W niedzielę mieszkańcy Kraju Basków i Galicii wybierają członków regionalnych parlamentów. Politycy w Madrycie liczą, że wynik głosowania pomoże zakończyć dziewięciomiesięczny impas polityczny, dzięki czemu uda się uniknąć trzecich wyborów w ciągu roku.

Od wyborów z grudnia 2015 roku w Hiszpanii u władzy pozostaje rząd tymczasowy konserwatywnej Partii Ludowej (PP) p.o. premiera Mariano Rajoya. Zimą ub.r., a także w przedterminowych wyborach z czerwca br., PP zdobyła większość mandatów, ale nie udało się jej wywalczyć takiego poparcia, dzięki któremu mogłaby samodzielnie utworzyć rząd.

Teraz konserwatyści Rajoya mają nadzieję, że ich zwycięstwo w Galicii i ewentualna możliwość zawarcia powyborczego paktu z Baskijską Partią Nacjonalistyczną (PNV) wzmocnią pozycję partii w parlamencie w Madrycie i zwiększą szanse na utworzenie rządu.

Obecnie Rajoy w Izbie Deputowanych może liczyć na poparcie 170 posłów, w tym 137 z własnego ugrupowania. Do większości bezwzględnej niezbędnej do sformowania gabinetu brakuje mu sześciu głosów. Tymczasem PNV ma w parlamencie pięć mandatów. Dzięki ewentualnemu poparciu tej baskijskiej partii Rajoyowi pozostałoby już tylko przekonać jednego deputowanego, by opowiedział się za nim podczas głosowania w sprawie wotum zaufania lub też by wstrzymał się od głosu.

Jednak sondaże wskazują, że nacjonaliści z łatwością zwyciężą w niedzielnych wyborach w Kraju Basków i utrzymują władzę w tym zamożnym regionie na północy kraju. Dzięki temu nie będą musieli zmieniać swego stanowiska wobec Rajoya.

Parlament w Madrycie ma czas do 31 października, by porozumieć się w sprawie przyszłego rządu. W przeciwnym razie krajowi grożą trzecie wybory w ciągu zaledwie 12 miesięcy.

Znaczenie będzie miał też niedzielny wynik socjalistów, którzy w czerwcowych wyborach parlamentarnych odnotowali najgorszy rezultat w historii, zdobywając tylko 85 miejsc.

Analityk Antonio Barroso uważa, że jeśli Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza (PSOE) słabo wypadnie w niedzielę, to może dojść do wewnętrznej rewolty w ugrupowaniu, w wyniku której socjaliści będą zmuszeni zatwierdzić Rajoya na stanowisku premiera. Według prognoz przedwyborczych w Galicii i Kraju Basków socjalistów wyprzedzą członkowie radykalnie lewicowej partii Podemos.

Jeśli taki scenariusz jednak się nie spełni, "będzie mało prawdopodobne, że wybory regionalne zmienią status quo, które wciąż wskazuje na nowe wybory w grudniu" - ocenił Barroso.

Hiszpania nigdy nie miała koalicji rządowej, więc politycy nie są przyzwyczajeni do prowadzenia negocjacji w sprawie takiego rozwiązania. Sytuację komplikuje fakt, że parlament w Madrycie jest rozdrobniony po wejściu do niego nowych ugrupowań: Podemos i liberalnej Ciudadanos. W grudniu ub.r. i w czerwcu br. wyborcy zwrócili się w ich kierunku, wyrażając w ten sposób niezadowolenie z powodu wysokiego bezrobocia i korupcji wśród polityków.

Według sondaży w Kraju Basków PNV w niedzielę nie zdobędzie większości bezwzględnej, ale mimo to raczej nie będzie potrzebować PP, by pozostać u władzy. Dziennik "El Pais" prognozuje, że w liczącym 75 deputowanych parlamencie regionalnym nacjonaliści otrzymają 26-29 mandatów. Na drugim miejscu uplasuje się lewicowa niepodległościowa partia Zjednoczony Kraj Basków (EH Bildu) z 15-18 mandatami, a tuż za nią Podemos, lokalnie znana jako "Elkarrekin Podemos", z 13-16 miejscami. Dwie największe krajowe partie, PSOE i PP, zostaną zepchnięte na czwarte i piąte miejsce.

Z kolei w Galicii sondaże prognozują zwycięstwo PP, która może tam liczyć na ok. 40 spośród 75 dostępnych mandatów. Na drugim miejscu znajdzie się koalicja En Marea, w której skład wchodzi m.in. Podemos, z 17 miejscami. Według sondaży socjaliści zdobędą 14-15 miejsc.(PAP)