Komentatorzy w USA są zgodni, że politycy nominowani w tych dniach do ekipy Donalda Trumpa to skrajni konserwatyści o poglądach bliskich wypowiedziom prezydenta elekta z kampanii wyborczej, co nie zapowiada zamiaru pojednania z opozycją.

Na dyrektora Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) Trump wybrał w piątek republikańskiego kongresmana z Kansas, Mike'a Pompeo, natomiast prokuratorem generalnym (i zarazem ministrem sprawiedliwości) zostanie senator z Alabamy, Jeff Sessions. Poprzedniego dnia ogłoszono nominację emerytowanego generała Mike'a Flynna na doradcę prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego.

„Wszyscy oni to biali suprematyści z uprzedzeniami wobec muzułmanów. W nominacjach tych nie widać żadnego sygnału umiarkowania. To twardogłowi zwolennicy amerykańskiego nacjonalizmu” - powiedział PAP profesor Daniel Serwer ze Szkoły Zaawansowanych Studiów Międzynarodowych (SAIS) Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Waszyngtonie.

Tydzień temu Trump mianował swoim głównym strategiem szefa zakończonej sukcesem kampanii wyborczej Steve'a Bannona, wydawcę skrajnie prawicowego magazynu internetowego Breitbart News, publikującego teksty oskarżane o ksenofobię i rasizm.

Pompeo jest członkiem komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów, a w przeszłości był oficerem armii USA i biznesmenem. Skończył elitarne uczelnie: akademię wojskową West Point z wyróżnieniem i Uniwersytet Harvarda. Uchodzi za polityka bliskiego wiceprezydentowi elektowi Mike'owi Pence'owi.

Nikt nie kwestionuje jego kompetencji, ale podkreśla się, że w komisji Kongresu badającej sprawę ataku terrorystycznego na konsulat USA w Benghazi w 2012 r., w którym zginął ambasador w Libii Chris Stevens i trzech innych Amerykanów, Pompeo zarzucał ówczesnej sekretarz stanu Hillary Clinton osobistą odpowiedzialność za ich śmierć, twierdząc, że nie zapewniła odpowiedniej ochrony tej placówki.

W czasie prawyborów Pompeo nie należał do nielicznego wtedy grona stronników Trumpa, ale nigdy się od niego nie dystansował ani go nie krytykował. Uważany był w Kongresie za sympatyka prawicowo-populistycznej Tea Party. Zdaniem przedstawiciela administracji anonimowo wypowiadającego się dla magazynu „Daily Beast”, Pompeo jest ideologiem, który jako szef CIA może mieszać politykę z bezpieczeństwem narodowym. „Tea Party będzie teraz kontrolować drony” - powiedział ów rozmówca.

Przyszły prokurator generalny Jeff Sessions był pierwszym senatorem, który poparł Trumpa w okresie, gdy niemal cały republikański establishment był przeciw niemu. Uchodzi za jednego z najbliższych doradców prezydenta elekta. W latach 80., za prezydentury Ronalda Reagana, był prokuratorem federalnym w Alabamie.

Nominowany potem na sędziego federalnego, nie został zatwierdzony po ujawnieniu jego wypowiedzi uznawanych za rasistowskie. Jako prokurator nazywał pracującego w jego biurze czarnoskórego prawnika „chłopcem” (boy), co w przeszłości było przejawem poczucia wyższości białych nad Afroamerykanami.

Senator zaprzecza, by był rasistą. W czasie prezydentury Baracka Obamy współpracował z Demokratami przy opracowaniu ustawy, popieranej przez organizacje afroamerykańskie, która ma zapobiegać dyskryminacji rasowej w orzekaniu sądów w sprawach przestępstw narkotykowych.

W Senacie Sessions był jednym z najbardziej zagorzałych przeciwników reformy imigracyjnej zmierzającej do utorowania drogi do legalizacji pobytu w USA nielegalnych imigrantów. Entuzjastycznie poparł też wszystkie propozycje Trumpa w tym duchu, z budową muru na granicy z Meksykiem na czele.

Nominacje dyrektora CIA i prokuratora generalnego, jako przyszłych członków gabinetu, muszą być zatwierdzone przez Senat. Przewiduje się, że w wypadku Pompeo nie będzie z tym kłopotu, natomiast nominacja Sessionsa może się spotkać z obiekcjami ze strony bardziej umiarkowanych Republikanów. GOP ma większość w Senacie, ale nieznaczną (52 do 48 miejsc).

W czwartek wieczorem sztab Trumpa zawiadomił o nominacji generała Mike'a Flynna na szefa Rady Bezpieczeństwa Narodowego w Białym Domu. 57-letni Flynn jest byłym oficerem wojsk lądowych, służył w Iraku i Afganistanie. W 2012 r. prezydent Obama mianował go dyrektorem Agencji Wywiadu Wojskowego (DIA). Po roku ustąpił z tego stanowiska po doniesieniach, że jego konfrontacyjny styl kierowania agencją zaostrza tam problemy i konflikty.

Po odejściu z czynnej służby Flynn, chociaż jest zarejestrowanym Demokratą, zaczął publicznie krytykować politykę zagraniczną i obronną Obamy, twierdząc, że oznacza ona wyrzeczenie się przywództwa USA w świecie. Potępiał go zwłaszcza za zawarcie układu nuklearnego z Iranem.

Na jednym z paneli powiedział, że „lęk przed islamem jest racjonalny”. Tak generalizująca charakterystyka tej religii spotkała się z powszechną krytyką ze strony środowisk liberalnych.

Flynn uchodzi też za zwolennika ściślejszej współpracy z Rosją, co także zbliża go do Trumpa. Wygłosił przemówienie w państwowej telewizji rosyjskiej kontrolowanej przez Kreml i na jednej z konferencji siedział obok prezydenta Władimira Putina.

Podobnie jak Sessions, Flynn należy do grona najbliższych współpracowników Trumpa. Wielokrotnie przemawiał na jego wiecach w czasie kampanii wyborczej. Był przez niego rozważany jako kandydat na sekretarza stanu lub ministra obrony, ale nominacje na te stanowiska wymagają zatwierdzenia przez Senat, tymczasem kontrowersyjne poglądy generała mogłyby to utrudnić.

Mianowanie na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego nie wymaga zgody Senatu.