Udostępnienie przedsiębiorcom systemu do oznaczania klauzul abuzywnych przysłużyłoby się rynkowi – twierdzą prawnicy. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów obawia się jednak, że samodzielne odczytywanie wyników dokonywanej analizy mogłoby wprowadzać firmy w błąd

Niedawno na łamach DGP informowaliśmy, że UOKiK ogłosił konkurs na zaprojektowanie narzędzia informatycznego wspomaganego sztuczną inteligencją, którego zadaniem będzie wspomaganie pracowników urzędu w analizie wzorców umownych stosowanych przez przedsiębiorców pod kątem klauzul niedozwolonych („Oko elektronicznego nadzorcy ominie kreatywnych przedsiębiorców” DGP nr 195/2021).
Z naszych informacji wynika, że rynek szybko zareagował na te doniesienia – wiele firm już wystąpiło do swoich pełnomocników z prośbą o dokonanie ponownej analizy zapisów w umowach i regulaminach kierowanych do konsumentów pod kątem występowania w nich klauzul abuzywnych.
Eksperci na „nie”
Część prawników krytycznie ocenia pomysł UOKiK. Uważają, że urząd ma zamiar wykorzystać środki unijne do tego, żeby łatwiej karać przedsiębiorców. – Skoro już organ sięga po pieniądze publiczne, wskazane byłoby, gdyby zdecydował się na poszukiwanie rozwiązań pozwalających przedsiębiorcom na samodzielną kontrolę swoich wzorców umownych. Z opisu konkursu wynika jednak, że celem jest usprawnienie procesu karania – komentuje Dominik Jędrzejko, partner w kancelarii Kaszubiak, Jędrzejko Adwokaci, autor bloga NieuczciwePraktykiRynkowe.pl.
Dodaje, że zważywszy na możliwości planowanego narzędzia, należy przygotować się na ataki celowane o masowej skali. – Po wdrożeniu przez urząd oprogramowania wielu przedsiębiorców zacznie otrzymywać podobne w treści decyzje z niedużymi karami (choć górna granica to nawet 10 proc. przychodu z ostatniego roku obrotowego), które łatwiej będzie zapłacić, niż zaskarżyć – uważa ekspert.
Zgodnie z misją
Dominik Jędrzejko proponuje, aby UOKiK rozważył udostępnienie zamówionego narzędzia nie tylko swoim urzędnikom, lecz także przedsiębiorcom. Umożliwiłoby im to samodzielne sprawdzenie, czy ich wzorce umowne mogą być oznaczone przez system jako potencjalnie zawierające klauzule abuzywne.
– Po analizie mogliby oni zweryfikować wskazane przez system nieprawidłowości albo usunąć wątpliwe zapisy – wskazuje adwokat. Według niego doprowadziłoby to do znacznej poprawy jakości stosowanych na rynku wzorców umownych.
– Gdyby przyjąć, że intencją wdrożenia systemu jest wyłącznie poprawa ochrony konsumentów, nie ma żadnych racjonalnych argumentów, by odmówić jego udostępnienia przedsiębiorcom do samodzielnego wykorzystania – podkreśla mec. Jędrzejko.
W podobnym tonie wypowiada się Bernadeta Kasztelan-Świetlik, radca prawny w kancelarii Gessel, była wiceprezes UOKiK. – Urząd przybliża rynkowi swoje stanowiska w formie niewiążących wytycznych i wyjaśnień, mógłby więc też podzielić się narzędziem do wyszukiwania klauzul niedozwolonych – mówi.
Według niej byłoby to zbieżne z misją UOKiK, bo celem organu antymonopolowego jest pilnowanie, czy działania przedsiębiorców nie powodują szkody dla konkurencji i konsumentów. – Umożliwienie przedsiębiorcom skorzystania z takiego programu pomogłoby w eliminowaniu klauzul abuzywnych. A im ich mniej w obrocie prawnym, tym większa korzyść dla wszystkich stron – podkreśla Bernadeta Kasztelan-Świetlik.
Użytek wewnętrzny
Na razie jednak UOKiK nie planuje udostępnienia zamówionego narzędzia przedsiębiorcom. Od przedstawicieli jego departamentu komunikacji słyszymy, że system ma być przeznaczony do użytku wewnętrznego. „Nie chcemy, aby było to rozwiązanie, które może wywołać u przedsiębiorcy mylne wrażenie zgodności (lub niezgodności) z prawem wzorców regulaminów i umów przez niego stosowanych” – argumentują.
Bernadeta Kasztelan-Świetlik ripostuje, że powyższe akurat nie jest problemem. – Wystarczyłoby dać przedsiębiorcom jasno do zrozumienia, że wyniki analizy wprawdzie minimalizowałyby ryzyko interwencji urzędu, ale go nie wykluczały. Ostateczna ocena klauzul umownych podlegałaby indywidualnej weryfikacji z uwzględnieniem całokształtu okoliczności, w tym specyfiki danej branży. Skorzystanie z narzędzia nie eliminowałoby możliwości nałożenia sankcji przez UOKiK – wskazuje prawniczka.
Ważny kontekst
Innego zdania jest Dorota Karczewska, partner w kancelarii WKB, była wiceprezes UOKiK, która uważa, że podejście urzędu jest uzasadnione, bo przy ocenie klauzul niedozwolonych najważniejszy jest kontekst. Przypomina sytuacje sprzed kilku lat, gdy udostępnienie Rejestru Klauzul Niedozwolonych miało służyć przedsiębiorcom, konsumentom i pełnomocnikom, a lektura zapisów zawartych w tym rejestrze – bez odwołania się do szczegółów uzasadnienia wyroku – mogła ich wprowadzać w błąd.
– Na przykład mogli oni tam znaleźć wskazanie, że abuzywny jest zapis o karze umownej np. w wysokości 5 proc., i wyciągnąć wniosek, że nie wolno takiego mechanizmu stosować. Dopiero po lekturze orzeczenia okazywało się, że zapis jest abuzywny nie z uwagi na próg 5 proc., lecz fakt, że taką karę zastrzeżono wyłącznie dla jednej ze stron – tłumaczy była wiceprezes UOKiK.
Podkreśla, że z tego właśnie powodu udostępnianie nowego narzędzia przez UOKiK, bez gruntownego przetestowania go czy przygotowania bardzo jasnej instrukcji obsługi, byłoby wysoce nieodpowiedzialne.
Od UOKiK słyszymy zapewnienia, że urzędnicy nie będą opierać się wyłącznie na wynikach wyszukiwania przez stworzony algorytm. Ostateczna weryfikacja klauzuli będzie zawsze należeć do doświadczonego eksperta UOKiK.
„Projektowane narzędzie pozwoli wykorzystać zarówno mocne strony maszyny (szybkość wstępnej analizy), jak i nadzorujących ją specjalistów (wiedza ekspercka i możliwość podjęcia ostatecznej decyzji opartej na doświadczeniu). Dzięki tej współpracy algorytm cały czas będzie się uczyć i coraz skuteczniej identyfikować niedozwolone klauzule” – mówią nam przedstawiciele UOKiK. ©℗
Wiele firm już analizuje zapisy w umowach i regulaminach pod kątem klauzul abuzywnych