Polska, przystępując do rozgrywki o to, jak będzie wyglądała Unia po Brexicie, ma sporo mocnych kart. Pytanie, czy będzie umiała ich użyć. Referendum w Wielkiej Brytanii otworzyło drogę nie tylko do Brexitu, ale także – już po wyjściu Londynu – do zmiany architektury UE. Już widać, że równolegle do nacisków na Brytyjczyków, by jak najszybciej sobie poszli, toczy się walka o to, czy odpowiedzią ma być silniejsza integracja w UE, czy przeciwnie – wzmocnienie pozycji państw członkowskich.
W centrum tej politycznej zawieruchy mamy naszego polityka. Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk albo osobiście, albo za pośrednictwem swojego szefa gabinetu Piotra Serafina jest w bieżącym kontakcie z szefami wszystkich państw UE lub ich doradcami. Przed każdym posiedzeniem Rady prowadzone są konsultacje, które mają pokazać, jakie stanowisko zajmują poszczególne państwa w danej sprawie, co ma ułatwić podejmowanie decyzji. Poza stolicami najważniejszych unijnych państw trudno o miejsce, z którego lepiej byłoby widać, w jakim kierunku może zmierzać UE.
– Donald Tusk jest w samym centrum podejmowania decyzji. Oznacza to dostęp do informacji i trzeba z niego korzystać – uważa Rafał Trzaskowski z PO.
Na razie nie widać, by PiS to robił. Przeciwnie – Tusk razem z szefami innych unijnych instytucji, czyli Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, znalazł się na celowniku PiS jako współodpowiedzialny za wynik ubiegłotygodniowego referendum. – Tusk stał się twarzą Brexitu, bo gdy było zawierane porozumienie z Cameronem, to widać było jego, a Juncker się schował – mówi Ryszard Czarnecki z PiS, wiceszef Parlamentu Europejskiego. Partia domaga się dymisji liderów unijnych instytucji, a Jarosław Kaczyński wprost powiedział, że Donald Tusk powinien zniknąć z unijnej polityki. Sam Tusk odciął się mu na Twitterze: „A JK wciąż śpiewa: pojawiasz się i znikasz, mam na twym punkcie bzika”.
PiS krytykuje Tuska w momencie, gdy sam wychodzi z postulatem, by to Rada Europejska, a nie Komisja, była centralnym miejscem dyskusji na temat przyszłości Unii. Co oznaczałoby zwiększenie roli szefa Rady. W takim przypadku rząd powinienem nawiązać ścisłą współpracę z nim. Ale niewykluczone, że tak się stanie. – Testem dla Tuska będzie szczyt NATO i to, czy nie wykorzysta go do podkopania pozycji rządu – przestrzega Ryszard Czarnecki.
Kolejnym atutem Polski jest obecność PiS we frakcji Europejskich Reformatorów i Konserwatystów. Jeszcze niedawno było to przedmiotem drwin ze strony PO czy PSL. Obecna opozycja wytykała przeciwnikom udział w tej frakcji jako dowód słabej siły przebicia w europarlamencie oraz skazanie się na marginalizację. Tyle że w tej frakcji razem z PiS są brytyjscy konserwatyści. Kontakty z nimi w momencie, gdy w Wielkiej Brytanii będzie się tworzył nowy rząd, który podejmie decyzję w sprawie Brexitu, będą bardzo ważne.
– Na razie sprawa Brexitu będzie zamrożona. Mimo gniewnych nawoływań unijnych liderów nowy brytyjski rząd powstanie we wrześniu i pewnie w październiku przejmie władzę. Wtedy zaczną się negocjacje – uważa Ryszard Czarnecki. Wsparcie w tej sprawie dla Brytyjczyków widać już dziś, bo politycy PiS w przeciwieństwie do liderów instytucji unijnych mówią, że nie ma sensu się spieszyć z procedurą, która ma zakończyć obecność Wielkiej Brytanii w Unii. Co więcej, lider partii powtarza, że wyjście Brytyjczyków ze Wspólnoty nie jest przesądzone. A PiS może skorzystać z frakcyjnej ścieżki do porozumiewania się z Londynem na temat jego zamiarów i celów negocjacyjnych.
Z drugiej strony, polskim atutem może być też silna pozycja PO i PSL w największej frakcji w europarlamencie, czyli Europejskiej Partii Ludowej. To do niej należy Angela Merkel. PO dzięki swoim kontaktom może być cennym elementem walki o to, by Wspólnota nie stała się Unią dwóch czy więcej prędkości z francusko-niemieckim jądrem. – Bronimy się przed pomysłami konsolidacyjnymi i robienia małej UE. Mamy mniejsze możliwości, bo nie rządzimy, ale mamy wpływy w EPP. I Tuska – zauważa Rafał Trzaskowski.
Na razie między PiS a PO trwa ostra polityczna wojna, która przenosi się także do Brukseli. Jeśli liderzy obu ugrupowań nie będą w stanie się porozumieć, atuty zamienią się w bezwartościowe blotki, których będziemy musieli użyć w grze o przyszłość UE i miejsce Polski w UE.