Brak koordynacji i nakładające się kompetencje – parlamentarny raport, wydany tuż przed zamachem w Nicei, ostro krytykuje służby.
Śledztwo w sprawie zamachu w Nicei trwa. Dalej nie wiadomo, czy Mohamed Lahouaiej-Bouhlel działał sam, czy też był członkiem komórki terrorystycznej. Władze wciąż przesłuchują sześć zatrzymanych osób. Jeśli śledztwo wykaże uchybienia po stronie policji czy służb, zwiększy to presję na reformę aparatu bezpieczeństwa nad Sekwaną.
Wiele z nich zostało zaproponowanych w parlamentarnym raporcie opracowanym w celu identyfikacji słabych punktów systemu bezpieczeństwa po zamachu na tygodnik „Charlie Hebdo” oraz listopadowych atakach w Paryżu. Łącznie francuscy parlamentarzyści przedstawili 40 rekomendacji. Najważniejszą z nich jest przebudowa francuskich służb odpowiedzialnych za walkę z terroryzmem, a konkretnie zlokalizowanie wszystkich tego typu działań w ramach jednej instytucji podległej bezpośrednio premierowi. Szef komisji odpowiedzialnej za raport Georges Fenech nie ukrywa, że parlamentarzyści inspirowali się w tej kwestii doświadczeniami anglosaskimi.
Taka unifikacja zdaniem autorów pozwoli uniknąć błędów, które wyliczono w raporcie. Na przykład Amedy Coulibaly, który w 2015 r. zabił cztery osoby w sklepie z koszerną żywnością, miał co prawda w swoich aktach adnotację, że jest radykałem, ale służba więzienna nigdy nie przekazała tej informacji specsłużbom, w związku z czym Coulibaly nie został objęty nadzorem po wyjściu na wolność. Przykładów braku koordynacji i nakładających się kompetencji nie brakuje.
I tak np. wystarczyło, że Said Kouachi, który zaatakował „Charlie Hebdo” przeprowadził się do innej miejscowości, by na pewien czas zaprzestano jego obserwacji.
Do równie kuriozalnej sytuacji doszło podczas ataku terrorystów na restaurację Bataclan. Do walki z zamachowcami wysłano jednostkę paryskiej policji do walki z przestępczością zorganizowaną (BRI), chociaż na miejscu były siły dwóch wyspecjalizowanych jednostek antyterrorystów, policyjnej RAID oraz żandarmeryjnej GIGN. Policjanci z BRI szybko zdali sobie sprawę, że są niewystarczająco uzbrojeni (mieli tylko pistolety), poprosili więc o użyczenie broni automatycznej patrolujących okolicę żołnierzy. Ci jednak nie udostępnili jej, zasłaniając się rozkazami. Ich dowódcy nigdy nie odpowiedzieli na zapytanie, czy mogli byli to zrobić.
Ten ostatni przykład skłonił parlamentarzystów do wystosowania postulatu, aby trzy jednostki specjalne połączyć w jedną. Parlamentarzyści skrytykowali również współpracę międzynarodową służb, przede wszystkim belgijskich. Salah Abdeslam, jedyny zamachowiec z Paryża, któremu udało się przeżyć, kilka godzin po atakach został zatrzymany przez żandarmerię i trzymany przez 40 minut, w trakcie których funkcjonariusze kontaktowali się z różnymi agencjami, czy aby nie jest przez którąś poszukiwany. Jak się okazało, Belgowie zapomnieli dodać przy jego kartotece informacji, że jest potencjalnym terrorystą.
Wśród postulatów znajdziemy propozycje przeprowadzenia ogólnokrajowej kampanii promującej wiedzę z zakresu pierwszej pomocy, lepszego wykorzystania mediów społecznościowych w przypadku zamachu oraz stworzenia schematu współpracy z mediami na wypadek aktu terroru, by upłynnić przepływ informacji do szerokiej publiczności. Są też inne: stworzenia systemu pomocy prawnej dla ofiar terroryzmu oraz odebrania osobom skazanym za terroryzm możliwości skrócenia wymiaru kary.
Przykłady z krajów anglosaskich pokazują, że lepsza koordynacja potrafi znacząco polepszyć skuteczność służb. W 2004 r. MI5 śledziło dwóch podejrzanych o związki z terroryzmem mężczyzn podczas przeprowadzki z Londynu do Leeds. Funkcjonariusze nigdy nie poinformowali właściwej jednostki policji, że mają na swoim terenie potencjalnych terrorystów. Rok później Mohammad Sidique Khan i Shehzad Tanweer zorganizowali zamachy, w wyniku których zginęły 52 osoby. Od tamtej pory służby znacznie ściślej współpracują z policją w ramach regionalnych centrów antyterrorystycznych.