ZSRR potrzebował pięciu lat, aby wygrać wojnę z III Rzeszą. Kanclerz Konrad Adenauer pięciu dni negocjacji, by wygrać pokój
Polska próbuje w Unii Europejskiej aspirować do roli znawcy spraw wschodnich. Zupełnie nie zauważając tego, że gdy tylko sama usiłuje nawiązywać bliższe relacje z Rosją, owocuje to bolesnymi klęskami. Tylko takim słowem można określić plany szefa dyplomacji Radosława Sikorskiego, który na początku swojego urzędowania w MSZ zaproponował Kremlowi „reset”. Podczas ocieplenia kontaktów rosyjska dyplomacja bezlitośnie nas ogrywała. Najlepszym przykładem jest przerzucenie na Warszawę całej odpowiedzialności za katastrofę prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Potem równie żałośnie wyglądały usiłowania, by przeciwstawić się ekspansyjnym planom Kremla na Ukrainie.
Wreszcie do gry weszli Niemcy, odsuwając Polaków od współdecydowania o tym, co będzie się działo po wschodniej stronie Bugu. Niedawna propozycja prezydenta Andrzeja Dudy, by Warszawa dołączyła do tzw. grupy normandzkiej (Ukraina, Niemcy, Francja i Rosja), została błyskawicznie odrzucona przez Berlin. Najwyraźniej Angela Merkel dobrze pamięta sformułowaną przed 60 laty przez kanclerza Konrada Adenauera opinię, że „Kreml paktuje jedynie z tymi, którzy są mu równi”. Słabych lub okazujących słabość uznaje jedynie za przystawkę do ewentualnej konsumpcji.
A to, co przez ostatnie lata demonstrowała Warszawa na niwie dyplomatycznej, było prawdziwym festiwalem indolencji, głupoty lub bezsilności.
Wjechać do paszczy lwa
Niemiecki pociąg specjalny pojawił się na rogatkach Moskwy 8 września 1955 r. Wtoczył się na specjalnie zbudowaną dla niego bocznicę, otoczoną płotem oraz gęsto zasadzonymi krzewami. Wokoło roiło się od funkcjonariuszy KGB, jednak w wagonach niepodzielną władzę sprawowali weterani Abwehry, nazistowskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Na ich barkach spoczywało arcyważne zadanie uniemożliwienia Rosjanom założenie podsłuchu. By nawet słowo z tego, co powie każdy spośród 140 ludzi towarzyszących kanclerzowi Konradowi Adenauerowi, nie wydostało się na zewnątrz.
W tym czasie na lotnisku pod Moskwą wylądowały dwa samoloty z RFN. Kiedy kanclerz zszedł na pas, orkiestra Armii Radzieckiej zaczęła grać melodię hymnu zaczynającego się od słów „Deutschland, Deutschland über alles”. Możliwe, że wśród muzyków byli weterani, którzy walczyli pod Stalingradem i zdobywali Berlin. Kanclerz udał, że docenia ten gest gospodarzy, podobnie jak serdeczne powitanie premiera Nikołaja Bułganina. Ale jak najszybciej chciał się znaleźć w pociągu, by przygotować się do najtrudniejszej z rozgrywek, jaką miał przeprowadzić w swojej długiej politycznej karierze.
Nie bez kozery uznawano go za szczwanego lisa, bo niejednego przeciwnika wyprowadził w pole. Urząd obejmował w wieku 73 lat i nikt nie przypuszczał, by długo pozostał na tym stanowisku. Sam Adenauer pozyskał Bundestag słowami: „Lekarz stwierdził, że mogę być kanclerzem przez rok lub dwa lata”. Opozycja uznała go więc za przywódcę tymczasowego, więc bardzo ospale podejmowała walkę z liderem chadeków. Nim się zorientowała, kanclerz zdobył ogromną władzę i nie zamierzał jej oddawać.
