W ubiegłym tygodniu niemal równocześnie pojawiły się dwie inicjatywy zmian ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym: zapowiedź rządowa i projekt poselski, który ma być szybko procedowany. Zakłada on, że bezterminowe będą nie tylko decyzje WZ, które staną się prawomocne i ostateczne do 31 grudnia 2025 r., lecz także wszystkie wydane później – pod warunkiem że wniosek zostanie złożony przed 15 października br. Tymczasem projekt przewiduje, że jego przepisy wejdą w życie jeszcze w październiku. Czy tak krótki termin oznacza, że inwestorzy już dziś powinni podejmować działania, mimo że regulacje nie weszły jeszcze w życie?
Michał Siembab, radca prawny, partner w kancelarii GKR Legal
ikona lupy />
Michał Siembab, radca prawny, partner w kancelarii GKR Legal / Materiały prasowe

Zaproponowany termin jest kompletnie nielogiczny. Upłynie, zanim ustawa wejdzie w życie, a to rodzi wątpliwości co do zgodności z konstytucyjną zasadą retro non agit. Oczywiście odstępstwa od niej są dopuszczalne, ale powinny być klarowne – tymczasem w uzasadnieniu projektu nie znajdziemy żadnego wyjaśnienia. Inwestorzy są w trudnej sytuacji, a jednocześnie muszą zakładać, że przepisy mogą jednak obowiązywać w zaproponowanym kształcie.

Skoro jednak projekt ma być procedowany szybko i może wejść w życie już pod koniec października, to czy nie lepiej zabezpieczyć się i złożyć wniosek jeszcze przed 15 października, jeśli komuś zależy na bezterminowej decyzji?

Tak, jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił, a chce mieć decyzję bezterminową, to jest to ostatni moment. Złożenie wniosku przed 15 października pozwoli zabezpieczyć się przed pięcioletnim ograniczeniem, które będzie obowiązywać dla wszystkich decyzji wydanych na podstawie wniosków późniejszych. W praktyce jednak większość inwestorów zainteresowanych takim rozwiązaniem już dawno złożyła dokumenty.

Jakie warunki musi spełniać wniosek, aby można było uznać, że został skutecznie złożony?

Podstawą jest kompletność dokumentacji. Zgodnie z przepisami należy dołączyć do niej mapę zasadniczą lub ewidencyjną z zaznaczonym obszarem oddziaływania inwestycji, wskazać granice terenu i przedstawić charakterystykę planowanego przedsięwzięcia. Warto jednak pamiętać, że nawet jeśli wniosek ma braki formalne, to jego złożenie przed 15 października wystarczy, aby zachować termin. Postępowanie administracyjne wszczyna się bowiem z chwilą złożenia żądania przez stronę, a organ ma obowiązek wezwać do uzupełnienia dokumentów w ciągu siedmiu dni. Jeśli braki zostaną przez wnioskodawcę usunięte w tym terminie – postępowanie będzie traktowane jako wszczęte w dacie pierwotnego złożenia wniosku.

Ale czy inwestorzy, którzy złożą wnioski teraz, mogą liczyć na szybkie wydanie decyzji?

Zdecydowanie nie. W gminach zalegają tysiące wniosków i nie ma szans, by większość z nich została rozpatrzona do końca tego roku. Właśnie dlatego projekt przewiduje zawieszenie do 31 grudnia 2026 r. biegu terminów, a wraz z nim odpowiedzialności gmin za niezałatwienie spraw w ustawowych 90 dniach. Inaczej bowiem zostałyby one zasypane lawiną kar za przekroczenie tego terminu. To oznacza, że inwestorzy muszą być przygotowani na długie oczekiwanie – gminy dostały faktyczne odroczenie odpowiedzialności.

Czy takie rozwiązanie, zwiększające liczbę bezterminowych decyzji, nie stoi w sprzeczności z samą ideą reformy planistycznej, której celem było ograniczenie decyzji WZ i wprowadzenie ich terminowości?

Niestety tak. Cała reforma miała ograniczyć stosowanie decyzji WZ, wprowadzić plany ogólne i co do zasady czasowo ograniczać ważność WZ do pięciu lat. Tymczasem kolejne zmiany idą w odwrotnym kierunku – utrwalają bezterminowe decyzje i wydłużają ich funkcjonowanie. To pozostaje w oczywistej sprzeczności z pierwotnymi założeniami reformy – zarówno inwestorzy, jak i samorządy otrzymują niejednoznaczne komunikaty. ©℗

Rozmawiała Izabela Rakowska-Boroń