John Kerry ostrzega, że rosyjskie naloty w Syrii nie będą pomocne w walce z terrorystami. Amerykański sekretarz stanu rozmawiał przez telefon z szefem rosyjskiej dyplomacji, Siergiejem Ławrowem. Do rozmowy doszło po tym, jak rosyjskie lotnictwo rozpoczęło ataki z powietrza na siły terrorystów w Syrii.

Rozpoczęcie bombardowań potwierdził minister obrony Rosji, Siergiej Szojgu. Bombardowane są te pozycje, w których znajduje się sprzęt bojowy terrorystów, ich punkty dowodzenia i węzły łączności.

Wiadomość o rozpoczęciu nalotów podała też syryjska telewizja państwowa. Według niej, ataki przeprowadzono we współdziałaniu z syryjskim lotnictwem wojskowym, a ich podstawą było porozumienie między Damaszkiem i Moskwą w sprawie zwalczania międzynarodowego terroryzmu.

Według źródeł w syryjskich siłach bezpieczeństwa, ataki przeprowadzono w prowincjach Hama, Homs i Latakia. Przedstawiciele amerykańskiej armii twierdzą tymczasem, że naloty przeprowadzono daleko od pozycji Państwa Islamskiego. Anonimowe francuskie źródło dyplomatyczne podaje, że celem rosyjskich ataków były grupy opozycyjne wobec rządu Baszara al-Asada. "Wygląda na to, że działania Rosjan mają na celu raczej wsparcie syryjskiego reżimu niż zwalczanie terrorystów z Państwa Islamskiego" - twierdzi francuskie źródło.
Rosyjska telewizja państwowa wyemitowała wystąpienie prezydenta Władimira Putina, w którym potępił on działania terrorystów Państwa Islamskiego i zapowiedział wsparcie armii Baszara al-Asada w walce z nimi. "Jedyna słuszna droga walki z międzynarodowym terroryzmem w Syrii i na terytoriach sąsiednich państw, to działania wyprzedzające, niszczenie ich na terenach, które zdążyli zająć" - oświadczył gospodarz Kremla.

Rosjanie zwrócili się do Amerykanów, aby ich samoloty nie pojawiały się w syryjskiej przestrzeni powietrznej w czasie rosyjskich nalotów. Potwierdził to rzecznik Departamentu Stanu John Kirby. Amerykański rząd nie zamierza jednak podporządkowywać się żądaniu Rosjan. John Kirby oświadczył, że naloty nie zmienią strategii antyterrorystycznej koalicji, kierowanej przez Stany Zjednoczone i będzie ona nadal prowadzić własne naloty w Syrii i w Iraku, których celem jest osłabienie i zniszczenie Państwa Islamskiego.

Rosyjskie ataki w Syrii nastąpiły niedługo po decyzji parlamentu Rosji, który zaaprobował wniosek prezydenta Władimira Putina o użyciu sił zbrojnych za granicą. Wcześniej Rosjanie wysłali do tego kraju 30 samolotów bojowych SU-27, stworzyli bazę wojskową w rejonie miasta Latakia i przerzucili tam czołgi, moździerze i transportery opancerzone. Rosyjska interwencja ma być wsparciem dla rządu Baszara al-Asada, którego odejścia domagają się Amerykanie.

Jest to pierwsza rosyjska operacja tak daleko od kraju od czasu interwencji w Afganistanie w 1979 roku.