Komunistyczna partyzantka na Filipinach ogłosiła w sobotę siedmiodniowy rozejm, który ma zacząć obowiązywać od niedzieli, i wezwała władze w Manili, by uczyniły to samo przed rozpoczęciem w przyszłym tygodniu rozmów pokojowych w Norwegii.

Komunistyczna Partia Filipin (PCP) podjęła decyzję nazajutrz po wypuszczeniu Benito Tiamzona - człowieka numer jeden partii i jej ramienia zbrojnego Nowej Armii Ludowej - oraz jego żony Wilmy po dwóch latach od aresztowania. Zgodę na wypuszczenie Tiamzonów wydał sam prezydent Filipin Rodrigo Duterte.

Od poniedziałku liderzy PCP mają uczestniczyć w stolicy Norwegii Oslo w rozmowach, w wyniku których być może uda się doprowadzić do końca jeden z najdłużej trwających konfliktów na kontynencie azjatyckim - zwraca uwagę agencja AFP.

"Mamy nadzieję, że rząd pójdzie naszym śladem i ogłosi zawieszenie broni w celu pokazania swej niezłomnej determinacji, by poczynić postępy w negocjacjach pokojowych" - wyjaśniła PCP w komunikacie.

Partyzanci zadeklarowali jednocześnie, że mogą rozważyć przedłużenie rozejmu, jeśli rząd uwolni "wszystkich więźniów politycznych".

Jeszcze przed majowymi wyborami prezydenckimi populistyczny kandydat Duterte obiecywał rozprawienia się z plagami nękającymi filipińskie społeczeństwo - przestępczością, korupcją i biedą. Zapowiadał również, że komunistyczni rebelianci mogą odegrać pewną rolę w jego rządzie, co wywołało zaniepokojenie członków sił zbrojnych. Po objęciu urzędu prezydenta 30 czerwca Duterte ogłosił jednostronny rozejm z partyzantami, który trwał zaledwie pięć dni. Przedstawił jednocześnie propozycję rozmów w Norwegii, która byłaby pośrednikiem w rokowaniach.

Próby negocjacji między stronami konfliktu były już w przeszłości podejmowane, ale z różnych względów je przerywano. Impas trwa w zasadzie od 2004 r. Rebelianci, którzy walczą o utworzenia państwa marksistowskiego, wycofali się z negocjacji zarzucając rządowi, że zgodził się na wpisanie partii komunistycznej i jej zbrojnego skrzydła na amerykańską i europejską listę organizacji terrorystycznych. Z kolei wznowione negocjacje w 2010 r. zawieszono po trzech latach, gdy komuniści zażądali uwolnienia z więzień wszystkich członków partii, na co władze się nie zgodziły.

Zapoczątkowana w 1969 roku komunistyczna rebelia na Filipinach od lat stale słabnie; co roku dochodzi tam do sporadycznych ataków partyzanckiej Nowej Armii Ludowej na firmy górnicze czy plantacje bananów. Według władz coraz większa zależność rebeliantów od wpływów z wymuszeń od firm, czy nawet biednych wieśniaków, jest dowodem na spadek poparcia wśród miejscowej ludności. Obecnie Nowa Armia Ludowa liczy zaledwie ok. 4 tysiące członków, podczas gdy w latach 80. było ich 26 tysięcy.

Według oficjalnych danych rebelia pochłonęła co najmniej 30 tysięcy ludzi.