Po 48 dniach od wyborów Włochy są bez rządu. Były premier Silvio Berlusconi domaga się rozwiązania nowego parlamentu i zapowiada, że tym razem będzie kandydować na prezesa rady ministrów. Lider centroprawicy wystąpił na wiecu w Bari na południu kraju.

Przywódca centrolewicy Pierluigi Bersani, któremu prezydent Giorgio Napolitano powierzył po wyborach misję zorientowania się, czy mógłby liczyć na poparcie parlamentu, przekonał się jest to niemożliwe bez udziału centroprawicy. Berlusconi podsumował w Bari, że Bersani chciałby głosów centroprawicy, ale nie chce stworzyć z nią rządu. - W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak nowe wybory - dodał były premier. Zapewnił, że prawica jest na to gotowa i dodał, iż może obiecać, że "będzie w pierwszej linii jako kandydat na prezesa rady ministrów".

Nawiązując do zbliżającej się chwili wyboru nowego prezydenta Włoch przez parlament, Silvio Berlusconi powiedział, że jeśli miałby zostać nim Romano Prodi, on uda się na emigrację i zachęcił do tego uczestników wiecu. Według organizatorów, było ich 150 tysięcy.