Kilka osób, które przyszły pod areszt w Grodnie, zostało w poniedziałek zatrzymanych. Tego dnia odbywają się rozprawy osób zatrzymanych podczas protestów po niedzielnych wyborach prezydenckich na Białorusi – poinformowało Radio Swaboda.

Podczas rozpraw uczestnicy protestów są skazywani na grzywny od 270 do 540 rubli białoruskich (410-820 zł). Według relacji osób, które wyszły z sali rozpraw, niektórzy zostali aresztowani na 7-15 dni.

Przed aresztem zebrało się około 50-70 krewnych i znajomych zatrzymanych. Zaczęli oni klaskać osobom wychodzącym po rozprawach. W pewnym momencie pod areszt podjechały milicyjne samochody i autobusy. Zebrani zaczęli się rozbiegać, ale niektórych, w tym dziennikarza Jana Romana, zatrzymano – informuje Radio Swaboda.

Osoby wychodzące po rozprawach twierdzą, że w areszcie znajduje się ponad 200 osób. Według niepotwierdzonych informacji w całym mieście zatrzymano około 420 osób.

W noc po wyborach prezydenckich na Białorusi z 9 sierpnia zatrzymano w całym kraju około 3 tys. osób za udział w zgromadzeniach masowych odbywających się bez zezwolenia; w tym około 1000 w Mińsku i ponad 2 tys. w innych miastach - podało w poniedziałek MSW.

Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że uczestnikami powyborczych protestów "sterowano z Polski, Wielkiej Brytanii i Czech". Według niego świadczą o tym zarejestrowane połączenia telefoniczne z zagranicy na Białoruś.

Według wstępnych wyników podanych przez CKW Łukaszenka uzyskał w wyborach 80,08 proc. głosów, a na drugim miejscu uplasowała się kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska z 10,09 proc. Cichanouska zaskarżyła te wyniki do CKW i oświadczyła, że to ona wygrała wybory.

Małgorzata Wyrzykowska (PAP)