
Przejdźmy do zmian w kodeksie karnym, jakie niosą one skutki?
Doprecyzowujemy znamiona przestępstwa lichwy w kodeksie karnym przywróconego tarczą antykryzysową. Przypomnę, że zniknęło ono w 2011 r., gdy w niejasnych okolicznościach - paradoksalnie z inicjatywy UOKiK-u powołanego do ochrony konsumentów - kompletnie rozregulowano rynek i zrobiono w Polsce eldorado dla firm pożyczkowych. Określiliśmy to przestępstwo jako żądanie kosztów pozaodsetkowych w wysokości dwukrotności ustawowego limitu. Wprowadzamy też do k.k. precyzyjną definicję kosztów pozaodsetkowych.
A co z lombardami? Jak słyszymy, mają być głównym beneficjentem ustawy.
To bzdura. Po pierwsze, jeżeli udzielają pożyczek, to obejmą je regulacje kodeksu cywilnego. W k.c., oprócz definicji kosztów pozaodsetkowych, wprowadzamy też zmiany dotyczące zabezpieczenia z weksla. Dziś jest ono nieograniczone. Przy pożyczce na np. 5 tys. zł można zmusić, nakłonić czy zachęcić pożyczkobiorcę do podpisania weksla np. na kwotę 50 tys. zł. Zidentyfikowaliśmy np. przypadek, gdy kwota pożyczki wynosiła 3 tys. zł, a weksel podpisano na 100 tys. zł. Następnie sąd nadał klauzulę wykonalności i zasądzono obowiązek zapłaty w wysokości 106 375 zł. W projekcie ograniczamy kwotę weksla do maksymalnych kosztów pozaodsetkowych, czyli 25 proc. w całym okresie kredytowania. To bardzo ważne rozwiązanie, żeby ludzie nie podpisywali na siebie wyroków rujnujących ich z dorobku życia. Wprowadzamy też obowiązek badania zdolności kredytowej klientów instytucji pożyczkowych. Chodzi o to, by zapobiegać wpadaniu pożyczkobiorców w spiralę zadłużenia. Sankcją za udzielanie kredytów bez zbadania zdolności jest zakaz cesji i dochodzenia takich wierzytelności.
Rząd, przyjmując wasz projekt, jednocześnie podjął decyzję o przygotowaniu ustawy o lombardach.
Ma to zrobić Ministerstwo Finansów. My jesteśmy oczywiście gotowi do współpracy, tak by rząd mógł przyjąć projekt jak najszybciej. Przebiegała ona zresztą bardzo dobrze między naszymi resortami na etapie prac rządowych. Również jesteśmy wdzięczni KNF za cenne uwagi do projektu i dobre współdziałanie. Przy lombardach inaczej rozłożone są akcenty. Nie zabiorą one przecież komuś mieszkania, nie zajmą wynagrodzenia i nie zlicytują całego majątku. Ceną za nieuregulowanie zobowiązania jest raczej utrata określonego fantu.
Deklaruje pan, że nie jest waszym celem wyrzucanie firm pożyczkowych z rynku. Jednak branża podaje, że straciła 280 mln zł w 2020 r., więc „jakiekolwiek ograniczenie rentowności jest bezcelowe, bo sektor nie jest rentowny, wręcz walczy o kontynuowanie działalności”.

Pytanie, jak to liczą? W 2020 r. był COVID-19 i lockdowny. W czerwcu 2021 r., przy obowiązujących jeszcze wówczas rozwiązaniach tarczy antykryzysowej, średnia wysokość pożyczki na rynku pozabankowym była wyższa niż rok wcześniej o 11,5 proc. Pożyczek udzielono o 120 proc. więcej niż rok wcześniej. Nie dowodzi to upadku branży. Na rynku pożyczkowym panuje jednak wiele patologii, najwyższy czas, byśmy w tej sprawie pilnie wprowadzili cywilizowane standardy.

Rozmawiała Sonia Sobczyk-Grygiel