Jesteś lewicowy, liberalny czy prawicowy? Chcesz podatków wysokich czy niskich? Nacjonalizacji czy prywatyzacji? To bez znaczenia, jeśli tego nie wykrzyczysz. Witaj w nowej Polsce, kraju jednoznacznych przekonań, gdzie musisz mieć zdanie na każdy temat
Nie, ten nowy kształt Polski nie wynika bezpośrednio z niedawnej wygranej PiS i tego, że zaczął rządzić dla części z nas perfekcyjnie, dla innych kontrowersyjnie, a dla najbardziej bezkompromisowych – przeprowadzając zamach na demokrację. Wynika z tego, co w nas siedzi.
Ayn Rand, amerykańska powieściopisarka, autorka m.in. „Atlasa zbuntowanego” i promotorka idei indywidualizmu, mawiała: istnieje tylko jedno zjawisko gorsze od konformizmu – modny nonkonformizm. Konformiści ulegają wpływom. Nonkonformiści im się nie poddają. Muszą mieć swój pogląd na każde zjawisko. Głównie po to, by zaakcentować własną odrębność. Nie chcą mieć takiego samego zdania jak większość, bo chcąc być w mniejszości, czują się elitarni i niepowtarzalni, a to bardzo łechce ich ego.
Wydaje się, że w zakresie stanowczości wyrażania poglądów zupełnie nie wzięliśmy sobie tej przestrogi do serca. Bo sądy każdego z nas musi dzisiaj cechować określenie „wyróżnij się albo zgiń”. Mają być radykalne, wyraziste i absolutnie konkretne. Modnie nonkonformistyczne. Kto takich nie ma, pada ofiarą zakrzyczenia. Ale, co ważniejsze, w końcu dla innych staje się przezroczysty, jakby go w ogóle nie było. Staliśmy się nonkonformistyczni na przekór, za wszelką cenę. Często także bez sensu, bo nie tylko przy każdej okazji wyrażamy swoje zdanie, ale coraz częściej tym samym również palimy mosty wzajemnych relacji z otoczeniem, wychodząc z założenia, że jak mawiał bohater „Dnia świra” Marka Koterskiego, „moja racja jest racja najmojsza”. A inni nie tyle się mylą, ile są niedorozwinięci.
Racjonalni kontra radykalni
Jeśli szukać genezy polskiego radykalizmu opinii w uwarunkowaniach politycznych, trzeba by w długiej perspektywie sięgnąć oczywiście do Okrągłego Stołu i kompromisów przy nim zawartych. Od 1989 r. trwa spór, czy kształt zaprojektowanej wtedy Polski był optymalny, czy nie. Nie wchodząc w szczegóły – tym bardziej że na ten temat napisano dziesiątki książek i setki prac naukowych – jest to spór nierozstrzygalny. Dla liberałów i lewicy było to aksamitne, historyczne porozumienie, gdzie w duchu zawsze ważnej w Polsce tolerancji i umiarkowania skwitowano zmianę ustroju z totalitarnego na demokratyczny. Obeszło się bez strzelania do ustępujących reżimowców (przecież w Rumunii to się zdarzyło), wieszania ich rodzin, pozbawiania obywatelstwa i praw publicznych oraz konfiskat tego, co posiadali. I że przez to Okrągły Stół był bez wątpienia sukcesem. Co nie miało podlegać żadnej dyskusji. Ta pierwsza czarno-biała wizja stworzyła radykalizm numer jeden.
Polska prawica z kolei, najpierw w dużym stopniu tożsama z Porozumieniem Centrum, a dzisiaj uosabiana przez Prawo i Sprawiedliwość, zawsze negowała okrągłostołowe ustalenia, twierdząc, że był to zgniły kompromis między „różową”, lewicującą częścią demokratycznej opozycji oraz obozem odchodzącej władzy komunistycznej. Porozumienie, które nie tylko nie zdekomunizowało Polski, ale też nagrodziło tyranów rządzących 45 lat naszym krajem wpływami, towarzysko-salonowym uznaniem, nierzadko potężnymi majątkami. Ta druga czarno-biała wizja stworzyła radykalizm numer dwa. Który tak jak ten pierwszy zabrania wątpliwości, nie uznaje odstępstw od tej wykładni i nie godzi się na żadne niuansowanie.
Opisany wyżej w niezwykłym uproszczeniu podział opinii był pierwszym poważnym w dziejach III RP. Można zaryzykować twierdzenie, że stał się jedną z najbardziej zdecydowanych praprzyczyn radykalizacji opinii w wielu innych dziedzinach, w tym światopoglądowej i gospodarczej. Legł u podstaw polskiej potrzeby intelektualnej opowiadania się de facto wciąż po którejś ze stron tego pierwszego fundamentalnego sporu ideowego. Jeśli nie wszystkie, to bardzo wiele ocen spraw publicznych opiera się na pochodnych tej wielkiej polskiej przepaści ideologicznej. Kreowanej przez liderów skonfliktowanych ugrupowań, które przejmują i rozwijają zachowania przywódców, by przenosić je dalej na elektorat.
