Tylko 71 dużych przetargów ogłoszono w Polsce od początku roku. Dla porównania w grudniu było ich ponad 4,7 tys. Zamawiający wszystko, co mogli, wypychali przed końcem roku.

Zastój jest widoczny również w mniejszych postępowaniach, których wartość nie przekracza progów unijnych. Od początku roku ogłoszono ich zaledwie 245, podczas gdy w styczniu 2020 r. było ich 6,6 tys. To prawie 27 razy mniej. Ogłoszeń o zamówieniach droższych od progów unijnych było 333, ale zdecydowaną większość stanowią jeszcze ubiegłoroczne, które zostały opublikowane w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej (DUUE) z opóźnieniem. Przesłanych w tym roku jest zaledwie 71, a więc 22 razy mniej niż w styczniu 2020 r. (patrz: infografika).
Powód takiego stanu rzeczy jest oczywisty – zmiana przepisów, jaka nastąpiła wraz z początkiem roku. Zamawiający robili wszystko, żeby wszcząć postępowania jeszcze pod rządami poprzedniej ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1843 ze zm.). Stąd też grudniowy wysyp przetargów i obecny zastój na tym rynku.
– Problem w tym, że działa to na niekorzyść zarówno przedsiębiorców, jak i samych zamawiających. Ci pierwsi muszą w pośpiechu przygotowywać oferty, czasem nawet w kilkudziesięciu czy kilkuset przetargach. A to wszystko w sytuacji pandemicznej, gdy spora część pracowników pracuje zdalnie – ubolewa Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP), prezes Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej (CALPE).
– Zamawiający muszą się z kolei liczyć z tym, że będą mieli mniej ofert, a więc niewykluczone, że wyższe ceny. Tej sytuacji można byłoby uniknąć, gdyby przetargi były przygotowywane w normalnym cyklu, a nie pod wpływem strachu przed nowymi przepisami – dodaje.
Wydłużyć termin
Problemów może być więcej. Już teraz pełnomocnicy stron sygnalizują zwiększoną liczbę odwołań kierowanych do Krajowej Izby Odwoławczej. To dopiero pierwsza fala dotycząca specyfikacji istotnych warunków zamówienia. To zresztą pokazuje kolejne potencjalne zmartwienie – jakość ogłaszanych w pośpiechu postępowań.
– Choć to wyłącznie przypuszczenie – część tych przetargów mogła nie zostać do końca dobrze przygotowana, właśnie ze względu na pośpiech, by zdążyć je ogłosić przed końcem roku. To zaś oznacza, że specyfikacje będą dopracowywane i terminy przesuwane – sugeruje dr Wojciech Hartung, adwokat z kancelarii Domański, Zakrzewski, Palinka.
– Szczerze mówiąc, doradzałbym zamawiającym, żeby nawet bez zmiany specyfikacji zastanowili się, czy nie warto wydłużyć terminu. Jeśli w jednym czasie wykonawcy będą chcieli wystartować w wielu przetargach, to może się okazać, że nie wszędzie zdążą. A przecież zamawiającym powinno zależeć na tym, by dostać jak najwięcej konkurencyjnych ofert – dodaje ekspert.
Wiele zależy od tego, jakie terminy ustalili zamawiający w przetargach ogłaszanych w grudniu. Jeśli minimalne, to powinni zastanowić się, czy nie warto ich wydłużyć. To samodzielna decyzja zamawiających i nie wymaga wykazania żadnych dodatkowych przesłanek.
Eksperci przewidują, że w lutym na rynku powinno pojawić się już więcej nowych ogłoszeń, ale do normalnego stanu rynek zamówień powróci raczej dopiero w marcu.
Na starych zasadach
Powodem grudniowego wysypu przetargów było wspomniane wejście w życie nowych przepisów. Choć nowa ustawa – Prawo zamówień publicznych (Dz.U. z 2019 r. poz. 2019 ze zm.) nie jest odbierana jako rewolucyjna, to jednak bez wątpienia oznaczała największą zmianę od 2004 r. W przypadku mniejszych przetargów dodatkowo wiązała się z przejściem ich do internetu.
Tylko w grudniu 2020 r. w DUUE ukazało się 4738 ogłoszeń, co stanowiło 17 proc. wszystkich polskich postępowań wszczętych w ub.r. W ostatnim dniu minionego roku były aż 474 ogłoszenia z Polski, czyli aż 32 proc. ogłoszeń opublikowanych tego dnia w całej UE.
Część ogłoszeń przesłanych pod koniec roku ukazała się dopiero 4 i 5 stycznia 2021 r. A dopiero po ich publikacji zamawiający mieli prawo zamieścić ogłoszenia na swych stronach internetowych, co równało się z wszczęciem postępowania. Urząd Zamówień Publicznych opublikował jednak opinię, z której wynika, że choć wcześniejsze zamieszczenie ogłoszenia na stronie internetowej naruszało prawo, to jednocześnie wszczęte w ten sposób postępowania mogą być prowadzone na podstawie wcześniejszych przepisów.
„W stosunku do postępowań, w których ogłoszenie o zamówieniu zostało przekazane do DUUE i jednocześnie zamieszczone na stronie internetowej najpóźniej w dniu 31 grudnia 2020 r., ale jego publikacja w DUUE nastąpiła po dniu 31 grudnia 2020 r., zastosowanie znajdą przepisy dotychczasowej ustawy p.z.p. Powyższe wynika z faktu, że moment wszczęcia postępowania – wyznaczała w dotychczasowej ustawie p.z.p. – data zamieszczenia przez zamawiającego ogłoszenia o zamówieniu na stronie internetowej. A zatem doszło do wszczęcia postępowania (...), gdy ogłoszenie o zamówieniu zostało zamieszczone na stronie internetowej najpóźniej w dniu 31 grudnia 2020 r.” – czytamy w stanowisku UZP.
Jednocześnie, w tym samym stanowisku, zaznaczono, że zamieszczenie ogłoszenia na własnej stronie internetowej przed upływem 48 godzin od jego przekazania do DUUE oznaczało złamanie prawa.