Janusz Piechociński zaprzecza jakoby uzgadniał obsadę stanowiska wiceprezesa Najwyższej Izby Kontroli na imieninach u szefa NIK-u Krzysztofa Kwiatkowskiego.

Taką informację podał dziś tygodnik Wprost. Wicepremier polskiego rządu i prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego wyjaśnił w rozmowie z IAR, że rozmowy na ten temat nie toczyły się na imieninach, ale w jego gabinecie. "Kandydat sam przyszedł do mnie do ministerstwa i rozmawialiśmy jaką ma wizję funkcjonowania NIK-u. Padło pytanie jak oceniam dotychczasowe kierownictwo - mogłem tylko dobrze powiedzieć o panu Cichoszu, który kilkanaście miesięcy później sam złożył rezygnację, bo znalazł inną pracę. Tyle i nic więcej" - powiedział Piechociński.

Pytany o rozbieżność w informacji, którą podał Wprost a swymi wyjaśnieniami mówi, że skomentuje całą sytuację po ujawnieniu przez prokuraturę informacji ze śledztwa. "Mówimy o materiale przestępczym, bo to są dokumenty śledztwa, więc nie będę go komentował dopóki prokuratura nie ujawni całej zawartości" - powiedział wicepremier.
Wprost podał, że informacje ujawnione w tygodniku pochodzą z uzasadnienia wniosku o uchylenie immunitetu posłowi PSL Janowi Buremu oraz szefowi NIK-u Krzysztofowi Kwiatkowskiemu. Wcześniej marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska poinformowała, że część tych informacji jest niejawna, a posłowie, którzy się z nimi zapoznali są zobowiązani do przestrzegania tajemnicy.