Na premię dla byłego szefa Narodowego Centrum Sportu pójdą pieniądze zaoszczędzone na obecnych pracownicach NCS. Rzecznik centrum poinformował, że 571 tysięcy złotych dla Rafała Kaplera zaoszczędzono z funduszu płac.

Wczoraj Kapler wygrał proces ze swoim byłym pracodawcą. Stawką było ponad pół miliona złotych, które Kapler miał otrzymać za oddanie Stadionu Narodowego do użytku i sprawne przeprowadzenie na nim meczów podczas ubiegłorocznych Mistrzostw Europy.

"NCS ma odłożone środki na ewentualna wypłatę dla Rafała Kaplera. Pochodzą z oszczędności na funduszu płac. O 10 proc. ścięto pracownikom zarobki" - napisał na Twiterze rzecznik NCS. Mariusz Gierszewski tłumaczył, że od nowego roku podpisywano nowe, niższe umowy z pracownikami, bo stare kończyły sie w grudniu. - Mamy oszczędności. Ewentualnie pójdą na zapłatę R.K. - napisał na Twitterze rzecznik NCS.

Wciąż nie wiadomo, czy NCS odwoła się od niekorzystnego dla siebie wyroku. "Czekamy na uzasadnienie i po jego otrzymaniu podejmiemy decyzję" - zapowiedział Gierszewski.

Rafał Kapler został odwołany z Narodowego Centrum Sportu po tym jak okazało się, że obiekt nie jest gotowy na rozegranie planowanego meczu o Superpuchar Polski.

Kapler formalnie sam podał się do dymisji, ale zgodnie z kontraktem, zażądał premii w wysokości ponad pół miliona złotych. Ponieważ minister sportu Joanna Mucha wypłatę wstrzymała, były szef NCS skierował sprawę do sądu.