Ambitne reformy ukraińskiej gospodarki, zapowiadane w zawartej jesienią ubiegłego roku pięciopartyjnej umowie koalicyjnej, buksują. A podstawowe wskaźniki gospodarcze wciąż ciągną Ukrainę w dół.
Z punktu widzenia ukraińskich przedsiębiorców najpoważniejszym problemem dla ich rozwoju jest korupcja, której poziom do absurdu doprowadził zwłaszcza poprzedni prezydent Wiktor Janukowycz. Nowa władza deklaruje, że chce z łapownictwem walczyć, jednak we wprowadzaniu zmian przeszkadzają jej nie tylko głęboko zakorzenione układy korupcyjne, ale i obecność wśród elit ludzi, którym na walce z korupcją nie zależy. Dlatego dopiero po roku od rewolucji udało się powołać szefa Narodowego Biura Antykorupcyjnego, którym został adwokat Artem Sytnyk, oraz przyjąć wzorowaną na rozwiązaniach unijnych ustawę o zamówieniach publicznych. Nie udało się zaś skazać nikogo winnego korupcji na najwyższych szczeblach władzy.
Dużo kontrowersji wzbudza problem cywilizowania oligarchii. Prezydent Petro Poroszenko, sam będący oligarchą, wszedł w ostry konflikt z Ihorem Kołomojskim i Dmytrem Firtaszem, jednymi z najbogatszych Ukraińców. Ten pierwszy, pozbawiony stanowiska gubernatora Dniepropetrowska, próbuje się zbliżyć do premiera Arsenija Jaceniuka, lidera partii konkurencyjnej wobec Bloku Poroszenki. Ten drugi wciąż czeka w Wiedniu na decyzję w sprawie ewentualnej ekstradycji do Stanów Zjednoczonych. Na razie nie jest jednak jasne, czy ich spór z prezydentem jest związany z rzeczywistą chęcią Poroszenki zaprowadzenia jasnych zasad funkcjonowania wielkiego biznesu, czy też zwykłą walką o wpływy polityczno-biznesowe.
Na razie jednak zamiast reform systemowych – jeśli nie liczyć prób uniezależnienia się od dostaw rosyjskiego gazu – Kijów wolał zwiększać obciążenia finansowe obywateli. Bez tego zresztą nie mógłby liczyć na wypłatę przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy kolejnych transz wartego 17,5 mld dol. kredytu. W efekcie urealniono ceny energii, poprawiła się też dyscyplina budżetowa – w I kw. tego roku dochody do budżetu wzrosły o jedną czwartą. Nieco zwolniła inflacja; po 14-proc. wzroście cen w kwietniu odnotowano 2,2 proc. w maju i 0,4 proc. w czerwcu.
I na tym praktycznie kończą się dobre wieści; w tym samym I kw. gospodarka skurczyła się o 17,6 proc., zaś dług publiczny zbliżył się do 100 proc. PKB. Bank centralny zmienił właśnie na niekorzyść prognozy podstawowych wskaźników na koniec roku. PKB ma spaść o 9,5 proc., a nie – jak dotychczas przewidywano – o 7,5 proc., zaś inflacja może osiągnąć poziom 47,8 proc.