Rosyjska propaganda nie zawaha się wykorzystać nowego pretekstu do formułowania oskarżeń wobec Ukrainy i Zachodu. Zdaniem Piotra Kościńskiego z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, wojskowa misja niemieckich wojsk może zostać wykorzystana propagandowo, ale wszystko zależy od tego, jak sprawę przedstawią rosyjskie media. Jak wiadomo, Niemcy i Francja chcą wysłać swoich żołnierzy na Ukrainę.

Medialny przekaz może mieć największy wpływ na mieszkańców Donbasu, na których rosyjskie media działają - w opinii eksperta - dość intensywnie. Pojawienie się stwierdzeń, że faszystów rządzących w Kijowie wspierają Niemcy, czyli potomkowie hitlerowców, może według Kościńskiego doprowadzić do sporych problemów. Nie uważa on jednak, by dla przeciętnego Ukraińca obecność wojsk niemieckich była problemem.

W opinii eksperta, zaangażowanie zagranicznych wojsk może być odebrane nawet pozytywnie, jako dowód zaangażowania państw z zachodu Europy w zaprowadzenie pokoju na wschodzie Ukrainy.

Wykorzystanie obecności niemieckich wojsk przez rosyjskie media do stawiania oskarżeń jest, według Piotra Kościńskiego, dość prawdopodobne, zwłaszcza że już mieliśmy do czynienia z doniesieniami o aktywności polskich wojska na Ukrainie. Rosyjska propaganda nie zawaha się raczej wykorzystać żadnego z dostępnych pretekstów - uważa analityk. Po ciągłym straszeniu Rosjan w Rosji na Ukrainie faszystami i banderowcami, teraz można ich straszyć także hitlerowcami - mówi Kościński, choć jednocześnie zastrzega, że porównywanie Bundeswehry do Wehrmachtu nie było by niczym usprawiedliwione.

Jak donoszą media, Niemcy chcą wysłać na Ukrainę drony i żołnierzy do ich obsługi, a także siły do ochrony inspektorów OBWE. Dziennik "Bild" pisał o 200 żołnierzach sił powietrzno-desantowych, którzy są wykorzystywani do tej operacji.