Gminy masowo sprawdzają przedsiębiorców zajmujących się odbieraniem odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości. Nadrabiają zapomniany obowiązek. Do niektórych pukają przedstawiciele nawet kilku samorządów jednocześnie

Chodzi o kontrole firm, które są wpisane do rejestru działalności regulowanej (RDR) w gminie (czyli odbierające odpady komunalne od mieszkańców i firm). Artykuł 9u ust. 1a ustawy z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 888; ost.zm. Dz.U. z 2021 r. poz. 1648), dodany nowelizacją z 6 września 2019 r., mówi, że podmioty wpisane do RDR muszą być kontrolowane przynajmniej raz na dwa lata. Pierwsze kontrole, od wejścia w życie tego przepisu, jednostki samorządu terytorialnego miały przeprowadzić w tym roku z upływem 6 września br. Wiele z nich jednak o tym zapomniało i teraz nadrabiają zaległości – szczególnie że kary za niezrealizowanie ustawowego obowiązku grożą także włodarzom. A ten sprowadza się do sprawdzenia, czy firmy spełniają wymogi rozporządzenia z 11 stycznia 2013 r. w sprawie szczegółowych wymagań w zakresie odbierania odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości (Dz.U. poz. 122; dalej: rozporządzenie).
Kontroler za kontrolerem
W trudnej sytuacji znaleźli się zwłaszcza ci przedsiębiorcy, do których zawitać musi kilka kontroli. – To, że czeka ich tak dużo wizyt, jest spowodowane tym, że są to podmioty wpisane do RDR w kilku gminach – mówi Mateusz Karciarz, prawnik z kancelarii Jerzmanowski i wspólnicy. Z rozporządzenia wynika bowiem, że baza może być na terenie danej gminy lub w odległości maksymalnie 60 km od niej. Jedna baza może więc obsługiwać kilka samorządów. A wtedy każdy z nich musi ją skontrolować. Nie każdy pamięta jednak, że kontrole nie powinny następować jednocześnie, bo ustawa z 6 marca 2018 r. ‒ Prawo przedsiębiorców (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 162) na to nie pozwala. Są to bowiem kontrole planowe, a nie doraźne. Jednak jak dowiadujemy się od osób z branży, zdarza się, że kontrolerzy z więcej niż jednej gminy pojawiają się w tym samym czasie, a właściciele firm nie oponują, nie chcą bowiem psuć sobie relacji, od których zależy działalność firmy.
– Dla nas jest to często problem organizacyjny. Trzeba wygospodarować miejsce dla kontrolera, oddelegować pracownika, który ma przecież inne zadania do wykonania – mówi Karol Wójcik, przewodniczący Rady Programowej Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami. – Wolelibyśmy, żeby to było rozłożone w czasie i nie było takich spiętrzeń jak obecnie. Ale zdajemy sobie sprawę z tego, że obowiązek gminy muszą wykonać. A same wymogi nie są dla nas specjalnie wygórowane.
Odmienne ustalenia
Z kontrolami wiąże się jeszcze jeden problem. Może zdarzyć się, że każda z gmin przedstawi inne wyniki kontroli. Pytanie wówczas, które są prawidłowe. ‒ Być może tej, która wyłapała najwięcej nieprawidłowości, podeszła do tego najbardziej rzetelnie – zastanawia się Mateusz Karciarz. – A pozostałe po prostu pojawiły się i odhaczyły, że kontrola zrobiona. Albo zadziałały na zasadzie, że jeżeli taki podmiot jako jedyny startuje w przetargu i odbiera odpady, to nie będziemy mu robić problemu. Gdy podmiotów w RDR wpisano więcej, podejście bywa bardziej rygorystyczne.
