Dziennikarze to nie święte krowy, a redakcje to nie sanktuaria - tak o interwencji ABW w redakcji "Wprost" mówi w rozmowie z TVP Ewa Milewicz, publicystka "Gazety Wyborczej".

- Zrobiło na mnie wrażenie oświadczenie Moniki Olejnik skierowane do premiera Donalda Tuska, że „dziennikarze są przeciwko panu”. Ja nie jestem przeciwko rządowi, dlatego że po prostu nic na temat tzw. afery podsłuchowej nie wiem i sądzę, że inni też nie. Nie wiedzą, skąd pochodzą te taśmy, kto je nagrał, czy za tym stoją tubylcy, czy może jakieś inne państwo – powiedziała w TVP Info Ewa Milewicz.

Dodała, że redakcja tygodnika nie ma informacji o tym kto nagrywał rozmowy polityków i nie powinna utrudniać śledztwa, tylko wydać posiadane materiały. - Dziennikarze nie są od tego, żeby robić takie historie - twierdzi i przekonuje, że przesadą jest mówienie o naruszeniu wolności dziennikarskiej.

Do siedziby tygodnika "Wprost" wtargnęła prokuratura, funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i policji. Śledczy domagali się od redakcji wydania nośników, na których umieszczone są nagrania z rozmów czołowych polityków, w tym ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką. Nie zgodził się na to redaktor naczelny pisma, Sylwester Latkowski. Funkcjonariusze użyli wobec niego siły, jednak do przejęcia materiałów nie doszło.