W magazynie DGP (88/2015) został opublikowany ciekawy wywiad z Ottonem Tuszyńskim pt. „Hitler był naszym bohaterem, niestety”. Jednak fragment jego wypowiedzi dotyczący sytuacji na Górnym Śląsku jest zupełnie nieprawdziwy. Zarzut, jakoby Ślązacy masowo podpisywali volkslisty, jest chybiony, bo ludność górnośląską zapisano en bloc na tzw. niemieckie listy narodowościowe.
Praktyka wyglądała tak – starostwa rozsyłały ankiety, które zawierały kilkanaście szczegółowych pytań: o przynależność wyznaniową, od kiedy rodzina mieszkała w danym rejonie, jakie kończono szkoły czy o krewnych w Niemczech. Ankieta była obowiązkowa, a za jej niewypełnienie można było trafić nawet do obozu.
Urzędnik w starostwie oceniał ankietę i wedle własnego uznania przyznawał jedną z czterech kategorii. 70 proc. Ślązaków znalazło się w grupie III volkslisty jako „zmierzający ku niemczyźnie”. Tym ludziom nadano później warunkowo obywatelstwo III Rzeszy. Profesor Ryszard Kaczmarek, autor książki „Polacy w Wehrmachcie”, wielokrotnie podkreślał, że na Śląsku nikt nie podpisywał volkslisty, choć do dzisiaj używa się takiego zwrotu.
Po przyznaniu kategorii DVL (Deutsche Volksliste) można było się odwołać co najwyżej do urzędu na poziomie rejencji (województwa). Jednak nikt przy zdrowych zmysłach nie odwoływałby się, prosząc o niższą kategorię volkslisty, bo byłby to krok samobójczy. W tym masowym i przymusowym „przyjęciu do wspólnoty niemieckiej” chodziło o to, by móc wcielać Ślązaków do Wehrmachtu. Oczywiście jak w każdej społeczności podczas okupacji znaleźli się ludzie, którzy wysługiwali się hitlerowcom; dość powiedzieć, że 700 rodzin złożyło odwołanie i żądało wyższej kategorii DVL. Niemniej generalizacja, jaką stosuje pan Tuszyński, jest niedopuszczalna.
Poza wszystkim istnieje zasadnicza różnica pomiędzy stosunkiem do nazizmu Górnoślązaków i polskojęzycznych autochtonów z Prus Wschodnich. W wyborach, które wyniosły Hitlera do władzy w listopadzie 1932 r., w całych Niemczech na NSDAP głosowało 37 proc. wyborców. Z czego w niemieckiej części Górnego Śląska jedynie 25 proc., z kolei w powiatach zamieszkanych przez Warmiaków i Mazurów poparcie dla Hitlera wahało się od 60 proc. do ponad 80 proc. Prusy Wschodnie były najbiedniejszym regionem Niemiec, dlatego hasła socjalne nazistów padły tam na wyjątkowo podatny grunt. Poza wszystkim Hitler uznawał Warmiaków i Mazurów bezwarunkowo jako Niemców, czego wcześniej tym grupom odmawiano. Autochtoni zaufali diabłu i tu wspomnienie pana Tuszyńskiego dobrze ilustruje te nastroje. Pytanie tylko, czy mieliśmy prawo po wojnie traktować autochtonów jako zdrajców, skoro oni sami przez wieki, głównie z powodu przyjęcia wiary luterańskiej, wytworzyli własną tożsamość, która nie była już polska.