Gdyby szukać przyczyn politycznych w mniej odległej perspektywie, można by chyba wskazać na ostatnią wiosnę i kampanię prezydencką Bronisława Komorowskiego, który zarysował przed nami kolejny narodowy podział: na Polskę racjonalną, którą miał reprezentować on sam i jego zwolennicy, oraz Polskę radykalną, uosabianą głównie przez Prawo i Sprawiedliwość. Tu też łatwo odnaleźć niemal bezpośrednie odniesienie do ech Okrągłego Stołu: racjonalni nie chcą go dzisiaj, po 26 latach wolności, wywracać do góry nogami, odsądzając od czci i wiary, zdecydowanie doceniają jego pozytywne konsekwencje i fundamenty współczesnej Polski, która wyrosła z kompromisu 1989 r. Radykalni wręcz przeciwnie – kwestionują porządek okrągłostołowy, a ponieważ ponownie doszli do władzy, i to pełnej, spóźnioną rewolucję niemal na pewno nam teraz urządzą.
Bezkompromisowość czy chamstwo
Podziały te zatem oraz ogólna atmosfera w Polsce, której w dużym stopniu nadają ton politycy, może uchodzić za realną przyczynę wyostrzenia naszych przekonań w ostatnich latach i nasilenia tendencji związanych z wzrastającą potrzebą ich wyrazistej artykulacji. Jak uważa Eryk Mistewicz, ekspert marketingu narracyjnego, polskie życie publiczne przypomina bowiem sprężynę. Tak intensywnie dociskaną przez polityków – z całych sił – że wcześniej czy później uchwyt, choćby i najsilniejszy, musi zwolnić i oddać całą energię. To uderzenie jest tym mocniejsze, im wcześniej dłużej i z większą siłą sprężyna była skręcana. – Radykalizm jest dziś w dużym stopniu wybuchem tych myśli, idei, odczuć, które wcześniej tamowała mieszanina politycznej poprawności i ułudy, że można zapanować nad obywatelami – ocenia Mistewicz.
Biorąc to pod uwagę, po zwycięstwie PiS, nigdy niehołubiącego zasad political correctness, możemy dać upust temu, co wcześniej staraliśmy się mniej lub bardziej powściągać.
Z drugiej strony można domniemywać, że zachowanie polityków jest odpowiedzią na zapotrzebowanie społeczeństwa, a poziom publicznej dysputy to pochodna rozmów prywatnych. Spór i bezkompromisowość w dążeniu do celu wśród polityków w takim wypadku wyrastałyby z kondycji społeczeństwa jako całości, której jedynie cząstkową emanacją jest grupa osób reprezentująca innych.
Może to i prawda, przynajmniej częściowo. Dobitnie widać ją ostatnio m.in. w środowisku medialnym, chcącym przecież uchodzić za ważne, bo roszczącym sobie prawo do wpływania na ludzkie opinie, a czasem nawet kształtowania ich według norm, w oparciu o które wybrani dziennikarze pracują. Kondycja ta wygląda tak, że jeden z dziennikarzy pisze, nieco wulgarnie, na Twitterze do drugiego: „Trzeba być wyjątkową kanalią, by tak wysługiwać się władzy jak ty szmaciarzu”. Na co drugi odpowiada: „Milcz”. Bezkompromisowość czy chamstwo? Jedno i drugie. Chamstwo w tym wypadku wynika z bezkompromisowości i wewnętrznej potrzeby opowiadania się po którejś ze stron gorącego politycznego sporu. I w polskich warunkach staje się z radykalizmem tożsame.
Co ciekawe, w opinii doktora Jakuba Andrzejczaka, szefa Pracowni Badań Socjologicznych Humlard, ta bezkompromisowość może być odpowiedzią na rzeczywistość społeczną, która nie zna pojęcia odpoczynku, bo poddawana jest nieustannej fluktuacji. – Radykalizm jest zjawiskiem w jakimś stopniu towarzyszącym każdej zmianie, także politycznej. Niejednokrotnie jest fundamentalnym warunkiem jej zaistnienia. Przechodziliśmy już od poglądów głoszących zniewolenie człowieka do idei jego absolutnej wolności. W obu przypadkach mieliśmy do czynienia z opiniotwórczymi ekstremistami, bez których trudno wyobrazić sobie owe zmiany światopoglądowe. Wydaje się więc, że radykalizowanie się opinii jest cechą zmiany społecznej, a zjawisko to funkcjonuje w poprzek społeczności i kultur – tłumaczy dr Jakub Andrzejczak.
