Fala kulminacyjna na Wiśle dotarła w nocy do Sandomierza, ale nie spowodowała przerwania wałów. Obecnie fala zaczyna powoli opadać.

Jest prawie o metr niższa niż 4 lata temu. Rzeka miała ok. godz. 5.30 poziom 760 centymetrów. Jednak jak mówi IAR Jerzy Szeląg ze Świętokrzyskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, fala jest o niemal metr niższa niż podczas tragicznej powodzi w 2010 roku. Ponadto, wały są podwyższane, więc są w stanie przyjąć nawet większy poziom wody.

Wał wiślany nie przesiąka. Cały czas przebywają na nim strażacy i wojsko, którzy kontrolują sytuację. Obecna fala jest niższa od prognozowanej o kilkadziesiąt centymetrów. Problemem może być jednak nie jej wysokość, ale długość. Fala jest długa i płaska. Przez Sandomierz ma przechodzić przez kilkanaście godzin.

Niepewna sytuacja jest w pobliskim Zawichoście, na tak zwanym Kanale Ożarów, dopływie Wisły. W nocy wał zaczął przesiąkać. Pracują tam dwie pompy. Są strażacy i wojsko. Sytuacja jednak nie jest groźna. Przy takim stanie wody (ok. 812 centymetrów) takie przesiąki są tam typowe - poinformował Polskie Radio Kielce Jacenty Czajka, kierownik sandomierskiego oddziału Świętokrzyskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. Przeciek w Zawichoście nie zagraża ludziom. Nawet gdyby woda przedarła się przez wał, zaleje co najwyżej kawałek sadu.