Tunezyjczycy jednoczą się po środowym zamachu w muzeum Bardo. Przekonują, że niewielka grupa terrorystów nie może być obrazem tunezyjskiego społeczeństwa.

Atak przeprowadziło dwóch młodych obywateli tego północnoafrykańskiego państwa. Policja ujęła kolejnych 9 podejrzanych. Za zamachem stali bojownicy z Państwa Islamskiego, którzy - jak się dziś okazało - byli szkoleni przez dżihadystów w Libii. Kilka miesięcy trafili ponownie do Tunezji - relacjonuje z Tunisu specjalny wysłannik Polskiego Radia Kamil Szwarbuła.

Prawniczka Bonselmi Monia uważa, że winę za tę sytuację ponosi poprzedni rząd Alego al-Urajjida z Islamskiej Partii Odrodzenia. "Pozwolili na to, by ci ludzie tutaj wjechali, przywieźli broń i stworzyli w Tunezji swoją organizację" - uważa Bonselmi Monia.

Wczoraj prezydent Tunezji Beji Caid Essebsi poinformował, że zamach mógł mieć jeszcze tragiczniejsze skutki. Napastnikom udało się wnieść do muzeum Bardo materiały wybuchowe, jednak szybka akcja antyterrorystów udaremniła zamach bombowy.

W zamachu zginęło dwóch Polaków, a także turyści z Japonii, Włoch, Kolumbii, Hiszpanii, Australii, Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii i Rosji. Zginęło też trzech Tunezyjczyków.
Rannych zostało ponad 40 osób, w tym 10 Polaków. Jeden polski turysta jest uważany za zaginionego.