W tym kontekście warto się zastanowić, czym może być owa zmiana społeczna i jak w dzisiejszych polskich warunkach ją opisywać. Encyklopedyczna definicja jest teoretyczna: to szeroko rozumiana niecykliczna przemiana instytucji, norm, kultury czy też struktury społecznej; różnica pomiędzy stanem systemu społecznego w pewnej chwili a jego stanem po upływie określonego czasu.
W opinii ekspertów obecnie trwający proces zmian społecznych w Polsce wcale nie wynika z aktualnego, dość charakterystycznego, układu władzy, nawet jeśli jest ona postrzegana jako radykalno-rewolucyjna (oczywiście w ramach demokratycznych). Chodzi tu raczej o to, co dr Andrzejczak określa niskim poziomem jakości życia, tak w wymiarze czysto ekonomicznym, jak i pozycji społecznej i zawodowej. – Jestem przekonany, że wyrażanie skrajnych opinii uzależnione jest od warunków, miejsca i czasu, w których dochodzą one do głosu, niezależnie od pochodzenia czy tożsamości narodowej – tłumaczy socjolog.
To zjawisko w najmniejszym stopniu dotyczy dużych miast, ale nie oznacza przez to, że nie jest dość silne. Praca nie pozwala na dostatnie życie, średnie polskie pensje są cztery razy niższe niż pensje w zachodniej Europie, a koszty życia porównywalne lub wyższe. Wykształcenie, nawet wysokie, nie daje realnej gwarancji dobrego zatrudnienia nie tylko od razu po studiach, co dość naturalne, ale w bliżej dającej się sprecyzować perspektywie. Co tych z dyplomami mierzi tym bardziej, że przez lata wmawiano im, iż dobra edukacja zrobi z nich ludzi z wysoką pozycją i pełnym portfelem, a przede wszystkim wykonujących zawód, który wybrali.
O ile w metropoliach nie są to zjawiska powodujące marazm i zniechęcenie do całego otaczającego świata, o tyle w miastach mniejszych, o wsiach nie wspominając, jest to postawa powszechna, której ulegają niemal wszyscy bez wyjątku. Stąd tak duża wciąż fala emigracji, która choć nie jest żadną realną receptą na uzyskanie wysokiej pozycji społecznej przez wyjeżdżających na obczyźnie, to przynajmniej daje gwarancję znacznie większych comiesięcznych wpływów na konto.
Wyróżnij się albo zgiń
W ocenie Eryka Mistewicza radykalizm najczęściej jest odpowiedzią na zaburzenie relacji społecznych przy niskim poziomie edukacji, złej sytuacji ekonomicznej, poczuciu braku sensu, masowej emigracji. Radykalizm żywiony jest arogancją władzy, choćby decyzjami o skierowaniu do niszczarek kilku milionów głosów domagających się przeprowadzenia referendum (w jakiejkolwiek sprawie).
– Im bardziej blokujemy ludzi, tym silniejszą fangę w nos dostaniemy – dosadnie opisuje stan polskiej „myśli politycznej” Mistewicz. – Im bardziej ustawiamy świat z pominięciem rzeczywistego dialogu społecznego, tym silniejsze będzie uderzenie, które wcześniej czy później nastąpi. Radykalizm to sygnał, że społeczne zdenerwowanie osiągnęło zenit. Najczęściej dostajemy to, na co sobie zapracowaliśmy jako społeczeństwo, choćby obniżeniem jakości edukacji, markowaniem debaty publicznej i pracując na upadek mediów – dodaje ekspert.
Warto zauważyć, że poglądy pozbawione umiaru mają większą zauważalność, dlatego są tak często wyrażane przez grupy marginalizowane i wykluczane, a także żywiące się kompleksami. Stanowią dla nich stabilny punkt odniesienia, sprzyjają tak potrzebnej mniejszościom solidarności. Coraz częściej pojawiają się także głosy o radykalizowaniu się myślenia młodych ludzi. Warto jednak pamiętać, na co zwraca uwagę dr Jakub Andrzejczak, że kierowanie się młodzieży w stronę skrajności nie jest zjawiskiem nowym. U jego podstaw leży poszukiwanie tożsamości, grupowej solidarności i chęć wyrażenia buntu tożsamego często z niedojrzałością. Skala tego zjawiska jest już jednak pewnym fenomenem, którego źródło odnajdziemy w masowej komunikacji. Nie ulega wątpliwości, że współczesny świat to potok informacji, różnych punktów widzenia, nieskończonej ilości opinii i argumentów na ich poparcie – dziś każdy przecież jest albo może być „autorem”.
