Sąd uznał, że Terlikowski naruszył dobra osobiste Grodzkiej, bowiem zmiana płci została uznana sądownie i nikt nie ma prawa jej kwestionować.
Jak tłumaczy sam publicysta w redakcyjnym komentarzu, sąd zakazał mu "komentowania i kwestionowania tożsamości płciowej strony powodowej, uznał, że zadawanie pytań o narządy w przypadku operacji zmiany płci jest naruszaniem dóbr osobistych, a także podkreślił, że wyrok sądowy dopuszczający zmianę płci wszystko ostatecznie rozstrzygnął". Sąd odstąpił natomiast od finansowego wymiaru kary.
Według Terlikowskiego, wyrok ten oznacza " powrót lewackiej cenzury". "Od teraz politycy lewicy będą mieli placet na wypowiadanie każdej bzdury na temat transseksualizmu, a gdy ktoś będzie chciał przypomnieć, że wyrok sądu nie zmienia genów, że tożsamość płciowa to także geny, i że operacyjnie nie da się ich zmienić, będzie można ich skazywać, o ile odniosą się do konkretnej osoby" - zaznaczył naczelny "Frondy".
Sam nie rezygnuje "z walki o normalność" i zamierza omijać wyrok, nadal propagując swoją definicję płci, tyle że "nie odnosząc się do konkretnych osób". "Nie ma na ziemi sądu, który mógłby mnie przekonać, że czarne jest białe a białe czarne" - podkreślił na zakończenie Terlikowski.