Ale to, jak kierował odbudową Niemiec Zachodnich, mogło imponować. Już w 1952 r. produkcja przemysłowa RFN osiągnęła poziom tej sprzed wybuchu II wojny światowej. A gospodarka kraju dopiero nabierała rozpędu. Trzy lata później państwo, które przegrało największą z wojen, zdobyło pozycję trzeciej pod względem wielkości gospodarki świata. Fakt ten nie umknął uwadze ludzi rządzących na Kremlu. ZSRR pozostawał zwycięskim supermocarstwem posiadającym broń atomową oraz władającym Europą aż po Łabę, jednak gospodarczo coraz bardziej odstawał od Zachodu. Nowy przywódca Nikita Chruszczow marzył o wielkim skoku ekonomicznym. Ale nie było to możliwe bez dostępu do nowoczesnych technologii, urządzeń przemysłowych, posiadania wykształconych specjalistów.
A przecież to Niemcy przez trzysta lat stanowiły dla carskiej Rosji bezcenne wsparcie. Nie zmieniło się to również wtedy, gdy komuniści zdobyli władzę. Dzięki koncernom z Republiki Weimarskiej narodziła się nie tylko sowiecka broń pancerna, lecz całe gałęzie przemysłu ciężkiego i chemicznego. O powrocie do owocnej współpracy myślał nawet Józef Stalin, który w 1952 r. ogłosił propozycję zgody na zjednoczenie dwóch państw niemieckich w zamian za ich polityczną i militarną neutralność. Kreml wyłuskałby tym sposobem kluczowy kraj z bloku państw zachodnich, a jednocześnie zyskiwał możliwość powrotu do tak owocnej przed 1939 r. współpracy.
Wielu polityków RFN, w tym kluczowi przywódcy SPD, uznali, że jest to niepowtarzalna okazja na odbudowę wielkich Niemiec. Wówczas Adenauer powiedział „nie”. Po raz pierwszy stwierdził też, że „z komunistami można paktować tylko jak równy z równym”. Przed wejściem w paszczę lwa kanclerz zamierzał się najpierw starannie przygotować.
Trenowanie uników
Przez trzy lata Moskwa usiłowała rozpocząć bezpośrednie rozmowy z rządem zachodnioniemieckim. Kanclerz za każdym razem odmawiał, tłumacząc posłom w Bundestagu, że wpierw RFN musi stać się w pełni suwerennym państwem i wejść w zachodnie struktury gospodarcze i militarne. Jednym słowem zyskać sojuszników, jednocześnie nie budząc obaw, iż światu ponownie grozi sojusz Niemiec z sowieckim reżymem.
Dzięki temu zwycięskie mocarstwa szły wobec Niemiec na kolejne ustępstwa. Podpisane w październiku 1954 r. traktaty paryskie przyznawały RFN pełnię suwerenności, niedługo potem możliwe stało się wejście tego kraju do NATO. Jak wiele wygrał swoją zręcznością kanclerz, najlepiej świadczy to, że mógł swobodnie negować podział Niemiec i bojkotować każde państwo uznające istniejący stan rzeczy za trwały. Również przesunięcie polskiej granicy na linię Odry i Nysy Łużyckiej traktowano w Bonn jako stan tymczasowy. Co jednak mogło się okazać niebezpieczną pułapką. Bo wprawdzie rządzący na Kremlu Nikita Chruszczow nie był tak zręcznym graczem jak Stalin, lecz i on miewał perfidne pomysły.
W połowie maja 1955 r. cztery strefy okupacyjne w Austrii zjednoczono w jedno państwo, a wojska sowieckie zostały wycofane. W zamian Wiedeń po wsze czasy miał utrzymać neutralność. Zaledwie trzy tygodnie później, za pośrednictwem ambasady w Paryżu, Chruszczow przesłał RFN propozycję rozpoczęcia rozmów o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych i współpracy kulturalnej oraz handlowej. Zapraszał też Adenauera do Moskwy. Jednocześnie sowiecka dyplomacja zadbała o to, by do mediów przedostała się informacja o tym, że austriacki precedens może się wkrótce powtórzyć. Na początku czerwca na łamach francuskiego lewicowego dziennika „Le Monde” ukazały się trzy artykuły Andre Fontaine’a. Szef działu zagranicznego ujawnił w nich, że Moskwa godzi się na zjednoczenie Niemiec, jeśli staną się one krajem naturalnym, zaś przeciwne temu są USA oraz Wielka Brytania i Francja. W Bundestagu zawrzało, opozycyjna SPD domagała się podjęcia rozmów z Kremlem.
