Twitter to nowoczesne narzędzie, które już zdążyło zmienić politykę. 140 znaków, z których składa się "ćwierknięcie", potrafi zmienić losy kampanii wyborczych, obejść cenzurę, a także zarabiać setki milionów dolarów.

Potęgę Twittera jako pierwszy zrozumiał i wykorzystał Barack Obama, począwszy od kampanii prezydenckiej w wyborach w 2008 roku. Obecnie konto prezydenta Stanów Zjednoczonych jest jednym z najpopularniejszych. Wyprzedza go jedynie Justin Bieber, Lady Gaga i Miley Cyrus.

Zrozumienie i umiejętność wykorzystania nowoczesnych kanałów komunikacji było kluczowe dla wielu kampanii wyborczych w USA. Dla Franklina D. Roosevelta było to radio, dla Johna F. Kennedy’ego była to telewizja, a dla Baracka Obamy były to social media.

Barack Obama w swojej kampanii wyborczej w 2008 roku zebrał 5 milionów zwolenników we wszystkich mediach społecznościowych. Na samym Twitterze miał 23 razy więcej zwolenników niż jego republikański kontrkandydata John McCain (Obamę śledziło 115 osób na Twitterze, a McCaina 23 tys.). Na YouTubie wyborcy Obamy spędzili 14 000 000 godzin, oglądając filmy demokraty. Sama popularność w mediach społecznościowych nie zawsze przekłada się na zwycięstwo w wyborach. W Polsce doskonale wie o tym Janusz Korwin Mikke i Janusz Palikot.

W czym tkwi tajemnica sukcesu Obamy? Przede wszystkim jako pierwszy zauważył i zrozumiał siłę działania social media. Było to o tyle łatwiejsze, że przy kampanii w 2008 roku pracował współzałożyciel Facebooka Chris Hughes.

Obama wykorzystywał Twittera do informowania o swoim planie dnia, dyskusji z oponentami i wyborcami. Wykorzystując hashtagi profilował swoją działalność, tak aby z konkretnym przekazem dotrzeć do konkretnych grup odbiorców.

Obama wykorzystał też Twittera do zbierania funduszy na kampanię. Szacuje się, że w 2008 roku dzięki temu kanałowi zebrał 500 mln dolarów.

#grzybobranie

Twitter, choć powoli, zmienia także polską politykę. Wszyscy czołowi aktorzy polskiego życia politycznego posiadają tam swoje konta. Najaktywniejsi – tacy jak Radosław Sikorski – mogą liczyć na kilkadziesiąt followersów. Wystarczy jednak, że tweet przekaże dalej jedna osoba, a jego zasięg zwiększa się o kolejne. W ten sposób w gorących politycznie okresach rodzą się nowe „twitterowe” mody.

Ostatnio takim przykładem było referendum ws. odwołania Hanny Gronkieiwcz-Waltz ze stanowiska prezydenta Warszawy. Zwolennicy prezydent stolicy wiedzieli, że na ich korzyść działa niska frekwencja wyborcza. Aby referendum było ważne, musiało wziąć w nim udział 29 proc. mieszkańców. Dlatego wyborcy byli zachęcani do tego, aby wyborczą niedzielę spędzić z dala od lokali wyborczych. Doradcy prezydent Warszawy namawiali, by zamiast na głosowanie, pójść do lasu na grzyby. Podchwycili to użytkownicy Twittera i #grzybobranie oznaczało tego dnia referendum w Warszawie. Posty oznaczane w ten sposób zawierały m.in. szacunkową frekwencję w referendum.

Siła dementi

O sile Twittera politycy przekonali się nie raz, gdy w grę wchodziło dementi. Gdy "Newsweek" późnym wieczorem podał informację o dymisji Jacka Rostowskiego, było już za późno na zwołanie konferencji prasowej. Donald Tusk do zdementowania tej informacji użył więc Twittera.

