Byłego szefa BOR Mariana Janickiego przed odpowiedzialnością za niedopełnienie obowiązków w przygotowaniu lotu do Smoleńska uchronił bałagan panujący w Biurze - ustaliła "Rzeczpospolita".

Stało się tak dlatego, że generał Marian Janicki nie nadał lotowi z 10 kwietnia 2010 roku statusu HEAD. Od 2008 roku taką etykietę ma obowiązek wydawać wyłącznie szef BOR. Gdyby to zrobił, odpowiadałby prawdopodobnie za skierowanie samolotu z prezydentem na nieczynne lotnisko - czytamy w gazecie.

Podpisując się pod dokumentem o nadaniu statusu, szef BOR bierze odpowiedzialność za przygotowanie lotu. Generał Janicki latami nie wydał ani jednego takiego dokumentu. Zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury, który nakazywał nadawanie szczególnego statusu, Janicki zaczął postępować dopiero pół roku po katastrofie smoleńskiej, gdy zaniedbania w tej materii odkryli kontrolerzy NIK.

Jak informuje gazetę anonimowy oficer BOR, w Biurze panował taki bałagan, że stojący na jej czele generał Janicki nie wiedział, że ten status trzeba nadawać.