A Chruszczow nie przestawał osaczać Adenauera. „Prawda”, organ prasowy KC KPZR, wydrukowała tekst o tym, jak wielkie korzyści obu stronom przynosiła współpraca gospodarcza w latach 20. XX w. Z sugestią, że należy do niej wrócić. Do przemysłowców w RFN zaczęły także docierać sygnały, iż Związek Radziecki chciałby otworzyć przed nimi rynek, płacąc za wyroby przemysłowe złotem lub surowcami strategicznymi. Tak pozyskiwano kolejne grupy, które chciały, aby Adenauer pojechał do Moskwy. Ale ten wolał słuchać rad zaufanego ministra spraw zagranicznych Heinricha von Brentano, który stanowczo odradzał takie działanie. Gdy jednak „Prawda” i „Izwiestia” otwarcie napisały o konieczności nawiązania stosunków dyplomatycznych Kremla z Bonn, ponieważ zapewni to Europie trwały pokój oraz otworzy drogę do zjednoczenia Niemiec, Adenauer został przyparty do muru.
„Było to wyraźne zagranie w kierunku niemieckiej opinii publicznej, wobec której kanclerzowi trudno było odrzucić zaproszenie do przyjazdu” – pisze Robert Łoś w pracy „Wizyta kanclerza Konrada Adenauera w Moskwie (8–14 IX 1955)”. Wyborcy chcieli jednych Niemiec, co podchwyciła opozycja, szczwany lis musiał więc podjąć wyzwanie. Zamierzał jednak przystąpić do gry na własnych warunkach.
Zbieranie atutów
Przez całe lato 1955 r. podróżował. Najpierw zjawił się w Ameryce, by pokazać Amerykanom, jak bardzo oddanym jest ich sojusznikiem. Potem w tym samym celu pojechał do Londynu i Paryża. Chętnie udzielał też wywiadów, w których podkreślał, że jego podróż do Moskwy nie stanowi zagrożenia dla sojuszu RFN z Zachodem. Zapewniał też, iż nie zgodzi się, by warunkiem zjednoczenia stała się przyszła neutralność Niemiec.
A Kreml nie ustawał w kuszeniu Adenauera. Oferował mu coraz więcej, nawet kosztem podporządkowanej mu Polski. Attache prasowy ambasady austriackiej w Bonn dyskretnie przekazał informację, że w zamian za neutralność przyszłych zjednoczonych Niemiec Kreml zgodzi się na oddanie im Śląska. Adenauer tę rewelację zignorował, bo za grosz nie miał zaufania do komunistów. „Było to jednak na tyle niepokojące, że polecił ambasadorom RFN w stolicach państw europejskich przeprowadzenie rozmów w Ministerstwach Spraw Zagranicznych w celu zapewnienia o lojalności Bonn wobec sojuszników” – pisze Łoś. Moskwa przypomniała też o niemieckich jeńcach, których liczbę szacowano na 13 tys.
Gdy w końcu Adenauer zdecydował się na podróż, to celowo do Moskwy nie zabrał ministra gospodarki Ludwiga Erharda, uznawanego powszechnie za autora „niemieckiego cudu”. Demonstracyjnie podkreślając, jak mało interesuje go nawiązanie bliskich relacji ekonomicznych, a przecież Chruszczowowi właśnie na tym zależało najbardziej. Zamiast Erharda zabrał szefa komisji zagranicznej Bundestagu z CDU Kurta Georga Kiesingera oraz jego zastępcę Carlo Schmida, wiceprzewodniczącego SPD. „Gest ten był obliczony na zamanifestowanie jedności wszystkich stronnictw politycznych w sprawie rokowań w Moskwie” – dodaje Robert Łoś.
8 września pociągiem i dwoma samolotami delegacja z RFN dotarła do Moskwy. Sowiecka agencja TASS podała, że gości powitano bardzo serdecznie. Co miało dowodzić wspaniałomyślności gospodarzy odsuwających na bok pamięć o zbrodniach popełnionych przez hitlerowskie Niemcy. Kanclerza niespecjalnie to wzruszyło. Zameldował się w hotelu Sowietskaja, który mu się nawet spodobał. „Oddane do mojej dyspozycji pokoje były gustownie urządzone, wstawiono mi nawet fortepian” – zapisał we wspomnieniach Adenauer. Po czym szybko pojechał do bezpiecznego pociągu czekającego na ukrytej pod Moskwą bocznicy, który odgrywał rolę eksterytorialnego budynku ambasady.
