-Inicjatywa prezydenta zakłada wprowadzenie eutanazji prenatalnej, która w istocie jest formą aborcji eugenicznej, uznanej przez Trybunał Konstytucyjny za sprzeczną z konstytucją - mówi Jerzy Kwaśniewski, prezes instytutu Ordo Iuris.
Ustawa przygotowana przez prezydenta zakłada, że wady letalne będą jedynymi, których wystąpienie będzie uprawniało do podjęcia decyzji o przerwaniu ciąży. Aborcja nie będzie natomiast możliwa w przypadku wystąpienia u dziecka innego rodzaju wad rozwojowych.
Inicjatywa prezydenta zakłada wprowadzenie eutanazji prenatalnej, która w istocie jest formą aborcji eugenicznej, uznanej przez Trybunał Konstytucyjny za sprzeczną z konstytucyjnymi zasadami państwa prawnego i ochrony życia. Projekt przywraca aborcyjną przesłankę „wysokiego prawdopodobieństwa” śmiertelnej choroby dziecka, poddaną mocnej krytyce przez TK. Zamiast rozważać prenatalną eutanazję, warto pochylić się nad zapewnieniem pomocy dziecku z niepełnosprawnością i zagwarantowaniem powszechnie dostępnego koszyka świadczeń zdrowotnych i socjalnych dla rodzin, które znalazły się w tak szczególnie trudnej sytuacji. Ten kierunek byłby spójny z ustnym uzasadnieniem wyroku TK, w którym podkreślono, że to na władzy publicznej i na całym społeczeństwie ciąży obowiązek dbania o osoby znajdujące się w najtrudniejszych sytuacjach życiowych.
Co dalej? Zakaz przerywania ciąży będącej efektem gwałtu lub kazirodztwa?
Teraz pierwszeństwo ma zapewnienie matkom, dzieciom i ich rodzinom realnego wsparcia. Państwo nie może już traktować aborcji jako tańszego rozwiązania, musimy otoczyć opieką każde dziecko, które uzyskało potwierdzenie konstytucyjnej ochrony swego życia. Oprócz tego poruszamy się w przestrzeni realnego działania. Przed TK wspieraliśmy grupę posłów wnioskodawców, którzy żądali poszerzenia gwarancji konstytucyjnych na dzieci poddawane dotąd eugenicznej aborcji. Innych tematów teraz nie ma na stole.
Skoro nie ma zgody środowisk konserwatywnych na abortowanie dzieci z zespołem Downa – a do tego też zmierza prezydencki projekt ustawy – to ktoś może sobie pomyśleć, dlaczego nie pójść za ciosem i nie zabronić abortowania dzieci zupełnie zdrowych, które są np. efektem gwałtu.
Ten przepis jest oczywiście konstytucyjnie wątpliwy, ale jednocześnie jest niemal martwy, statystycznie marginalny. Debata publiczna winna być kierowana w stronę rozstrzygnięć generalnych, wpływających na prawa zauważalnej grupy ludzi, w tym także nienarodzonych. Aborcja eugeniczna była takim tematem, ponieważ z zasady dyskryminowała szeroką grupę dzieci nierodzonych, dotkniętych niepełnosprawnością. Ofiarami tej eugeniki liberalnej, jak określił ją sędzia prof. Justyn Piskorski dla odróżnienia od historycznej eugeniki autorytarnej, padały tysiące ludzi.
Dobrze, że TK wydał orzeczenie akurat teraz, w szczycie pandemii?
Dobrze, że w ogóle je wydał. Czy dobrze, że teraz? Im szybciej, tym lepiej, bo w skali roku przesłankę eugeniczną wykorzystywano przy aborcji nawet do tysiąca razy. Każdego dnia troje dzieci było pozbawianych życia, z naruszeniem jednego z konstytucyjnych praw podstawowych – ochrony życia. W każdej takiej sytuacji postuluje się rozpoznanie sprawy bez zbędnej zwłoki, dlatego żałuję, że do wydania orzeczenia nie doszło jeszcze w zeszłej kadencji Sejmu.
Nie przekonuje pana argument, że państwo nie może zmuszać kobiet do heroizmu?
