Tysiące zwolenników manifestowało poparcie dla prezydenta Wenezueli w stolicy tego kraju. Chory na raka Hugo Chavez miał wczoraj w nocy zostać zaprzysiężony na kolejną kadencję, ale ponieważ leczy się na Kubie, do uroczystości nie doszło. Zamiast tego, wenezuelskie władze zorganizowały demonstrację poparcia dla Chaveza.

Manifestacja w Caracas zgromadziła tysiące osób i była transmitowana przez państwową telewizję. Wenezuelski prezydent Nicolas Maduro, który pełni obowiązki głowy państwa mówił do tłumu o zasługach Hugo Chaveza dla kraju. „Pomyślcie o potyczkach, jakie stoczył nasz przywódca. Pomyślcie o tych wszystkich, którzy go kochają i za niego walczyli, dla których jest wzorem do naśladowania” - mówił wiceprezydent.

To właśnie Nicolas Maduro jest typowany na następcę chorego na raka Hugo Chaveza. Obecny wiceprezydent zdołał podporządkować sobie najważniejsze frakcje w obozie rządzącym. Eksperci podkreślają jednak, że władzom sen z powiek spędza też rosnąca siła opozycji. Analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Kinga Brudzińska mówi w rozmowie Polskim Radiem, że partia rządząca będzie pokazywać, iż jest zjednoczona. Chodzi o to, aby w najbliższych wyborach prezydenckich, do jakich prawdopodobnie dojdzie w najbliższym miesiącu, nie wygrał kandydat opozycji - tłumaczy.

Opozycji nie podoba się, że zaprzysiężenie Chaveza zostało z powodu jego choroby przesunięte na później. Opozycyjni liderzy domagają się rozpisania nowych wyborów i zapowiedzieli na 23 stycznia wielki wiec w Caracas.

Hugo Chavez rządzi Wenezuelą od 15 lat. Rozgłos zdobył jako lewicowy polityk określający się jako obrońca najuboższych. Chavezowi zarzuca się stosowanie tortur, drastyczne ograniczanie wolności mediów i walkę z kościołem katolickim.