Jakość kontroli zależeć może też od wyszkolenia pracowników. – Mam wrażenie, że bardzo wiele gmin w ogóle nie miało do niedawna świadomości, że takie kontrole należy przeprowadzać w odpowiednim czasie – mówi Mateusz Karciarz. A Jacek Pietrzyk zauważa, że niektóre gminy łączą siły i przeprowadzają wspólne kontrole u wpisanych do rejestru w kilku gminach. Być może taka droga jest lepsza i dla jakości kontroli, i dla firmy, która nie musi tygodniami udzielać gościny kontrolerom i odrywać od pracy pracowników.
Letni kłopot
O ile przedsiębiorcy na ogół nie skarżą się, że kontrole są, to mają sporo wątpliwości właśnie co do ich ustaleń. Pierwsza dotyczy mycia śmieciarek. Zgodnie z par. 4 ust. 3 rozporządzenia pojazdy i urządzenia mają być poddawane myciu i dezynfekcji z częstotliwością gwarantującą zapewnienie im właściwego stanu sanitarnego, ale nie rzadziej niż raz na miesiąc, a w okresie letnim nie rzadziej niż raz na dwa tygodnie. – Problem w tym, że ani rozporządzenie, ani ustawa o utrzymaniu czystości i porządku nie określają, co to jest okres letni – zauważa dr inż. Jacek Pietrzyk ze spółki Atmoterm SA zajmującej się doradztwem środowiskowym. A firmy widząc wątpliwość, starają się uciec od wykazania, w jakim okresie częściej myły pojazdy. – Skoro nie ma definicji, to należy uznać, że okres letni to lato, zgodnie z kalendarzem, czyli od 21 czerwca do 23 września – uważa Karol Wójcik. – Gdybym miał doradzać firmie w tej kwestii, też tak rekomendowałbym – potwierdza Mateusz Karciarz. Ale zastanawia się, czy za okres letni nie można by uznać tylko wakacyjnych miesięcy: lipca i sierpnia. Z kolei Jacek Pietrzyk jest zdania, że częstsze mycie powinno być wykonywane niekoniecznie zgodnie z kalendarzem, a wtedy, gdy jest ciepło, nawet w maju. Uważa, że do sprawy trzeba podchodzić zdroworozsądkowo. Częstotliwość mycia może być inna dla różnych urządzeń, np. śmieciarki wywożące frakcję bio niekiedy należałoby myć już po jednym dniu, a rzadziej pojazdy zbierające np. makulaturę.
Jak udokumentować mycie
Kontrolujący wymagają też dowodów, że śmieciarki były myte. A firmy, zwłaszcza te, które nie posiadają własnych myjni, mają z tym kłopot. Bo gminy domagają się faktur lub umów z myjniami. Firmy tłumaczą, że to ich biznesowa tajemnica i nie chcą pokazywać kwoty na fakturze. Jak mówi Jacek Pietrzyk, nie ma jednoznacznych przepisów wskazujących, jak to udokumentować. Urzędnik zaś często twierdzi, że chce znać kwotę, bo po tym jest w stanie poznać, czy umyto wszystkie auta i jak często.
Wirtualne bazy i śmieciarki
Co jeszcze budzi wątpliwości kontrolujących? To, że niektóre firmy działają niejako na papierze. Nie mają własnych pojazdów czy baz, a jedynie je wypożyczają. I wtedy pojawiają się kłopoty. Wprawdzie, jak mówi Mateusz Karciarz, nie jest nigdzie powiedziane, że muszą mieć je na własność ‒ mają je „posiadać”. I niektóre podmioty mają tylko spisane umowy np. z sąsiadem zza miedzy, że użyczą od niego dwóch pojazdów Śmieciarki zaś muszą spełniać określone wymogi, np. mieć nazwę przedsiębiorcy umieszczoną na pojeździe. Przy wypożyczaniu trzeba potwierdzić, że wymóg jest spełniony. Ale nie jest to łatwe, skoro np. dwie firmy mają pokazać śmieciarki do kontroli tego samego dnia.
