"Rzeczywiście opłacamy ochronę prezesa, ale to jest rzecz konieczna i bezdyskusyjna. Ja muszę postawić na ochronę najwyższej jakości, a nie na leśnych dziadków w uniformach. Szczególnie po zamordowaniu działacza PiS w Łodzi" - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej Stanisław Kostrzewski, skarbnik PiS.

Kostrzewski był pytany o wydatki Prawa i Sprawiedliwości. Podkreślił, że po zawiadomieniu do prokuratury jakie złożył senator PO Filip, wszystkie wydatki partii zostały gruntownie zbadane przez prokuraturę, która odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie, bo nie znalazła znamion czynu zabronionego.

Jedną z większych kontrowersji była ochrona prezesa Kaczyńskiego. Kostrzewski tłumaczy: "Ja muszę postawić na ochronę najwyższej jakości, a nie na leśnych dziadków w uniformach. Szczególnie po zamordowaniu działacza PiS w Łodzi. Ryszard Cyba po zabójstwie krzyczał, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego. W jedną z miesięcznic smoleńskich był nawet pod Pałacem Prezydenckim i przyznał, że nie udało mu się zbliżyć na odległość pewnego strzału do Jarosława Kaczyńskiego, bo prezes miał dobrą ochronę".

Kostrzewski zdradza również, że często chcąc wynająć jakąś salę, kiedy okazuje się, że będzie ona wykorzystana na potrzeby PiS słyszy odmowę. Dlatego partia zatrudnia profesjonalne agencje, które nie ujawniają kto będzie z niej korzystał.

"Funkcjonowanie polityka takiej klasy jak Jarosław Kaczyński stawia określone wymagania. Zawsze oczekiwania wobec takich polityków mieszczą się w górnych rejestrach, przegranie procesu i umieszczenie przeprosin w mediach zamyka się kwotą kilkudziesięciu tysięcy złotych, nawet w sytuacji zamieszczania nekrologów po katastrofie smoleńskiej zamykało się kwotami od 10 do kilkudziesięciu tysięcy złotych. (...) Był jeden człowiek, którego osobiście nie znam, ale szanuję go za jego wcześniejszą walkę i za ten odruch - otóż ten człowiek wziął za nekrolog w gazecie o krajowym zasięgu 1 zł. Nazywa się Adam Michnik. Ale to wyjątek" - mówi w wywiadzie Stanisław Kostrzewa.