Minister energii uważa, że rachunki za prąd są trudne do zrozumienia dla zwykłego odbiorcy. Nowe przepisy mają to zmienić. Próba wprowadzenia takich zmian już raz została podjęta w sierpniu prezydent zawetował jednak tamtą ustawę, podając jako powód m.in. ujęte w niej zasady udzielania rabatów. W obecnie procedowanym projekcie takich rozwiązań nie ma.
Bardziej czytelne rachunki
Według projektu na pierwszej stronie rachunku za prąd ma się znaleźć jasne podsumowanie najważniejszych informacji: ile wynosi łączna kwota do zapłaty, ile kosztuje sama energia (część obrotowa), a ile jej dostarczenie (część dystrybucyjna). Zdaniem autorów projektu to właśnie te trzy wartości są dla odbiorcy najważniejsze, więc powinny być pokazane od razu. Ponadto wyraźne wydzielenie kosztu zakupu energii na rachunku ma też pomóc klientom w podjęciu decyzji, czy warto zmienić sprzedawcę prądu, bo tylko ta część rachunku zależy od tego, jaką ofertę wybiorą.
Dziś dostawcy energii przygotowują rachunki według własnych pomysłów. Każdy robi to trochę inaczej, co się przekłada na różny poziom czytelności. Potwierdzają to liczne skargi i pytania od klientów, którzy często mają problem ze zrozumieniem, za co właściwie płacą.
Proponowane rozwiązanie podoba się ekspertom, nie jest jednak wystarczające. Zdaniem Ewy Janik, głównej specjalistki ds. technicznych Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP, warto dodać na rachunku jeszcze jedną pozycję.
– Na podstawie takich składników, jak taryfa za prąd czy ciepło, przeciętny odbiorca nie jest w stanie sam policzyć, o ile wzrosła cena w wyniku zmiany taryfy. Warto wprowadzić obowiązek, żeby przy zmianie cen i stawek opłat pojawiała się dodatkowa informacja wskaźnik wzrostu dostaw energii elektrycznej do odbiorcy, np. średnia ważona nowych cen. Ułatwi to mieszkańcom szybkie zorientowanie się, jak zmiana taryfy wpływa na ich rachunki – tłumaczy Ewa Janik.
Lukę w przepisach zauważa również Martyna Popiołek-Dębska, radca prawny prowadzący własną kancelarię MP-D. Zauważa ona, że proponowane zmiany nie obejmują posiadaczy instalacji fotowoltaicznych.
– W ich przypadku nadwyżki wyprodukowanej energii są sprzedawane do sieci, a następnie dokonuje się potrąceń między należnościami klienta a sprzedawcy energii. Te rozliczenia są często nieczytelne, a nowe przepisy ich nie upraszczają, co oznacza, że problem nie zostanie rozwiązany w pełni – wyjaśnia.
Rachunki w e-mailu
Projekt przewiduje, że korespondencja między firmami energetycznymi a klientami będzie prowadzona głównie elektronicznie. Każdy odbiorca będzie mógł jednak poprosić o tradycyjną, papierową formę.
Nowi klienci przy podpisywaniu umowy będą mogli wskazać, czy chcą papierowe dokumenty, czy e-korespondencję, wypełniając prosty formularz. Natomiast dla osób, które mają umowy sprzed wejścia w życie nowych przepisów, nic się nie zmieni. Korespondencja nadal będzie papierowa. Firmy energetyczne poinformują ich jednak, że można przejść na formę elektroniczną.
– Odejście od papierowej korespondencji usprawni i skróci czas komunikacji, obniży koszty działalności przedsiębiorstw energetycznych, a także pozytywnie wpłynie na środowisko. Co istotne – przepisy zabezpieczają osoby wykluczone cyfrowo, starsze, które nie są biegłe w obsłudze elektronicznych dokumentów – komentuje Piotr Pałka, radca prawny, wspólnik w Derc Pałka Kancelaria Radców Prawnych.
Projekt ma uprościć także rozliczenia za ciepło dostarczane bezpośrednio do odbiorców przemysłowych. Przedsiębiorstwa wytwarzające ciepło na potrzeby przemysłowe nie będą musiały stosować taryf zatwierdzanych przez prezesa URE, jeśli ciepło trafia bezpośrednio do firmy i obie strony zgadzają się na warunki umowy, a odbiorca nie używa tego ciepła do ogrzewania mieszkań czy gospodarstw domowych.
Dodatkowo nowe źródło ciepła dostarczane do jednego odbiorcy przemysłowego nie będzie wymagało koncesji. Dzięki temu współpraca między producentami ciepła a odbiorcami przemysłowymi stanie się prostsza, a firmy będą mogły swobodniej ustalać ceny i warunki dostaw.
Obecnie firmy przemysłowe, które kupują ciepło do swoich procesów technologicznych tak samo jak inni odbiorcy muszą korzystać z taryf zatwierdzonych przez prezesa URE. Oznacza to, że nie mogą swobodnie negocjować cen ciepła, nawet jeśli potrzebują go do własnej produkcji. W praktyce czasem prowadzi to do tego, że niezadowolone firmy odłączają się od dostaw i budują własne źródła ciepła, co jest drogie i niekorzystne dla środowiska.
– Całe szczęście, że zmiana polegająca na odstąpieniu od obowiązku uzyskania koncesji na wytwarzanie energii dotyczy tylko przemysłowych odbiorców, a nie spółdzielni i wspólnot. Ceny ciepła dla mieszkań nie mogą być swobodnie ustalane, a odstępstwo od zatwierdzania taryfy przez prezesa URE byłoby nie do przyjęcia. Dziś ceny ciepła dla mieszkańców są zdecydowanie za wysokie – komentuje Ewa Janik.
Definicja magazynu niewystarczająca
Projekt wprowadza definicję magazynu ciepła lub chłodu. Będzie to instalacja przechowująca ciepło lub chłód, aby można je było wykorzystać później, co ułatwi planowanie i rozmowy o takich instalacjach.
Okazuje się jednak, że nowa definicja nie jest wystarczająca i wymaga doprecyzowania. – Wystarczy dodać zdanie o tym, że udział instalacji członków spółdzielni energetycznych wytwarzających energię elektryczną do sieci operatora traktuje się jako udział w budowie lub pozyskaniu magazynu energii. Takie rozwiązanie pozwoli spółdzielniom energetycznym korzystać w pełni z przepisów o magazynach energii i programów wsparcia, zwiększając efektywność systemu i wspierając transformację energetyczną – uważa Andrzej Funka, prezes spółdzielni mieszkaniowej w Nowym Tomyślu, członek zespołu ds. transformacji ciepłownictwa oraz określania modelu funkcjonowania rynku ciepła przy ministrze klimatu i środowiska.
Jego zdaniem brak tego doprecyzowania może ograniczyć rozwój spółdzielni energetycznych i utrudnić wykorzystanie energii wytworzonej przez ich członków. Obecnie rejestruje się od 10 do 20 spółdzielni energetycznych tygodniowo, co jest bardzo dużym wynikiem.
Według eksperta
należy też rozważyć, czy budowane instalacje geotermalne lub nowe odwierty również nie mogłyby zostać uznane za magazyn ciepła. – Temperatura Ziemi wzrasta o 3
0 stopni co 1000 m. bez względu na to, czy coś tam jest, czy nie. Zatem nie należy zapominać o czystej energii wnętrza naszej planety, którą chcemy przecież chronić – podkreśla Andrzej Funka. ©℗
Podstawa prawna
Etap legislacyjny
Projekt na etapie uzgodnień, konsultacji i opiniowania