Francuscy rolnicy od dwóch dni paraliżują drogi dojazdowe do Caen - prefektury departamentu Calvados w Normandii. To protest przeciwko cenom skupu żywca i mleka, niepokrywającym kosztów ich produkcji. Rząd gorączkowo szuka rozwiązań.

Dojazd do Caen i wielkiej atrakcji turystycznej - klasztoru Mont St Michel blokuje niemal trzysta traktorów z przyczepami i inny sprzęt rolniczy oraz snopki siana.
W pałacu Matignon - siedzibie francuskich premierów - szef rządu Manuel Valls zwołał w trybie kryzysowym posiedzenie ministrów. Szef resortu rolnictwa Stephane Le Foll udał się do Normandii, czego domagali się protestujący. Prezydent Francois Hollande zapowiedział, że na środowym posiedzeniu Rady Ministrów zostaną podjęte konkretne kroki mające pomóc hodowcom i producentom mleka - między innymi otrzymają oni 25 milionów euro.


Były minister rolnictwa, republikanin Bruno Le Maire proponuje, aby w stołówkach instytucji państwowych obowiązkowo wprowadzić francuskie produkty mięsne. Sprawa staje się nie tylko społeczną i finansową beczką prochu, ale i polityczną. Rząd krytykują skrajne ugrupowania - komuniści i Front Narodowy.