Strona protestująca celowo przemilcza istotną kwestię – otóż nikt nie uchylił priorytetu ochrony życia i zdrowia matki nad życiem dziecka. A to oznacza, że uchylenie przesłanki eugenicznej w efekcie prowadzi do ochrony wyłącznie tych dzieci, których wada i rozwój nie stanowią żadnego ryzyka dla zdrowia matki. To ma ogromne znaczenie dla wykładni stanu prawnego po publikacji wyroku TK, bo złożone wady wrodzone bywają w konkretnych sytuacjach zagrożeniem dla zdrowia matki. To fakt często pomijany w debacie, zastępowany emocjonalnym argumentem heroizmu, podczas gdy nikt takich żądań wobec kobiet nie formułuje. Należy stworzyć wytyczne i standardy medyczne, by lekarze nie mieli wątpliwości, w jakich okolicznościach i po jakich badaniach ocenić, że dana wada dziecka niesie ze sobą ryzyko dla życia lub zdrowia matki.
Często odwołujemy się do zdrowia i życia matki, a co z jej zdrowiem psychicznym? Nie każde małżeństwo jest gotowe na przechodzenie trudnych chwil, jeśli musi urodzić się dziecko, które wkrótce umrze. Czy to nie jest przesłanka do dokonania takiego zbiegu?
Praktyka stosowania ustawy, która liczy już niemal 30 lat, pod pojęciem zdrowia nie uwzględnia zdrowia psychicznego. Do tej pory nigdy nie interpretowano tego przepisu rozszerzająco. Sprzeciwiają się temu zasady wykładni prawa. Dopuszczenie aborcji w określonych przypadkach to wyjątek od ogólnej zasady ochrony życia, a wyjątki interpretujemy zawężająco. Trafne jest także spostrzeżenie dr Bartłomieja Wróblewskiego, który prezentując wniosek w trybunale, zwrócił uwagę na to, że nie można ważyć ze sobą prawa do życia, które jest prawem podstawowym, z prawem do dobrostanu psychicznego.
Ale w przypadku ciąży z gwałtu mamy konflikt wartości – traumę kobiety i dziecko, które może być absolutnie zdrowe. W tym przypadku aborcja jest dopuszczalna.
Trudno powiedzieć, co stoi za dopuszczalnością tej przesłanki, dopóki nie zostanie zaskarżona. Obecnie korzysta ona z domniemania konstytucyjności. Myślę, że obrońcy tego rozwiązania przywoływaliby inne wartości niż dobrostan psychiczny. Zresztą, jeśli w kontekście tych rozmów pojawia się argument traumy matki, związanej z niepełnosprawnością dziecka, to należy wskazać także na istnienie traumy postaborcyjnej. Niedoceniana jest waga skutków psychicznych aborcji, a to także uderzenie w dobrostan psychiczny matki.
A będziecie namawiać do zaskarżenia także tej przesłanki?
Jak mówiłem, działamy w granicach konkretnych realiów politycznych. Naszym celem jest promocja wyrażonej w Deklaracji Praw Dziecka ONZ i Konwencji o prawach dziecka odpowiedniej ochrony prawnej, zarówno przed urodzeniem, jak i po urodzeniu. Równej dla każdego dziecka.
Rozmawialiśmy w DGP z prof. Matyją, który mówił, że orzeczenie i reakcję na nie zmieniają kontekst społeczno-polityczny, zwłaszcza jeśli chodzi o rolę Kościoła w życiu publicznym. Czy orzeczenie nie było przeciągnięciem struny, po którym wahadło przechyli się ze strony antyaborcyjnej w proaborcyjną?
Mit wahadła nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością. Badaliśmy sytuację w krajach, w których podnoszono standardy ochrony życia i nawet jeśli dochodziło do ich wtórnego obniżenia, to następowało to po 20–30 latach, pod wpływem zupełnie innych procesów. Nawet bez orzeczenia trybunału widzieliśmy eskalację żądań lewicy w kontekście szerokiej dostępności aborcji, co także wielokrotnie wybrzmiewa w wypowiedziach i formułowanych postulatach organizatorek obecnych protestów, które przecież nie zmieniły swoich poglądów pod wpływem wyroku. Nie wiązałbym tych kwestii z zagwarantowaniem wyższego standardu ochrony życia przez Sejm, czy w tym przypadku Trybunał Konstytucyjny. Spośród trzech metod zmiany prawa: nowelizacji ustawy, nowelizacji konstytucji czy orzeczenia TK, to ostatnie było metodą w obecnych realiach najbardziej trwałą. Jeśli mówimy o politycznych akcjach, wymierzonych w podważanie skutków orzeczenia, zgadzam się z dr Marcinem Szwedem z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, że jest to możliwe tylko na drodze zmiany konstytucji lub odmiennego orzeczenia pełnego składu TK. A obie te możliwości są dziś mało prawdopodobne.
