Po wygranych wyborach prezydenckich Jacek Wilk zredukowałby liczbę etatów w kancelarii prezydenta.

Kandydat Kongresu Nowej Prawicy powiedział w radiowej Jedynce, że władza musi rozpocząć oszczędzanie od samej siebie. Polityk postuluje radykalne zmniejszenie wydatków "na ten bizantyjski dwór, jakim jest pałac prezydencki". Uważa, że 160-milionowy roczny budżet tej instytucji oraz kilkaset zatrudnionych osób przy tak minimalnych prerogatywach jest nieporozumieniem.

Przypomniał przedwojennego prezydenta Mościckiego, który mając niemalże władzę absolutną zatrudniał tylko czterdzieści osób w swojej kancelarii.

Gość radiowej Jedynki dodał, że choć nie ma za sobą zaplecza parlamentarnego, dzięki możliwości weta oraz inicjatywie ustawodawczej i tak mógłby realizować zamierzone projekty. Jego zdaniem, prezydent może ponadto porozumieć się ze stronnictwami sejmowymi w sprawie podpisania niektórych projektów parlamentarnych w zamian za przyjęcie przez posłów projektów prezydenckich.