Pan Bartoszewski parę lat temu nazwał nas Polaków bydłem. Więc ja zareagowałam. I jako obrażona i dotychczas nie przeproszona, w imieniu tego bydła określiłam go pastuchem - tłumaczy reporterowi telewizji Superstacja posłanka PiS Krystyna Pawłowicz. - Jeśli ktoś mówi o bydle, to najlepszym określeniem jest pastuch - przekonuje Pawłowicz.

W piątkowej rozmowie z reporterem Superstacji posłanka PiS Krystyna Pawłowicz tłumaczyła dlaczego w czwartek nazwała Władysława Bartoszewskiego pastuchem. Ta wypowiedź wywołała poruszenie w mediach.

- Nas szokował pan - nie profesor tylko pan - Bartoszewski, który jeszcze niedawno, parę lat temu, nazwał nas Polaków bydłem. Nazwał nas dyplomatołkami. Wyzywał Polskę. Mówił o Polsce, że jest brzydka i głupia, że ma siedzieć cicho. Mówił o przywódcy największej partii opozycyjnej "hodowca zwierząt futerkowych". Więc ja po prostu zareagowałam - tłumaczy Krystyna Pawłowicz reporterowi Superstacji.

- I to takie pouczanie, czy mam iść i na kogo głosować - uważam nie na miejscu. Po prostu dlatego, że osoba która obraża naród, obraża Polaków, nie ma prawa w ogóle pouczać. I jako obrażona, dotychczas nie przeproszona, w imieniu właśnie tego bydła o którym pan Bartoszewski był łaskaw powiedzieć - określiłam go pastuchem. Bo jeśli ktoś w ogóle o bydle mówi czy odnosi się do zoologi, do zwierząt, do ferm, to najlepszym określeniem jest pastuch - mówi posłanka Krystyna Pawłowicz w rozmowie z dziennikarzem Superstacji.