Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której szef partii koalicyjnej siedzi na zapleczu i z bezpiecznej odległości recenzuje rząd - powiedział we wtorek szef SLD Leszek Miller, komentując objęcie przez Janusza Piechocińskiego teki wicepremiera i ministra gospodarki.

"Od wielu dni mówiłem, że tak będzie i że nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nowy szef partii koalicyjnej siedzi gdzieś na zapleczu i z bezpiecznej odległości recenzuje rząd. W tym znaczeniu jest to sukces premiera, który do tego nie dopuścił" - ocenił Miller w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.

Miller zauważył, że Ministerstwo Gospodarki to nie jest resort marzeń. "Szkoda, że (wice)premier Piechociński nie powiedział choć paru słów jak zamierza, jako szef tego resortu, walczyć z kryzysem, bo sytuacja coraz bardziej jest dojmująca i trudniejsza, a Polska gospodarka zjeżdża i od szefa Ministerstwa Gospodarki wymaga się, by jak najszybciej powiedział, jak zamierza się temu przeciwstawić" - zaznaczył szef Sojuszu.

"Dzisiejsza sytuacja (w koalicji - PAP) przypomina małżeństwo, które będzie przechodzić przez upojne dni i upojne noce, a za chwilę do tego małżeństwa wkradnie się szara rzeczywistość" - dodał Miller.

W ocenie przewodniczącego SLD, poprzedni szef ludowców Waldemar Pawlak "to był jednak twardy gość, wiedzący co robić", a Piechociński "dopiero się pojawił na rządowych korytarzach i będzie musiał sobie wyrobić pozycję". "Gdyby tak się stało, byłoby to dobre dla polskiej gospodarki, bo dzisiaj to Ministerstwo Finansów określa strategiczne cele gospodarki, a nie minister gospodarki, dobrze gdyby stało się na odwrót" - powiedział Miller.

Pytany był również o zapowiedź premiera Tuska "przewietrzenia" rządu w połowie kadencji. "Jeżeli premier ma jakieś zamiary dotyczące rekonstrukcji rządu, to to jest ten moment. Jeżeli teraz tego nie wykorzysta, to będzie mu trudniej później" - ocenił lider Sojuszu.