Centrum ukraińskiego życia politycznego przeniosło się w tym tygodniu do Parlamentu Europejskiego. W ramach zacieśniania współpracy z UE do Brukseli przyjechało kilkudziesięciu ukraińskich posłów z szefem Rady Najwyższej Wołodymyrem Hrojsmanem na czele.
Choć skłóceni, robią dobrą minę do złej gry. A Bruksela nie ukrywa zaniepokojenia pełzającym kryzysem politycznym nad Dnieprem.
– Nie niepokójcie się zmianami ministrów, gubernatorów i premierów. Nasz naród politycznie dojrzewa. „Kryzys” pochodzi od greckiego słowa oznaczającego czas decyzji. Dramatu nie ma i nie będzie – mówił Jurij Łucenko, lider klubu parlamentarnego Bloku Petra Poroszenki. Fraza „zmiany premierów” jest tu charakterystyczna, rozgrywka toczy się właśnie o fotel szefa rządu.
Głosowanie nad wotum nieufności wobec premiera Arsenija Jaceniuka zakończyło się w lutym jego wygraną. Słychać głosy, że sprawa został rozegrana zgodnie ze scenariuszem opracowanym przez premiera i prezydenta. Zgodnie z ukraińskim prawem wnioski o wotum nieufności można zgłaszać tylko raz na sesję parlamentu. Jaceniuk do września ma więc spokój.
Tyle teorii. Dwie z czterech frakcji koalicji ogłosiły jej opuszczenie. – Ani Batkiwszczyna Julii Tymoszenko, ani Samopomoc Andrija Sadowego już do niej nie wrócą. Gra toczy się o powrót radykałów Ołeha Laszki, aby odzyskać większość. A Jaceniuk sam stanowiska nie odda. Uparł się, bo czuje poparcie Zachodu – mówi DGP politolog Jewhen Mahda. – Nie będzie nowych wyborów. Będzie nowa koalicja z nowym programem – dowodził Laszko w Brukseli. Mówi się, że chodzi już tylko o cenę.
Politycy Bloku Poroszenki nie chcą nowych wyborów, bo obawiają się eksplozji populizmu. Rzut oka na sondaże pokazuje, że w nowym parlamencie prezydenckiej ekipie byłoby trudniej forsować własne pomysły. A zadania są poważne – Ukraina ma coraz mniej czasu, by przyjąć przepisy, których oczekuje Unia Europejska w zamian za zniesienie wiz. – To od was zależy, czy spełnicie kryteria. Unia jest gotowa pomóc, ale skupcie się na wdrażaniu uzgodnień. Wszyscy chcą, by Ukraina stała się europejską success story – apelował unijny komisarz ds. rozszerzenia Johannes Hahn.
Chodzi głównie o wprowadzenie obowiązku składania elektronicznych deklaracji majątkowych przez polityków. To element pakietu antykorupcyjnego, jeden z warunków zniesienia reżimu wizowego. Wołodymyr Hrojsman, szef ukraińskiego parlamentu, zapewnił DGP, że uzgodniona z UE trzecia wersja ustawy o e-deklaracjach zostanie przegłosowana w połowie marca.
W praktyce może być to trudne. W samej Radzie Najwyższej ustawa nie budzi entuzjazmu, a problem w relacjach z UE pojawił się, gdy w drugiej wersji ustawy przewidziano przedłużenie do 2017 r. moratorium na odpowiedzialność karną za złożenie fałszywej deklaracji. Ktoś, kto by do tego czasu nakłamał w dokumentach, w praktyce nie poniósłby więc żadnej odpowiedzialności. – Bóg Trójcę lubi. Za trzecim razem uda nam się przyjąć realistyczne i europejskie przepisy – zapewniał Jurij Łucenko.