Problem z orzeczeniem TK dotyczy czasu jego wydania. Ale czy również nie tego, że idzie wbrew powszechnym oczekiwaniom społecznym? Wszystkie badania na przestrzeni lat, np. CBOS, konsekwentnie pokazywały, że wyraźna większość badanych dopuszcza aborcję w sytuacji, gdy wiadomo, że dziecko urodzi się upośledzone.
A jednocześnie 70 proc. ankietowanych przez CBOS popierało postulat pełnej ochrony życia od poczęcia! To trudny temat dla badań opinii publicznej. Ale przecież nikt z nas by nie chciał, by TK wyrokował pod sondaże. Dodatkowo chodzi o prawa człowieka pierwszej generacji, a w tym obszarze kwestie sondażowe często muszą zejść na drugi plan. Jeśli mówimy o rozszerzeniu ochrony życia o grupę, która była niekonstytucyjnie tej ochrony pozbawiona, to czasami musi to nastąpić wbrew oporom społecznym. Na tym polega moc i odwaga TK, który jest oderwany od bieżącej polityki. W 1993 r. ustawa również została uchwalona bez większościowego wsparcia w sondażach. Ale już po kilku latach ochrona życia w takim zakresie, jaki zagwarantowano w 1993 r., znajdowała poparcie większości ankietowanych. W 1996 r. przekreślono kompromis aborcyjny poprzez wprowadzenie tzw. przesłanki społecznej, uchylonej przez TK w 1997 r. Wytworzyło się roczne „okienko”, które wprowadziło niemalże aborcję na życzenie. Skorzystało z niego tylko kilka tysięcy osób, wobec ponad 100 tys. aborcji rocznie dokonywanych przed 1993 r. Cały system prawny, który afirmuje życie, ma wpływ na postawy społeczne. Badania dowodzą, że największy odsetek kobiet z doświadczeniem aborcyjnym jest w grupie wiekowej 65+. Ostatnie orzeczenie TK ma szansę dokonać istotnej zmiany kulturowej. Oczywiście wiele zależy od tego, jak zostanie wprowadzone do porządku prawnego. Gdy miną pierwsze emocje, będzie widać, jaka jest rzeczywista skala akceptacji dla odrzucenia eugenicznej aborcji.
Czy jednak nie zaczynamy od złej strony? Łatwiej zaostrzyć przepisy, a trudniej stworzyć realny system wsparcia rodziców niepełnosprawnych dzieci.
Od 1993 r. wiele zmieniło się na plus, jeśli chodzi o ofertę państwa wobec rodzin, także tych, które mają dzieci z niepełnosprawnością. Instytut Ordo Iuris dawno przygotował pakiet propozycji, którego częściową realizacją był program „Za życiem”. W tym roku poddaliśmy go ewaluacji i wskazaliśmy na wiele deficytów, choć mimo wszystko to program innowacyjny. W naszym raporcie wskazaliśmy konkretne rekomendacje dla jego poprawy. To proste instrumenty, np. likwidacja uzależniania pobierania świadczenia pielęgnacyjnego od rezygnacji z pracy czy jednolita koordynacja wszystkich programów pomocowych dla dzieci z niepełnosprawnością. Mamy pełnomocnika rządu do tych spraw, ale jego kompetencje dotyczące koordynacji nie są duże. Poszerzenie ich pozwoliłoby lepiej lokować pomoc. Tytułem przykładu, zapewniono ponad 200 miejsc w bursach dla dziewcząt w ciąży, a wykorzystano ich tylko osiem, jednak co roku ten element programu powtarzano. Jest wiele do zrobienia, ale nie można tego wiązać z ochroną życia na poziomie konstytucyjnym. Proces umocnienia prawnej ochrony życia i proces rozwijania polityki wsparcia muszą następować równolegle.