Do takich informacji dotarł portal tvn24.pl.
- Jeden z podejrzanych w swoich wyjaśnieniach wskazał na takie szczegóły rozmowy, które mógł poznać jedynie wtedy, kiedy słyszał jej treść. Paweł Wojtunik i Elżbieta Bieńkowska podczas ich przesłuchania również potwierdzili, że rozmawiali na takie tematy. Stąd właśnie wniosek, że ta rozmowa została zarejestrowana, pomimo braku nagrania - tłumaczy prowadząca śledztwo.
W jaki sposób prokuratura ustaliła, że kogoś zarejestrowano, jeśli nie udało się odnaleźć samego nagrania?
- O tym, kto został nagrany wiadomo z publikacji „Wprost” i upublicznionych przez tygodnik nagrań, a także z badania nośników znalezionych w trakcie przeszukań, na których były kolejne nagrania oraz z wyjaśnień podejrzanych, analiz ksiąg rezerwacji w restauracjach, zeznań nagranych osób i opinii biegłych informatyków. Gdy te materiały się wzajemnie uzupełniają, a zeznania świadków i wyjaśnienia podejrzanych wzajemnie ze sobą korelują, to pozwala to na stwierdzenie, że rozmowy zostały zarejestrowane mimo braku nagrań – tłumaczy pani prokurator.
Afera taśmowa wybuchła na początku czerwca 2014r.. Tygodnik „Wprost” opublikował stenogram i nagranie spotkania Marka Belki, prezesa NBP z ówczesnym szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem. Następnie dziennikarze ujawniali kolejne nagrania. "Wprost" informował też o istnieniu nagrania rozmowy ówczesnej wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej i szefowej resortu infrastruktury z Pawłem Wojtunikiem, szefem CBA.