W Calais na północy Francji odbyła się manifestacja przeciwko polityce rządu wobec koczujących tam imigrantów. To reakcja na incydent podczas wczorajszej demonstracji poparcia dla nielegalnych imigrantów, w której wzięło udział około dwóch tysięcy osób, przybyłych także z Anglii, Belgii i Włoch.

W Calais demonstrowali dzisiaj mieszkańcy i handlowcy. Ich zdaniem rząd francuski nic nie robi, by rozwiązać sprawę „Dżungli”, dzikiego obozowiska, w którym mieszka kilka tysięcy imigrantów marzących o przedostaniu się na Wyspy Brytyjskie. Ich obecność fatalnie odbija się na życiu handlowym miasta. Maleją obroty, bo ludzie boją się wychodzić, dokerzy mniej zarabiają, bo promy stoją w porcie, a ciężarówki na zablokowanych drogach.

Dzisiejsza manifestacja to reakcja na sobotni incydent, kiedy to z demonstracji pro-imigracyjnej około 600-ciuset osobom udało się przedrzeć przez kordon policji strzegącej dostępu do portu w Calais. Sforsowali metalowy płot. Około pół setki towarzyszących im imigrantów dostało się na pokład promu kursującego między Calais i Dover.

Mer miasta Natasza Bouchart z naciskiem podkreśla, że byli to pseudodziałacze humanitarni, wśród których znajdowali się imigranci. Rząd zapewnia, że sytuacja w Calais zostanie szybko uregulowana.