Zygmunt Miernik, który niespełna dwa tygodnie temu rzucił tortem w sędzię podczas procesu Czesława Kiszczaka, ponownie przyniósł ciasto na rozprawę sądową, w której zasiada na ławie oskarżonych. Chodzi o dewastacjęi pomnika wdzięczności Armii Radzieckiej w Katowicach.

Miernik miał problemy z wniesieniem ciasta do sądu. Ochronie tłumaczył, że choruje na cukrzycę i musi mieć coś słodkiego pod ręką. - Jak mi będzie potrzebny cukier, poda mi go pan? - mówił do strażnika Miernik. - Mnie to nie interesuje - padło w odpowiedzi. - Naraża mnie pan na utratę zdrowia i życia - skwitował Miernik.

-To, że ktoś rzuca butami lub tortem, koszulką, to nie jest powód, żeby zabronić obywatelom wchodzenia do sądu z rzeczami , które nie są zabronione - mówił dziennikarzom Adam Słomka, który również zasiada na ławie oskarżonych. "Jeżeli ktoś chce przynieść ciasteczko, lub pomidorka, to przecież chyba może w każdym demokratycznym kraju" - dodał Słomka.

Z kolei Miernik przekonywał, że "sąd jest wątpliwy moralnie". - Nie powiedziałem, że będę rzucał tortem, że będę cokolwiek robił - mówił. I dodał: - Sąd kruchy moralnie już się czegoś boi z góry - przekonywał dziennikarzy Miernik.

Ostatecznie mężczyźni weszli na salę rozpraw pozostawiając ciasto poza nią.