Pojęcie produktu niebezpiecznego w ramach unijnych przepisów powinno zostać rozszerzone w taki sposób, by można było je stosować nie tylko w odniesieniu do rzeczy materialnych, ale też w przypadku szkód wyrządzonych np. przez wadliwe oprogramowanie. Ustawodawca powinien rozważyć również wprowadzenie odrębnego reżimu odpowiedzialności kontraktowej.

Takie postulaty zmian znalazły się w najnowszym raporcie Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości dotyczącym możliwości dochodzenia odszkodowań za błędy sztucznej inteligencji.
Jak wskazuje dr Jędrzej Kondek, kierownik Sekcji Prawa i Procesu Cywilnego IWS i autor opracowania, kłopoty związane ze szkodami wywołanymi przez oprogramowanie wiążą się z tym, że w tego typu sprawach trudno jest stosować bezpośrednio przepisy z kodeksu cywilnego. Nie mamy bowiem do czynienia z klasyczną niedoskonałością produktu, a „dobrem niematerialnym”, którym będzie oprogramowanie. W tym momencie problem powstaje nie tylko na gruncie prawa krajowego, ale też unijnego. Jak tłumaczy autor raportu, teza, że „produkt niebezpieczny” w rozumieniu unijnej dyrektywy Rady 85/374/EWG (Dz.U. WE L 210/29 ze zm.) jest również produktem niematerialnym, to dość ryzykowna interpretacja.
Samodzielne rozszerzanie wykładni przepisów przez poszczególne państwa członkowskie również nie powinno iść zbyt daleko. Jest jednak sposób, by ustalić własne rozumienie „produktu niebezpiecznego” na gruncie krajowym. Przepisy powinny wówczas opierać się nie na zasadzie ryzyka, które ponosi m.in. przedsiębiorca, ale na podstawie winy za szkodę już wyrządzoną. Można byłoby również wprowadzić odrębne regulacje np. w relacjach między przedsiębiorcami. Doktor Kondek zauważa jednak, że w tym ostatnim przypadku istnieje duże ryzyko, że ostatecznie to konsument stałby się stroną mniej chronioną ‒ ze względu na to, że nie obejmowałyby go rozszerzone regulacje. Potencjalnie mogłoby to więc doprowadzić do naruszenia unijnych przepisów.
Pozostałe podstawy odpowiedzialności za produkt niebezpieczny, które obowiązują w polskim prawie, mają ‒ zdaniem autora ‒ raczej niewielkie zastosowanie w przypadku szkód wywoływanych przez sztuczną inteligencję. Powołanie się np. na rękojmię czy gwarancję nie będzie możliwe w przypadku zawarcia umowy licencyjnej (a z taką mamy zazwyczaj do czynienia w przypadku oprogramowania komputerowego). Z kolei przepisy prawa autorskiego odnoszą się do wąskiej grupy zamówionych utworów, więc dochodzenie odszkodowań na tej podstawie również nie jest łatwe.
Zdaniem dr. Kondka najprostszym rozwiązaniem byłoby doprecyzowanie przepisów przez samą UE. Gdyby regulacje dotyczące produktów niebezpiecznych można było stosować także do produktów niematerialnych, dochodzenie odszkodowań również byłoby prostsze. Na to polski ustawodawca nie ma jednak wpływu. Na gruncie polskiego prawa można byłoby wprowadzić zmiany na poziomie prawa kontraktowego, by uniemożliwić ograniczanie odpowiedzialności za produkt. W tym drugim przypadku trzeba byłoby mieć jednak na uwadze, by nie naruszyć prawa do swobody kształtowania umów.