Podczas kontroli bazy kontrowersyjna bywa kwestia odcieków. Rzadziej dochodzi do sporów, kiedy jest kanalizacja i umowa z przedsiębiorstwem wodociągowo-kanalizacyjnym. Problem powstaje, gdy baza znajduje się poza zasięgiem kanalizacji. Ważne jest wtedy, czy ma ona np. pozwolenie wodnoprawne. A nie każda firma o takie zadbała. Kłopoty dotyczą też miejsc do magazynowania selektywnie zbieranych odpadów. – Ministerstwo wydało wprawdzie objaśnienia prawne, że jeżeli ktoś nie magazynuje odpadów, to nie musi mieć takiego miejsca – mówi Mateusz Karciarz. – Ale to nie jest do końca zgodne z literalnym brzmieniem przepisów. Poza tym wcześniej ministerstwo wskazywało, że takie miejsca być muszą. Także przepisy dotyczące przeładunku odpadów nie są jednoznaczne. Nawet jeśli odpady są tylko przekładane z samochodu na samochód, to klientom rekomenduję, żeby uzyskali zezwolenie na zbieranie. Brak takiego zezwolenia może oznaczać do 1 mln zł kary, lepiej więc je mieć.
Kary czy strachy na lachy
– W tych zapowiedziach karania jest dużo sztucznego bicia piany – uważa dr Jacek Pietrzyk. Gmina w pierwszej kolejności wydaje bowiem zalecenia pokontrolne. Wówczas przedsiębiorca musi zadeklarować, że wdroży procedury, np. mycia śmieciarek, i przedstawi rachunki za najbliższe miesiące. Ma wtedy szansę na uniknięcie kary finansowej. Ale też nie może być zbyt pewny pomyślnego obrotu sprawy, bo jeżeli błędów będzie bardzo dużo, to gmina ma prawo wykreślić go z działalności regulowanej. – Można też nałożyć na firmę karę pieniężną w wysokości 10 tys. zł, ale nie słyszałem o takim przypadku – zastrzega Jacek Pietrzyk.
A co się stanie, gdy gmina firm nie sprawdzi? Do weryfikowania, w jaki sposób wójt prowadzi kontrolę, upoważniony jest wojewódzki inspektor ochrony środowiska. Jeżeli włodarz tego nie robi albo robi to w sposób niewłaściwy, to administracyjna kara pieniężna wynosi od 500 do 5 tys. zł. Można tego uniknąć, wykorzystując w tym celu art. 189f par. 1 kodeksu postępowania administracyjnego, który pozwala jedynie pouczyć organ. Ale by do tego doszło, to po pierwsze szkodliwość czynu musi być znikoma, a po drugie podmiot musi zaprzestać naruszenia prawa. I dlatego teraz, choć termin już minął, gminy spieszą się z kontrolami: starają się pokazać, że choć wprawdzie jest po terminie, to jednak coś już zrobiono i robi się dalej w tym zakresie.
To najczęściej jest weryfikowane
• Czy firma posiada odpowiednie wyposażenie i czy jego stan techniczny jest właściwy.
• Czy pojazdy są utrzymane w odpowiednim stanie sanitarnym.
• Czy pojazdy są zabezpieczone przed niekontrolowanym wydostawaniem się na zewnątrz odpadów podczas magazynowania, przeładunku i transportu.
• Czy są co najmniej dwa pojazdy do odbierania zmieszanych odpadów komunalnych.
• Czy pojazdy są trwale i czytelnie oznakowane nazwą oraz danymi adresowymi firmy.
• Czy firma posiada bazę magazynowo-transportową oraz czy: jej teren jest zabezpieczony przed osobami nieupoważnionymi; miejsca do parkowania pojazdów oraz miejsca magazynowania selektywnie zebranych odpadów komunalnych są zabezpieczone przed emisją zanieczyszczeń do gruntu; odcieki są prawidłowo zagospodarowywane.