Do ostatniej chwili trwają miękkie negocjacje i brutalne walki o podział kompetencji w Komisji Europejskiej
Przewodniczący elekt KE zapowiada przeorganizowanie unijnego rządu – wiele z dotychczasowych tek zostanie zlikwidowanych lub połączonych z innymi. Pierwszą zmianą była już procedura wyboru szefa Komisji – do tej pory ustalali to między sobą w kuluarowych rozmowach szefowie rządów krajów członkowskich. Tym razem po wejściu w życie traktatu lizbońskiego i przy głośnym poparciu Parlamentu Europejskiego to właśnie rezultat wyborów do tej instytucji miał decydować, jaka frakcja desygnuje szefa Komisji. A wcześniej były prawybory kandydatów poszczególnych frakcji – Jean-Claude Juncker, były premier Luksemburga, pokonał w nich odchodzącego francuskiego komisarza Michela Barniera.
Druga zmiana to zwiększenie wpływu przewodniczącego na stworzenie ekipy komisyjnej. Juncker zażądał, by kraje członkowskie przedstawiły mu po kilku kandydatów na swoich komisarzy. Dzięki temu sam mógł sobie dobrać pasujących mu ludzi. I zapewnić sobie wymaganą – choćby przez europarlament – liczbę kobiet. Ostatecznie pań będzie 9, co na 28 foteli nie jest liczbą oszałamiającą, ale powinno zadowolić PE, który w przypadku mniejszej liczby groził odrzuceniem całej Komisji.
Trzecia zmiana to wprowadzenie klastrów, czyli funkcji wiceprzewodniczących komisji, którzy nadzorowaliby kilka różnych sektorów. Taki komisarz de facto kontrolowałby prace podległych mu innych komisarzy. Złośliwi twierdzą, że pomysł klastrów jest efektem zbyt dużej liczby byłych premierów w ekipie Junckera, a nie wypada wszak, by byli szeregowymi komisarzami.
– To nie jest zły pomysł, bo dzięki temu jest szansa na większą koordynację działań komisyjnych, uniknie się dublowania inicjatyw, to naprawdę może usprawnić prace – zachwala eurodeputowany Dariusz Rosati. Ale przeciwnicy pomysłu wskazują na ryzyko konfliktów między szefami klastrów i związanymi z nimi komisarzami.
No i wreszcie przeorganizowanie resortów w porównaniu z tym, z czym mieliśmy do czynienia przez ostatnich pięć lat. Część tek zniknie lub zostanie połączona z innymi. Tu do ostatniej chwili trwają targi polegające na poszerzaniu i obcinaniu zawartości tek – pogodzenie interesów zwłaszcza dużych graczy jest bardzo trudne.
Jedną z najbardziej istotnych zmian – także z polskiego punktu widzenia – będzie połączenie energii i klimatu. W poprzedniej Komisji były to dwie oddzielne teki, a zajmujący się nimi komisarze Gunther Oettinger (energia) i Connie Hedegaard (klimat) mieli bardzo często kompletnie odmienny punkt widzenia – choćby na kwestię emisji gazów cieplarnianych czy eksploatację gazu łupkowego. W dodatku szefem połączonego resortu energetyczno-klimatycznego zostanie Brytyjczyk – Jonathan Hill. To powinno być dobrą informacją dla Polski, choćby z tego względu, że mamy podobne podejście do gazu łupkowego.
Kilka dni temu pojawiła się informacja, że w ramach reformy zniknie komisariat rozszerzenia i polityki sąsiedztwa. Byłoby to logicznym następstwem słów Junckera, który jeszcze przed wyborem na stanowisko otwarcie powiedział, że w ciągu kilku następnych lat nie dojdzie do kolejnego rozszerzenia (ostatnie o Chorwację było w 2013 r.). Jego słowa i pomysły likwidacji teki słusznie oburzyły wiele osób, ze szwedzkim szefem dyplomacji Carlem Bildtem na czele. Mówi się, że takie postawienie sprawy całkowicie zniechęci zachodnie Bałkany do jakichkolwiek reform. Teraz ponoć jest pomysł przeorganizowania resortu – sąsiedztwo i rozszerzenie miałby dostać słowacki były komisarz Maros Sefcović.
W poprzedniej komisji była silna teka rynku wewnętrznego i usług – piastował ją francuski komisarz Michel Barnier. Elżbieta Bieńkowska ma dostać rynek wewnętrzny (pomniejszony o usługi finansowe), ale za to połączony z przemysłem i przedsiębiorczością. Oznacza to likwidację osobnego stanowiska komisarza odpowiedzialnego za przemysł i przedsiębiorczość, które podlegało włoskiemu komisarzowi Antonio Tajaniemu.
Najwięcej bodaj emocji budzi teka spraw gospodarczych, walutowych i euro. Według ostatnich informacji ma przypaść Francji i wyznaczonemu przez nią byłemu wicepremierowi Pierrowi Moscoviciemu. Pytanie, czy usługi finansowe zostaną dołączone do tego port folio, czy do np. konkurencji.
Ze względu m.in. na negocjowane porozumienie handlowe między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi teka handlu międzynarodowego jest bardzo pożądana. Pierwotnie starali się o nią Brytyjczycy, prawdopodobnie jednak przypadnie Niemcom, którzy ponownie desygnowali Gunthera Oettingera. Z kolei konkurencja ma przypaść Belgii i Marianne Thyssen.
Ostateczny podział ról powinien być znany jeszcze w tym tygodniu. W ostatnim tygodniu września rozpoczną się przesłuchania kandydatów na komisarzy przez Parlament Europejski.