Pekin mocno forsuje koncepcję cyfrowej suwerenności. Opracowane w jej ramach technologie mają nie tylko służyć lepszemu nadzorowi nad siecią, lecz także przyspieszyć rozwój gospodarczy.
Zapewne jeszcze w tym roku chińskie władze przyjmą nowe prawo w zakresie cyberbezpieczeństwa. Jednym z jego elementów ma być obowiązek przetrzymywania danych chińskich użytkowników na urządzeniach, które fizycznie znajdują się na terenie Państwa Środka. Nowe prawo, którego projekt przedstawiono w marcu, zakłada również wprowadzenie dokładniejszej procedury testującej bezpieczeństwo sprzętu komputerowego używanego przy realizacji zamówień publicznych.
Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku – każdy rząd ma prawo dbać o bezpieczeństwo krytycznej dla funkcjonowania państwa infrastruktury teleinformatycznej. Władze w Pekinie chcą jednak iść dalej. Nowe przepisy to element budowy cyfrowej suwerenności – stanu, w którym Chiny nie tylko są w stanie cenzurować i kontrolować internet, ale też kontrolują stojącą za nim fizyczną infrastrukturę za pomocą rodzimych technologii.
Taką wizję roztoczył w przemówieniu podczas kwietniowej Roboczej Konferencji dotyczącej Cyberbezpieczeństwa i Informatyzacji prezydent Chin Xi Jinping. „Fakt, że kluczowe technologie internetowe znajdują się w obcych rękach, stanowi ukryte, lecz największe zagrożenie [...], można porównać do sytuacji, w której buduje się dom na cudzym fundamencie: nieważne, jak piękny jest, może nie wytrzymać wiatru i deszczu, a nawet zawalić się przy pierwszym podmuchu”.
Prezydent Chin otrzymał potwierdzenie słuszności swoich słów 12 maja, kiedy haker ukrywający się pod twitterowym nickiem @shenfenzheng opublikował informacje dotyczące m.in. Fanga Binxinga, twórcy zabezpieczenia oddzielającego chiński internet od globalnego, zwanego Wielkim Murem z Ognia. Dotyczyły daty urodzin, członków rodziny i ich adresów („shenfenzheng” po mandaryńsku znaczy „karta identyfikacyjna”).
Pojęcie cyfrowej suwerenności (cyberspace sovereignty) pojawiło się po raz pierwszy w białej księdze obrony (dokumencie zarysowującym priorytety w dziedzinie obronności) z 2010 r. U jej podstaw leży przekonanie, że nie ma jednego internetu, lecz wewnątrz globalnej sieci można wytyczyć granice, w obrębie których obowiązują inne przepisy i normy kulturowe. Stąd obsesyjna kontrola Pekinu nad siecią, w tym nad wynikami wyszukiwania.
Do efektywnej kontroli potrzebne są „kluczowe technologie”. Dlatego w przemówieniu Xi Jinping odwołał się do zjawiska znanego jako Wintel, co jest złożeniem nazw Windows oraz Intel. Chodzi o efekt, w którym dwa produkty wzajemnie napędzają sprzedaż. Prezydent nieprzypadkowo sięgnął po ten przykład. O ile chińskie firmy śmiało wychodzą na rynek telekomunikacyjny, o tyle wiele im brakuje w zakresie technologii komputerowych, zwłaszcza różnych typów procesorów.
To dlatego kierunek na rozwijanie technologii IT, zawarty w 13. planie pięcioletnim, służy nie tylko polityce bezpieczeństwa, ale też gospodarczej. Władze w Pekinie doskonale rozumieją, że premia związana z dużą ilością taniej siły roboczej wyczerpała się, więc kraj trzeba zorientować na nowoczesne produkty. „Rozwój gospodarczy naszego kraju osiągnął nową normalność, a ta wymaga nowych bodźców” – wspomniał Xi Jinping.
Te nowoczesne produkty nie mają być jednak przeznaczone tylko na użytek wewnętrzny, ale przede wszystkim na eksport. To element szerszego programu wypychania rodzimych technologii na świat, realizowanego już w przypadku kolei dużych prędkości, a także robotyki.