„Pociąg składał się z wielu wagonów. Były w nim zamontowane dalekopisy i telefony. Inny wagon funkcjonował w charakterze sali konferencyjnej dla szczególnie ważnych wewnętrznych narad. Usunięto z niego ściany działowe” – zanotował kanclerz. „Zgodnie z informacjami naszych techników był całkowicie zabezpieczony przed podsłuchem. Pozostawał pod specjalnym niemieckim nadzorem i powiedzieliśmy o tym Rosjanom zupełnie otwarcie” – dodawał Adenauer. Sowieci, aby zademonstrować, że zupełnie im to nie przeszkadza, zasadzili przy otaczającym bocznicę zielonym płocie nawet dwie grządki z kwiatami oraz zainstalowali fontannę.
Negocjacje czas zacząć
Po wieczornej naradzie w wagonie konferencyjnym rankiem 9 września Adenauer w otoczeniu ministrów i doradców został przyjęty przez premiera ZSRR Nikołaja Bułganina.
Ten już na wstępie złożył bardzo szczodrą propozycję. „Rząd sowiecki zawsze uznawał, że rozwiązanie kwestii zjednoczenia Niemiec jest przede wszystkim sprawą samych Niemców. Związek Radziecki opowiada się ze swej strony, tak jak dotychczas, za zjednoczeniem Niemiec jako państwa miłującego pokój i demokrację” – oświadczył. „Podział Niemiec jest nienormalnie sprzeczny z prawem boskim i ludzkim oraz naturą” – odpowiedział kanclerz. „(...) Podział ów nie może i nie powinien się utrzymać. Inaczej grozi nam niebezpieczeństwo, że w sercu Europy pozostanie ognisko napięć pierwszej kategorii. Nie będzie prawdziwego bezpieczeństwa w Europie bez odbudowy niemieckiej jedności” – dodał. Teoretycznie obie strony się zgadzały, lecz Adenauer nie dopuszczał możliwości wyjścia zjednoczonych Niemiec z Paktu Północnoatlantyckiego oraz Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Nie zamierzał odrywać RFN od Zachodu, nawet jeśli płacono mu za to całym NRD, dorzucając część Polski. Oferował jedynie nawiązanie stosunków dyplomatycznych w zamian za odesłanie niemieckich jeńców do domu.
Wieczorem przywódcy obu krajów zasiedli do kolacji, podczas której kanclerz uważnie obserwował gospodarzy. Najwyżej ocenił inteligencję Bułganina, za to Chruszczowa uznał za „agitatora, propagandystę, człowieka partii”. Zaskoczył go Mołotow. Podczas jedzenia zagadnął siedzącego obok Bułganina: „Pan Mołotow wygląda zupełnie inaczej, niż go sobie wyobrażałem”. Premier ZSRR zdziwił się: „W jakim sensie?”. „Wygląda na mądrego” – stwierdził bez ogródek Adenauer. „Wtedy Bułganin wybuchnął głośnym śmiechem i oświadczył: »Ale pan jest pierwszym, który to mówi«. Po czym zawołał do siedzącego za moimi plecami Chruszczowa: »Posłuchaj Nikita, kanclerz federalny mówi, że Mołotow wygląda na mądralę«. Chruszczow też wyglądał na rozbawionego. Siedzący naprzeciwko nas Mołotow przysłuchiwał się temu z nieruchomą twarzą” – zapisał Adenauer.
Następny dzień negocjacji nie zaczął się już tak miło, bo gospodarze postanowili użyć jeńców wojennych jako karty przetargowej. Bułganin przyznał, że nadal uwięzionych pozostaje 9626 niemieckich żołnierzy i nie ma mowy o ich zwolnieniu. „To gwałciciele, podpalacze, mordercy kobiet, dzieci i starców. Zostali odpowiednio ukarani przez sowieckie sądy i nie mogą być uważani za jeńców wojennych. Naród sowiecki nie może zapomnieć ciężkich zbrodni popełnionych przez te kryminalne elementy” – oświadczył. I zażądał, aby w dalszych rozmowach o jeńcach i zjednoczeniu wzięli udział przedstawiciele NRD. Państwa, którego istnienia Adenauer nie zamierzał uznać. Dlatego kontrował, odrzucając wszystkie żądania Kremla, jednocześnie opowiadając o zbrodniach, jakie popełniła Armia Czerwona pod koniec wojny na terenie Niemiec.
