Czyn Ryszarda Siwca to gest niebywałej odwagi - podkreślają historycy. 45 lat temu, 8 września 1968 roku, podczas uroczystości dożynkowych na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia, Ryszard Siwiec dokonał samospalenia w obecności szefów partii, dyplomatów i stu tysięcy widzów. Był to gest sprzeciwu wobec zaangażowania Polski w zbrojną interwencję Układu Warszawskiego w Czechosłowacji.

Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński podkreśla w rozmowie z IAR, że Ryszard Siwiec chciał nie tylko zaprotestować, lecz także wstrząsnąć sumieniami. Gest sprzeciwu - zdaniem prezesa IPN - miał zachęcić ludzi do oporu przeciwko komunizmowi. "Kiedy dziś czytamy tekst posłania Siwca" - mówi Łukasz Kamiński - "powinien także nas pobudzić do refleksji, czy przypadkiem i dziś nie apeluje on do naszych sumień".
Historyk, profesor Jerzy Eisler uważa, że czyn Ryszarda Siwca miał i ma nadal wymiar międzynarodowy.

"To doskonała ilustracja słów za wolność naszą i waszą" - uważa naukowiec. Zdaniem profesora Eislera, Ryszard Siwiec pokazał, że są sprawy ponadnarodowe, o których trzeba krzyczeć.

"Komunistyczne władze zrobiły wszystko, by czyn Ryszarda Siwca zbagatelizować i doprowadzić do zupełnego zignorowania jego wydźwięku" - przypomina historyk, profesor Antoni Dudek. "Ta sprawa nie przebiła się do zbiorowej świadomości, ponieważ komunistyczne władze za wszelką cenę chciały wyciszyć wolnościowe i antykomunistyczne przesłanie Ryszarda Siwca. Ktoś taki jak on" - dodaje profesor Dudek - nie był "gomółkowskiej" Polsce potrzebny.

Ryszard Siwiec zmarł 12 września, w wyniku rozległych poparzeń. Pozostawił dramatyczne przesłanie na taśmie magnetofonowej, nagrane na dwa dni przed samospaleniem. Ryszard Siwiec, był żołnierzem Armii Krajowej. W latach powojennych odmówił przyjęcia posady nauczyciela, by nie uczestniczyć w procesie indoktrynacji młodzieży i pracował jako księgowy. Pisał i kolportował antytotalitarne ulotki.