Podobnie zareagowano też, gdy Barack Obama użył sformułowania „polski obóz koncentracyjny”. Ze względu na różnicę czasu po raz kolejny pomocny okazał się właśnie Twitter. Wówczas po po raz pierwszy mogliśmy obserwować, jak wygląda kryzys międzynarodowy w erze Twittera.

O 22.46 @leskiewicz z tvn24 napisał: „no masz!Obama przy laudacji na czesc Jana Karskiego uzyl sformulowania "polskie obozy smierci" wiecej za chwile w #tvn24”.

Informacja był cytowana także przez profile amerykańskich serwisów informacyjnych, w tym m.in. przez Fox News.

Polscy politycy także zareagowali błyskawicznie. Wypowiedział się m.in. Sławomir Nowak („Wieczorna narada z PDT nt. PKP przerwana przez bulwersującą wypowiedź prez. Obamy. Trwają konsultacje z MSZ.”), a także szef MSZ. @sikorskiradek napisał „Biały Dom przeprosi za oburzający błąd. PM Tusk rano zajmie stanowisko.Szkoda, że doniosłą uroczystość przyćmiła ignorancja i niekompetencja.”.

Sikorski "rozmawia" z Cameronem

Radosław Sikorski, który jest jednym z najaktywniejszych polityków na Twitterze, wielokrotnie udowodnił, że Twitter może pełnić platformę wymianę opinii z liderami innych państw. Ostatni raz, gdy David Cameron stwierdził, że nie zmieni zdania ws. wypłacania zasiłków na najmłodszych. Premier Wielkiej Brytanii zapowiedział pozbawienie pracujących w Wielkiej Brytanii imigrantów z krajów UE dodatku rodzinnego na dzieci, jeśli przebywają one w swoich ojczystych krajach.

Radosław Sikorski skrytykował ten pomysł na Twitterze. Na odpowiedź nie musiał długo czekać. W materiale BBC pt. "Polski minister atakuje Camerona ws. podatków na dzieci" głos zabrał rzecznik Camerona, który raz jeszcze stanowczo zaprotestował przeciwko pobieraniu zasiłków na dzieci. Premier nie zmieni swojego zdania. Podtrzymuje to, co powiedział w brytyjskich mediach - powiedział rzecznik brytyjskiego premiera.

Jednocześnie do dyskusji włączyli się zwykli Brytyjczycy, których Sikorski próbował przekonać do swojego punktu widzenia.

Wirusy na Twitterze

Twitter często wykorzystywany jest przez polityków do zaprezentowania swojej "ludzkiej" twarzy. Modelowym przykładem jest zdjęcie, jakie Barack Obama umieścił w serwisie po ogłoszeniu wyników wyborów w 2012 roku. Stało się ono najczęściej przekazywanym dalej "ćwierknięciem" w historii portalu.

Twitter wymaga też od sztabów polityków szybkiego i kreatywnego reagowania na kryzysy. Tak było podczas kampanii wyborczej, gdy Twitter obiegło zdjęcie Clinta Eastwooda, który przemawiał do pustego krzesła podczas konwencji Republikanów.

Polski przykład? Po słynnej już nocnej wyprawie posła Wiplera to na Twitterze pojawiły się pierwsze zdjęcia posła ze szpitala, które natychmiast zostały przerobione na memy.

W USA demokraci zmagali się z popularnym #obamadrink.

Podczas jednej ze swoich przemów prezydent Obama stwierdził, że nie bardzo chce iść się napić z liderem GOP w Senacie Mitchem McConnellem. W odpowiedzi zespół McConnella szybko opublikował na Twitterze zdjęcie polityka siedzącego z piwem przy pustym krześle.

Społeczność Twittera od razu podjęła wyzwanie i zaczęła zamieszczać podobne zdjęcia.

W Polsce politycy nie wykorzystują jeszcze Twittera na taką skalę, jak w USA, ale zyskuje on na popularności Podczas pierwszej konferencji nowej rzeczniczki rządu, pierwsze pytanie od dziennikarzy dotyczyło właśnie Twittera. Małgorzata Kidawa-Błońska przyznała, że musi nauczyć się "ćwierkać".