„Chruszczow był bardzo oburzony i nie wszystko mogło zostać przetłumaczone, bo mówił bardzo szybko. Niekiedy wygrażał mi pięściami. Wstałem więc i także mu pogroziłem” – zapisał kanclerz. Rozmowy kończyły się karczemną awanturą. Mołotow powiedział, że Armia Czerwona uwolniła Niemców, bo „sami Niemcy nie byli w stanie uwolnić się ani od Hitlera, ani hitleryzmu”. Ale Adenauer i jemu nie dał się zastraszyć. Za to retorycznie stwierdził: „Minister Mołotow powiedział, że Niemcy nie byli w stanie uwolnić się od hitleryzmu. Proszę więc pozwolić mi na pytanie: kto właściwie zawarł pakt z Hitlerem? Pan czy ja?”.
Jeden przeciek
Trzeciego dnia wizyty, 11 września, była niedziela. Jak na chadeka przystało, kanclerz tego dnia nie zamierzał pracować. Za to, ku konsternacji gospodarzy, poszedł na mszę do polskiego kościoła. „Było sporo ludzi” – zapamiętał. „Trzeba było widzieć twarze Rosjan na ulicy, by móc wyobrazić sobie, czym naprawdę jest »błogosławieństwo« komunizmu” – dodawał.
Następnego ranka w pociągu omówił ze współpracownikami dotychczasowe rezultaty rozmów. Na podsumowanie stwierdził, że warunki stawiane przez Kreml są nie do przyjęcia. Po czym zagrał va banque. Zadzwonił do Bonn, żeby nakazać przysłanie następnego dnia samolotów po delegację, ponieważ chce szybko wracać do domu. Efekty prostego wybiegu przerosły oczekiwania. Tego samego dnia wieczorem komuniści zorganizowali wspaniały bankiet.
„Stoimy przy nieskończenie długim stole. Potężne złocone kandelabry oświetlają śnieżnobiałą salę. Dookoła przytłumiony gwar głosów mnóstwa ludzi. Sześciuset, ośmiuset, tysiąca? Nawet zastępca szefa protokołu Wołkow nie mógł albo nie chciał podać dokładnej liczby” – opisywał korespondent „Die Welt” Georg Schröder. Gdy biesiadowano, Chruszczow i Bułganin znów serdecznie rozmawiali z kanclerzem, a na koniec obiecali zwolnienie wszystkich jeńców w osiem dni po nawiązaniu stosunków dyplomatycznych. Odmówili jednak złożenia tej obietnicy na piśmie. Kiedy kanclerz nie chciał się zgodzić jedynie na ustną umowę, rozwścieczony Chruszczow zarzucił mu, iż „nie traktuje go jak dżentelmena”. Wreszcie 13 września osiągnięto porozumienie.
Adenauer wracał z Moskwy w glorii chwały. Oto wydobył z sowieckiej niewoli 10 tys. Niemców. Zapłacił za to jedynie nawiązaniem stosunków dyplomatycznych ze Związkiem Radzieckim. Zirytowany Chruszczow usiłował zrewanżować się wydanym 20 września komunikatem. Oświadczono w nim, że władze ZSRR zgodziły się na wypuszczenie więźniów wojennych za sprawą próśb rządu NRD, a także RFN. Takie złośliwe manipulowanie faktami nie mogło wpłynąć na popularność kanclerza w ojczyźnie. Jego partia CDU bezapelacyjnie wygrała w 1957 r. wybory, zdobywając absolutną większość w Bundestagu. A nieco wcześniej zdelegalizowano w RFN Komunistyczną Partię Niemiec, będącą sowiecką agenturą.
Tak Konrad Adenauer udowadniał, że warto z Moskwą rozmawiać, ale jedynie wówczas, gdy się potrafi stać dla niej równorzędnym partnerem.