Piłkarze reprezentacji Polski po meczu eliminacji mistrzostw świata z Anglią (1:1):

Robert Lewandowski: "Dzisiaj można tylko +gdybać+, co by się stało, jakby mecz odbył się we wtorek. Na pewno dla obu zespołów była to sytuacja nietypowa, nowa, chyba nikt z nas nie uczestniczył w czymś takim. Warunki były jednakowe dla nas i Anglików, na pewno lepsze niż wczoraj. Mam nadzieję, że swoją dobrą grą nieco odkupiliśmy winy, choć nie swoje, za to, co stało się we wtorek. Pozostaje liczyć, że taka sytuacja się nie powtórzy i wszystkie odpowiedzialne osoby będą podejmować właściwe decyzje. Zagraliśmy dziś naprawdę fajnie. Przyznam też, że spodziewałem się takiego przebiegu meczu, nie sądziłem, że rywale się na nas rzucą. Anglia praktycznie nie stworzyła groźnej sytuacji pod naszą bramką, moment nieuwagi kosztował nas stratę gola. Nie miałem dziś dobrych sytuacji strzeleckich, ale grałem głównie dla drużyny. Czy 1:1 z Anglią to dobry wynik, okaże się naprawdę za rok, gdy eliminacje będą się kończyć".

Paweł Wszołek: "To był najważniejszy mecz w moim życiu. Czułem się dobrze, sporo czasu poświęcałem defensywie, próbowałem też +szarpać+ na skrzydle. Szkoda tylko, że moje dośrodkowania nie były tak dobre, jak w meczu z RPA. Myślałem, że Anglicy są lepszą drużynę. Gdy oglądałem ich w telewizji, robili lepsze wrażenie niż dziś na boisku. Jednak z drugiej strony cała nasza drużyna zagrała bardzo dobrze, nie pozwoliliśmy rywalom w ogóle rozwinąć skrzydeł".

Marcin Wasilewski: "Straciliśmy bramkę w sposób, którego i najbardziej się obawialiśmy, a i byliśmy na niego najbardziej uczuleni. I to boli. Anglia nie stworzyła dziś praktycznie żadnych okazji do zdobycia gola, z wyjątkiem feralnej sytuacji z pierwszej połowy. Trzy punkty były w naszym zasięgu, więc trudno być do końca zadowolony. Trzeba jednak zaznaczyć, że zagraliśmy naprawdę dobry mecz. Ciągle czegoś brakuje, by wygrywać z teoretycznie lepszymi, ale idziemy we właściwym kierunku".

Eugen Polanski: "Pokazaliśmy charakter. To było 90 minut walki z naszej strony. Szkoda, że bardzo szybko dostałem żółtą kartką, choć moje przewinienie w ogóle się na taką karę nie kwalifikowało. Później musiałem grać ostrożniej, ale dotrwałem do końca spotkania. Sytuacja z przełożeniem meczu mocno nas zaskoczyła. Byliśmy już w szatni, gotowi do gry, zmobilizowani, a tu... trzeba wracać do hotelu. W nocy miałem problemy, by zasnąć, rozmyślałem długo o tym, co się stało we wtorek. Z kolei dziś rano potrzeba było bardzo dużo kawy, by dojść do siebie. Ważne, że jakoś poszło. Nie spodziewaliśmy się, że kibiców będzie aż tak dużo i należy im za to gorąco podziękować".