Wicepremier Mateusz Morawiecki jest jak dr Jekyll i mr Hyde - jego Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju rozmija się z obecną polityką gospodarczą PiS - mówili w czwartek politycy PO. Dowodem na to - wskazywali - jest m.in. spadek inwestycji i planowany deficyt budżetowy.

Politycy PO - b. komisarz UE ds. budżetu, europoseł Janusz Lewandowski oraz b. wiceszefowa resortu finansów Izabela Leszczyna odnieśli się do środowej debaty sejmowej dotyczącej przyszłorocznej ustawy budżetowej.

Lewandowski zarzucił Prawu i Sprawiedliwości "psucie gospodarki", po to - jak mówił - "by wycisnąć z niej pieniądz na jedyny realizowany program - +500 Plus+ i to w niepełnym rozmiarze". "Miało być 500 złotych na każde dziecko" - podkreślał europoseł.

Według niego, polityka gospodarcza PiS rozmija się z założeniami Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju. Jak mówił b. komisarz, tzw. plan Morawieckiego, zakłada m.in. dobrobyt Polski na poziomie średniej unijnej w roku 2030 i bardzo konkurencyjną gospodarkę zbudowaną na skoku inwestycyjnym, opartym z kolei na oszczędnościach krajowych.

"Dlatego warto pytać i pytamy: jakim cudem mają rosnąć oszczędności krajowe, skoro są wysysane przez dziurę budżetową? (...) Jakim cudem mają rosnąc inwestycje, skoro na razie w sposób wyraźny maleją w roku 2016, skoro rząd opodatkował banki w taki sposób, aby skłonić je do finansowania konsumpcji i zniechęcić do finansowania inwestycji?" - pytał Lewandowski.

"Jak mają rosnąć inwestycje skoro realizowane są programy czysto konsumpcyjne, jak zachęcić kapitał prywatny, który również nie inwestuje do inwestowania, skoro w gospodarce rządzi niepewność, również niepewność polityczna?" - zastanawiał się b. komisarz UE.

Pytał też "jaki sens ma założenie większej aktywizacji na rynku pracy, skoro realizowany jest program, który zniechęca do podejmowania pracy". "Chyba ćwierć miliona Polek oświadczyło, że gotowe są wycofać się z rynku pracy" - dodał Lewandowski.

Jako "katastrofalną" dla rynku pracy i przyszłych emerytów ocenił zapowiedź obniżenia wieku emerytalnego. "Jakim cudem mamy osiągnąć dobrobyt, który wymaga wzrostu produktywności pracy, skoro zamrażane są sektory, których luka produktywności pomiędzy nami a Zachodem jest największa. To jest energetyka i górnictwo" - wskazywał polityk PO.

"Dzisiejsze rządzenie w osobie wicepremiera Morawieckiego, który kolekcjonuje ministerstwa (jest jednocześnie ministrem finansów i ministrem rozwoju) jest jak dr Jekyll i mr Hyde - w dzień obietnice dobrobytu i skoku inwestycyjnego, a w nocy gospodarka jest psuta, by wycisnąć z niej pieniądze socjalne, czyli nocą zamieniany jest pieniądz inwestycyjny na pieniądz polityczny" - ocenił Lewandowski

Izabela Leszczyna (PO) jest zdania, że planowany na 2017 rok deficyt budżetowy, czyli 2,9 proc. PKB, przy założeniu braku inwestycji ze strony samorządów, jest nierealny. "Albo to znaczy, że nic się nie zadzieje w inwestycjach i nadal wydamy ze środków europejskich 2 proc., bo na tym poziomie ministerstwo rozwoju zakomunikowało, że wydatkuje i inwestuje środki unijne, albo przekroczymy 3 proc. PKB i narazimy się na wejście w procedurę nadmiernego deficytu" - mówiła posłanka PO.

Wicepremier Morawiecki zapewniał podczas środowej debaty w Sejmie, że przyszłoroczny budżet jest "budżetem bezpiecznym, stabilnym, jest budżetem wzrostu gospodarczego, który nie hamuje naszych możliwości rozwojowych".

Według projektu ustawy budżetowej na 2017 r. wzrost PKB (w ujęciu realnym) ma wynieść 3,6 proc., średnioroczny wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych - 1,3 proc., nominalny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej - 5,0 proc., wzrost zatrudnienia w gospodarce narodowej - 0,7 proc., a wzrost spożycia prywatnego (w ujęciu nominalnym) - 5,5 proc. Dochody budżetu państwa mają wynieść w 2017 r. 325 mld 426 mln 102 tys. zł, a wydatki 384 mld 771 mln 602 tys. zł. Maksymalny poziom deficytu ustalono na kwotę nie większą niż 59 mld 345 mln 500 tys. zł.

W czwartek wicepremier Morawiecki powiedział w TVN24, że w projekcie budżetu wszystko zostało "sprawdzone i zweryfikowane". Jak mówił jest to budżet "nadziei dla ludzi". "Daliśmy, przekazaliśmy ludziom dużo pieniędzy, przede wszystkim na 500 plus i trzeba oczywiście to utrzymać" - dodał. Odnosząc się do zarzutów opozycji, m.in. o zawyżoną prognozę PKB i nietrafione oczekiwania inflacyjne, zaznaczył, że "trudno jest mówić o jakimś bardzo dokładnym scenariuszu na przyszłość".

"Wszyscy mogą się oczywiście trochę mylić w górę, trochę mylić w dół, ale ja uważam, że jest to bardzo realistyczny budżet, bardzo realistyczne założenia" - powiedział. Zaznaczył także, iż w budżecie zabezpieczone są środki na pokrycie kosztów obniżenia wieku emerytalnego, które będą miały pokrycie z uszczelnionego poboru podatków.