– W takich warunkach dotarcie z przekazem do odbiorców wymaga podkręcania postaw i opinii. Tylko takie mają szansę na zaistnienie, tylko one bowiem cechują się prostotą, powierzchowną logiką, a przy tym siłą przekazu – konstatuje dr Andrzejczak.
W ocenie Marcina Roszkowskiego, prezesa Instytutu Jagiellońskiego, nowoczesne społeczeństwo i jego jednostki lubią mieć kontrolę nad rzeczywistością, która je otacza. Lubią też charakteryzować się wyrazistością, bo nijakość jest dla nich sporym psychologicznym zagrożeniem. Może bowiem wywołać skutek zniknięcia w masie, rozpłynięcia się w tłumie bezrefleksyjnych przeżuwaczy, konsumujących podawane im treści bez refleksji, interpretacji, wyciągania wniosków i akcentowania swojego krytycyzmu, nawet jeśli będzie on modnie nonkonformistyczny według kryteriów Ayn Rand i w praktyce zupełnie pozorny.
– Dzisiaj procesy społeczne same w sobie bywają dość radykalne. Dzieje się to choćby z uwagi na wszechobecną treść informacyjną oraz szybkość jej dystrybuowania – przekonuje Marcin Roszkowski. – Tematyczny zakres sporów, które generują nasze opinie, powoduje, że mamy ambicje określać coś jako czarne albo białe, a liczba danych na potwierdzenie każdego z kolorów stale jest pod ręką. Tak jest z popieraniem określonych partii politycznych czy kwestiami moralno-światopoglądowymi, które zawsze budowały barykady podziałów: in vitro, aborcją, eutanazją czy antykoncepcją. Mając własne zdanie i wykładając je bezkompromisowo, czujemy, że jesteśmy erudytami. A czy tak jest naprawdę, to już zupełnie inna historia, bo ta erudycja często bierze się z przejrzanego na szybko smartfona ze zlepkiem fragmentarycznych, często przypadkowych danych – dodaje Roszkowski.
Ja i moje poglądy
Naszą estymę dla własnych, nawet niepopularnych poglądów potwierdzają częściowo badania CBOS z grudnia 2014 r. pod tytułem „Co stanowi o udanym życiu”. Niemal połowa badanych (49 proc.) za jego najważniejszy element uznaje dobre zdrowie, tylko nieco mniejszą grupę (46 proc.) stanowią ci, dla których niezbędne w tym zakresie są pieniądze, zapewniające dostatek i dobrobyt. Ponad jedna czwarta respondentów (29 proc.) priorytetowo traktuje odpowiedni zawód oraz posiadanie zatrudnienia. Dopiero na czwartej pozycji znajduje się rodzina, która zwykle otwiera listę życiowych wartości oraz źródeł satysfakcji. Szczęście rodzinne, czyli zgoda, miłość, zaufanie, harmonia w rodzinie, to, jak się okazuje, elementy niezbędne do udanego życia tylko dla co piątego Polaka (22 proc.).
Jak podaje CBOS, znacznie dalej na liście komponentów stanowiących o udanej egzystencji znajdują się takie cechy, jak pozytywne relacje z innymi ludźmi – ich znaczenie podkreśla jedynie co ósmy badany (12 proc.), a także stabilizacja życiowa i związany z nią spokój (8 proc.). Tylko 7 proc. Polaków w sposób szczególny podkreśla wartość stabilizacji społecznej, politycznej i gospodarczej w kraju i na świecie. W praktyce oznacza to, że wartości wspólnotowe i altruistyczne, dzięki którym większego znaczenia dla każdego z nas mógłby nabrać interes społeczeństwa jako całości, a nie interesy poszczególnych jego przedstawicieli, są obecnie mało popularne. Liczy się dla nas głównie czubek własnego nosa. Także w zakresie posiadania i prezentacji poglądów.
Dr Jan Mróz z Katedry Makrostruktur Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w eseju „Potrzeba bycia zauważanym – wybryk pychy i egotyzmu czy konieczność? A może tęsknota za czymś utraconym?” wskazuje, że źródłem owej potrzeby jest poczucie własnej wartości. Twierdzi, że drugim krokiem do budowania własnej pozycji w wymiarze psychologicznym, po autoakceptacji, jest chęć osiągnięcia społecznego uznania i poszanowania otoczenia. Kiedyś osiągało się to, biegając z włócznią po lasach. Teraz w cywilizowanych kręgach przez opiniotwórczość. Niestety, im bardziej będzie radykalna, tym większa szansa, że będzie i zauważona, i zapamiętana.
Im bardziej ustawiamy świat z pominięciem rzeczywistego dialogu społecznego, tym silniejsze będzie uderzenie, które wcześniej czy później nastąpi. Radykalizm to sygnał, że społeczne zdenerwowanie osiągnęło zenit